Wysoki mężczyzna w spodniach o odcieniu bordo, od ponad piętnastu minut krząta się w obrębie zatłoczonego baru i rozlewa alkoholowe trunki do stojących na barze kieliszków, a odór rozlanej whisky miesza się z zapachem papierosów i spoconych ciał. Zerkam kątem oka w jego stronę, a duże rondo kapelusza rzuca cień na moją twarz, świetne przebranie, nie ma co, niemal parskam ze śmiechu, kiedy na myśl przychodzi mi jak idiotycznie, muszę wyglądać w tym pseudo kamuflażu, ale pobieżne zlustrowanie wzrokiem innych uświadamia mi, że idealnie wtapiam się w tło i niezaprzeczalnie pasuję do tutaj szych mieszkańców. Podnoszę głowę znad stołu i zaczynam bacznie obserwować Minho przechadzającego się w okolicach oświetlonego baru. Thomas siedzi przy barze i zamawia trzecią z rzędu kolejkę, z tego, co widzę udawanie zblazowanego, powoli zaczyna wytrącać go z równowagi. Natomiast Newt przeczesuje teren blisko zaplecza, obmyślając plan zapędzeni Johna w kozi róg. Reszta streferów kręci się pomiędzy tańczącymi na parkiecie ludźmi, usilnie próbując zdobyć kluczowe informacje. Zerkam w stronę blondyna, który posyła w moją stronę przepraszające spojrzenie, mimowolnie wzrusza ramionami z irytacji. Odpowiadam mu tym samy, a następnie przekręcam kapelusz na lewą stronę, przekazując Thomasowi niewerbalny sygnał, który ustaliliśmy przed wdrożeniem planu w życie, widzę jak, wzdycha bezgłośnie i niepostrzeżenie wylewa kolejny kieliszek wódki pod bar. Przez chwilę grzebie w kieszeniach wytartego płaszcza, a parę sekund później przywołuję do siebie barmana, żeby zapłacić za kolejny kieliszek wódki.
- I jak macie coś?- chrząka Jeff i dosiada się do stolika. Stawia szklankę na stole i udaje, że zaprasza mnie do tańca. Nie odpowiadam od razu, tylko przez chwilę zastanawiam się, czy cała ta szopka ma sens, skoro większość uczestników zabawy jest zbyt pijana, żeby połączyć ze sobą wszystkie fakty.
- Nie jeszcze nie, ale pracujemy nad tym.- otrząsam się z chwilowego amoku i po raz kolejny zerkam w stronę baru.- A jak u was... Cholera, Jeff! To nie ma sensu, tylko spójrz na tych ludzi, przecież większość z nich jest nawalonych i ledwo stoi na nogach, naćpanych pewnie też...- pochylam się nad stołem i zerkam na niego wyzywająco.- Nie warto, aż tak bardzo się fatygować, skoro DRESZCZ pogrywa z nami, odkąd tylko weszliśmy do labiryntu, nie uważasz?- opadam z powrotem na skórzaną kanapę.
- Dlatego musimy zmienić zasady gry.- przełyka głośno ślinę i milczy przez ułamek sekundy, najwyraźniej próbuje zebrać myśli.- Skoro zabawiają się z nami od kilku lat. Zmieńmy to i zacznijmy grać ich kosztem.- dodaję pewnie, a ja wpatruję się w niego jak w obrazek. Trawię wszystkie słowa i próbuję sklecić w konkretną całość.
- Masz rację Jeff.- odpowiadam, dochodząc do wniosku, że niezręczna cisza powoli zakrada się pomiędzy naszą dwójkę i zaczyna zagęszczać atmosferę.- Jeżeli wpadnę na konkretny pomysł, będziesz pierwszą osobą, którą wtajemniczę w plany.- chrząkam i zatrzymuję go, zanim zdąży zniknąć pomiędzy wirującymi na parkiecie ludźmi. Mimochodem mój wzrok kieruję się w stronę baru, przy którym trwają główne rozgrywki.
Stoję na czatach, ale tym razem bez kapelusza, który, choć idealnie wtapia się w tło, moim skromnym zdaniem przyciąga zbyt wiele uwagi, większość zaangażowanych w akcję z pewnością, doszukuje się w tym zagrania taktycznego, które tak naprawdę nie istnieje. Najdelikatniej rzecz ujmując, rzuciłam go w kąt z obawy, że John rozpozna we mnie dziewczynę, siedzącą przy stoliku i zacznie węszyć w tym podstęp.
- Podsumowując...- odzywa się Minho, przecierając dłońmi twarz.- Chcesz rozegrać to w najbardziej bezpieczny i oczywisty sposób, na jaki tylko można wpaść?- podnosi twarz z ukrycia, a jego głos na powrót staje się w pełni zrozumiały.
- Strategiem wojennym z pewnością nie zostaniesz.- prycha z niedowierzaniem Jeff.- To jest twoim zdaniem genialny pomysł? Obmyślałaś go ponad godzinę, a równie dobrze wpadłbym na to w ciągu pięciu minut.- dodaję wyraźnie rozczarowany, rzuconą przeze mnie propozycją.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...