Nagle w drzwiach stanął, Patelniak obserwując nas w osłupieniu. No pięknie, jestem, w strefie od dwóch godzin a chyba właśnie nieźle go wpieniłam. Sam nie wiem, czy to wszystko za sprawką mojej głupoty, czy może talentu do pakowania się w kłopoty. Mniejsza z tym wiać? Czy też zostać tu i czekać na dalszy rozwój sytuacji? Z rozmyśleń wyrwał mnie donośny głos Patelniaka.
-Czy wy jesteście normalni!!-wrzeszczał, wniebogłosy wymachując rękami.-Teraz mam całą kuchnię do sprzątania!WYJAZD stąd.-wskazał nam palcem w stronę drzwi. Wolałam wycofać się i nie musieć mu tłumaczyć, widząc jego rozzłoszczoną twarz, przeczuwałam, że wyjaśnienia niewiele by tu pomogły. Nie chcąc, go jeszcze bardziej rozzłościć posłusznie opuściłam, kuchnię ledwo powstrzymując się, od śmiechu. Gdy tylko usłyszałam, trzask zamykających się za mną drzwi wybuchłam nagłym niepohamowany śmiechem. Po prostu nie mogłam, opanować ataku śmiechu złapałam się, za brzuch usiłując zaczerpnąć powietrza. Kiedy tylko opanowałam, głupawkę spojrzałam w stronę Newta, który wprost zwijał się ze śmiechu. Po prawie pięciu minutach udało nam się uspokoić, poczułam jak czyjaś dłoń, klepie mnie po ramieniu. Lekko się wzdrygnęłam, ale po paru sekundach zorientowałam się, że jej właścicielem był Newt.
-Niezła jesteś.-zaśmiał się głośno.
-Niby czemu?-zapytałam, przerzucając, moje rude loki przez ramię.
-Jesteś, tu od dwóch godzin, a już udało ci się zdenerwować Patelniaka -znów się zaśmiał.
-Hej!nie zapominaj, że też maczałeś w tym palce -szturchnęłam blondyna w ramię.
-Ogej. O cholera!-mruknął, przejeżdżając dłonią po twarzy. Wyglądał naprawdę zabawnie.
-Coś się stało?- zapytałam. W końcu coś musiało się, stać może powiedziałam coś złego? Przyznam, że wyglądał na trochę zmartwionego.
-Zapomniałem...miałem zebrać drewno na ognisko.- Zaraz, zaraz czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam drewno?na ognisko?jakie ognisko?chłopak uprzedził, mnie odpowiadając na pytania, jakie kłębiły mi się w czaszce. Czyżby umiał czytać w myślach?
-Zawsze z okazji przybycia Njubi organizujemy, ognisko powitalne. -odpowiedział, bawiąc się źdźbłem trawy, które właśnie trzymał w ręce.
-A, może pomogę ci nazbierać to drewno? -zapytałam, posyłając mu serdeczny uśmiech.
-Naprawdę?, nie musisz, sam sobie poradzę -odpowiedział, lekko się rumieniąc.
-Ej!-szturchnęłam go w ramię.-przestań w końcu marudzić i chodź zbierać to drewno. Po krótkiej wymianie zdań chłopak w końcu uległ i pozwolił sobie pomóc. Przyznam, że jest trochę uparty. Skierowaliśmy się w stronę niewielkiego lasku na obrzeżach strefy. Po dziesięciu minutach przedzierania się przez chaszcze dotarliśmy do miejsca, w którym streferzy zbierali drewno. Niestety droga w to miejsce nie była, zbyt przyjemna co chwilę zahaczałam, ubraniem o jakieś gałęzie a włosy miałam pełne liści i maleńkich szyszek. Czas leciał nam naprawdę szybko. Podczas pracy gawędziliśmy beztrosko o wszystkim i o niczym. Muszę przyznać, że z Newtem pracowało mi się naprawdę przyjemnie. Mogłam porozmawiać z nim na różne ciekawe tematy pośmiać się i pożartować. Kiedy nazbierałam tyle drewna, że ledwo co mieściłam, je w objęciach skierowałam się, w stronę wyjścia lasu. Tak naprawdę nie widziałam przed sobą nic oprócz wielkiej sterty gałęzi. Szłam, po omacku modląc się, w myślach, żeby nie wpaść nogą w jakąś dziurę i nie zaliczyć bliskiego spotkania z ziemią. Nagle poczułam, że do czegoś dobiłam, a raczej do kogoś. Drewno wypadło, mi z rąk ukazując, postać stojącą przede mną. A niech to szlag najpierw Patelniak a teraz przez tego kretyna godzinna robota poszła w las. Ja to mam dzisiaj szczęście!. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos chłopaka stojącego oko w oko ze mną.
-Uważaj, jak leziesz.-warknął. Dopiero teraz miałam okazję, żeby mu się przyjrzeć. Był to wysoki dobrze zbudowany Azjata o oliwkowej cerze. Niestety jego oschły ton głosu nie wróżył nic dobrego.
-Sorki.-fuknęłam, pod nosem klękając, na ziemi zaczęłam zbierać drewno, które rozsypało się naokoło mnie.
-Sorki, tylko to masz mi do powiedzenia...wpadasz na mnie z kupą drewna i mówisz sorki.-burknął. O co mu chodzi, przecież przeprosiłam, zresztą nieważne to on powinien mnie przeprosić. Przez jego nieuwagę cała moja robota poszła na marne. Nie wytrzymałam, rzuciłam drewno, które miałam w ręce i skierowałam wzrok na Azjatę.
-O co ci chodzi.-burknęłam.-Przeprosiłam!w czym jeszcze problem!-żachnęłam się, hardo wpatrując w tę jego śliczną gębę.
-Cholerne krótasy!-wrzasnął, chłopak, świdrując mnie swoim wściekłym wzrokiem. O nie! Teraz przegiął, nikt nie będzie, na mnie krzyczał, a tym bardziej wyzywał mnie od krótasów. Sam snuje się, po strefie jak jakaś księżniczka a teraz coś mu nie pasuje. Już miałam przyłożyć mu w tę jego pikoloną gębę...jednak powstrzymałam się, słysząc za plecami krzyki i odgłosy szurania butami.
-Co tu się dzieje.-wysapał, Newt trzymając się, za brzuch starał się złapać tchu.
-Właśnie zapoznałem się z twoją nową przyjaciółeczką.-burknął Azjata-Lepiej trzymaj ją z dala ode mnie, jeśli chcesz, żeby była cała-rzekł ze wściekłością w głosie, po czym oddalił się dziarskim krokiem. Ja nie mogę, co za przygłup ma szczęście, że w pobliżu był Newt, gdyby nie on już dawno dostałby z pięści w twarz. Tak właściwie kto to jest, że ma czelność mnie obrażać i jeszcze się odgrażać, że mi coś zrobi. Po prostu świetnie niezły początek w strefie nie ma co. Jestem, tutaj niespełna dzień, a już zdążyłam narobić sobie wrogów.
-Widzę, że zapoznałaś się z Minho.-powiedział, Newt klepiąc mnie w ramię. Następnie schylił się i zaczął pomagać mi w zbieraniu drewna z ziemi. Mam już dosyć wrażeń jak na jeden dzień a wieczorem jeszcze to nieszczęsne ognisko. Mam nadzieję, że nie spotkam tam tego całego Minho czy jak się tam nazywał.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...