~Xll~

656 28 0
                                    

-Mam pomysł-powiedział Thomas zatrzymując się na chwilę,jejku nareszcie chodził tak już od dziesięciu minut a ja powoli dostawałam oczopląsu.

-Jaki?-zapytałam z nadzieją w głosie.Chłopak usiadł na przeciwko mnie.

-Pomyślałem sobie,no wiesz oprócz ciebie i Newta na zieleninie pracuje jeszcze dziesięć osób-kiwnęłam głową-może pomogłabyś dzisiaj Patelniakowi boroczek zawsze sam musi się wszystkim zajmować,a pewnie przydałaby mu się drobna pomoc-położył się na trawie tak jakby wyczerpała go tam wypowiedź.

-W sumie czemu nie i tak nie mam nic ciekawego do roboty.

-Świetnie-zerwał się z ziemi i ruszył w stronę kuchni.Przed chwilą pokładał się na trawie a teraz gna jak opętany,muszę trochę przyspieszyć jak chcę go dogonić.

-Tommy,zaczekaj-w końcu udało mi się go do gonić-Patelniak wie?-zapytałam.

-Tak gadałem już z nim na ten temat-uśmiechnął się.

-A to w porządku,wiesz co będę tam robić-zapytałam licząc na jego odpowiedź.

-Pewnie przygotuje ci listę rzeczy które masz zrobić-powiedział-też tak miałem-dodał.Weszłam do kuchni przy blacie stał Patelniak w swojej czapce kucharskiej i słynnym fartuszku w zielone groszki.Stał do nas tyłem i poprawiał słoiki na regale.Kiedy usłyszał że wchodzimy odwrócił się z gracją i poprawił czapkę spadającą mu z głowy.

-Hej Fry-przywitał się Thomas-przyprowadziłem ci pomoc-uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.

-To świetnie-zaklaskał w dłonie czarnoskóry-zapraszam za mną-pokazał mi ręką w stronę drzwi.Przekroczyłam próg i znalazłam się w królestwie Patelniaka,zamórowało mnie wyobrażałam to sobie trochę inaczej zawsze uważałam go za schludną i czystą osobę to co tutaj zobaczyłam zaskoczyło mnie.W zlewie piętrzyły się stosy brudnych naczyń,misek, garnków,talerz i strach pomyśleć czego jeszcze,blaty były całe brudne i usyfione a o kuchence nawet już nie wspomnę jak on może pracować w takich warunkach.Oj to dzisiaj czeka mnie kilka godzin sprzątania pomyślałam przerzucając warkocze na plecy.Jeśli uwinę się z tym do wieczora będę bardzo szczęśliwa powoli zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno podjęłam dobrą decyzję co prawda spodziewałam się małego bałaganu ale nie aż tak wielkiego westchnęłam głośno,no cóż muszę się z tym szybko uwinąć Thomas wspominał coś o wieczornym ognisku chętnie bym na nie poszła ale z Newtem jeżeli nie wróci nie wybaczę sobie tego,po prostu on jest dla mnie najważniejszą osobą w całej strefie.Może nie jest to zbyt miłe i przyjazne miejsce do zawierania przyjaźni no ale nic już na to nie poradzę,tylko jeszcze jedna rzecz czy ja jestem dla niego tak samo ważna jak on dla mnie.

-Um,Patelniak kiedy ostatnio sprzątałeś kuchnię?-starałam się o to zapytać delikatnie.
-Nie pamiętam jakieś pięć dni temu-odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha.Nie widzę w tym powodów do radości jak można zrobić aż taki bałagan.
-Dobra,pozwól że tego nie skomentuję co mam zrobić?-zapytałam,zobaczyłam jak wyciąga z kieszeni zwitek papieru I wciska mi go do ręki mówiąc.
-Trzymaj,tutaj masz listę rzeczy jakie masz dzisiaj wykonać,zostawiam cię tutaj a ja zajmę się obiadem.Wyszedł szybkim zostawiając mnie samą w pomieszczeniu.Lekko rozchyliłam pomiętą karteczkę aby sprawdzić co dzisiaj dla mnie przygotował.Przeleciałam wzrokiem po liście jeden pozamiatać i przetrzeć podłogę dwa wyszorować blaty i kuchenkę gazową trzy pozmywać naczynia cztery zamieść kurze.Nie jest aż tak źle mogło być gorzej,ale naprawdę nic dziwnego że nikt nie pracował długo u Frya w on tylko gotuje a ty za niego odwalasz brudną robotę postanowiłam czym prędzej wziąć się do pracy,muszę się pośpieszyć jeśli chcę mieć wolny wieczór.W pierwszej kolejności się myciem myciem ostrożnie wyjęłam naczynia ze zlewu,podzieliłam je na mniejsze partie żeby łatwiej było mi je pozmywać.Po godzinnych męczarniach udało mi się wszystko pozmywać,powycierałam dokładnie naczynia i ułożyłam w szafce.Przetarłam czoło wierzchem dłoni na drugi ogień idzie podłoga dokładnie pozamiatałam podłogę co do jednego okruszka chwyciłam za mopa i wiadro z wodą,dwa razy przejechałam mopem po posadzce cała podłoga była mokra więc postanowiłam wyjść na zewnątrz żeby przeschła,przy okazji zrobię sobie krótką przerwę.Wyszłam na świerze powietrze ułożyłam się wygodnie na trawie zamknęłam na chwilę oczy,słońce przyjemnie grzało mnie w twarz.Poczułam senność powoli odpływam w objęcia Morfeusza,zerwałam się ziemi nie mogę pozwolić sobie na sen dwie godziny temu obiecałam sobie że będę czekać na Newta...
Pov.Newt

Godziny mijały obłoki leniwie płynęły po tafli nieba.Temperatura troszkę się obniżyła ale słońce nadal przyjemnie grzało.Co prawda od rana nie znaleźliśmy już więcej wskazówek oprócz tej jednej.Ale nadal byliśmy zmotywowani do dalszego działania w końcu od naszej wyprawy zależał los całej strefy i to czy znajdziemy wyjście z tego piekła.Przez ułamek sekundy wydało mi się że jest już dość późno więc postanowiłem sprawdzić godzinę.Nawet nie chcę sobie wyobrażać co by się działo jak nie dotarlibyśmy na czas,niezbyt marzy mi się spędzenie miłego wieczorku w objęciach bóldożercy,o cholera przeklnąłem w myślach wskazówki zegara pokazywały godzinę dziewiętnastą trzydzieści.Z tego co pamiętam wrota zamykają się o dwudziestej czyli za dwa kwadranse,tylko czy Minho wie że jest już tak późno.Przyspieszyłem kroku byłem zdesperowany aby dogonić mojego towarzysza,pobiegłem jeszcze szybciej kiedy dostrzegłem jak znika za zakrętem.W lewo w prawo znów ostro w lewo.Moim oczom ukazała się niewyraźna sylwetka Azjaty.Krzyknąłem w jego stronę aby zwolnił.Zatrzymał się gwałtownie a ja nie zdążyłem zahamować dobiłem do jego pleców już po chwili leżeliśmy na ziemi.Sprawnie podniosłem się z posadzki,otrzepałem ubranie z kurzu.Właśnie miałem pomóc mu wstać,wyciągnąłem do niego rękę on tylko ją odepchnął i podniósł się o własnych siłach mrucząc pod nosem coś niezrozumiale.

-Sorry-mruknąłem pod nosem.

-Sztamaku jeden musisz mieć naprawdę dobry pomysł żeby mnie przewracać na ziemię-oburzył się Minho podnosząc plecak z ziemi.

-Wiesz która jest godzina?-zapytałem spokojnie nie chciałem się z nim kłócić nie w tym miejscu.Spojrzał chaotycznie na tarczę zegarka a z jego ust wyleciała wiązanka przekleństw.Poprawił ręką włosy jak to zawsze robił kiedy był zdenerwowany.

-Zbieraj dupę w troki jeśli nie chcesz stać się kolacją bóldożercy-uśmiechnął się nerwowo na co ja parsknąłem śmiechem sam nie wiem co w tym śmiesznego za chwilę możemy stać się pokarmem dla tego paskudztwa a ja się cieszę czasem to naprawdę zastanawiam się czy aby na pewno jestem normalny.Zamilkłem dopiero wtedy kiedy zorientowałem się że zabija mnie wzrokiem.

-Sorki,jakie mamy szanse na bezpieczny powrót do domu-zrobiłem cudzysłów w powietrzu przy ostatnim słowie.

-Na pewno małe jak będziemy tu stać i plotkować,a teraz chodź jeśli ci życie miłe.Klepnął mnie w ramię i ruszył przed siebie.Pędziliśmy ile sil w nogach do zamknięci wrót pozostały nie całe dwa kwadranse,dawałem z siebie wszystko poczułem palący ból w płucach jednak nie dawałem za wygraną,przyspieszyłem jeszcze bardziej poczułem że traę grunt pod nogami i lecę jak długi z piskiem wylądowałem na posadzce ryjąc o beton,poczułem ciepłą ciecz spływającą po policzku...

-Minho nie!-krzyknąłem widząc jak zawraca żeby mi pomóc wstać z ziemi.

-Uważaj!-krzyczałem coraz głośniej,za późno potknął się o ten sam kamień co ja i runął na ziemię.To już koniec pomyślałem.Żegnaj Rusałko...

Pov Anastasia

Pracę u Patelniak skończyłam już piętnaście minut temu,chodziłam pod wrotami w te i nazad czekając na powrót przyjaciela.Mój strach wzrastal z każdą minutą za pięć minut wrota się zamkną a ich nadal nie ma,Mogłam coś zrobić zatrzymać go to wszystko moja wina...

-Anastasia uspokój się-usłyszałam szept Chucka za plecami.

-Jak?mój przyjaciel właśnie walczy o życie-krzyknęłam-przepraszam-wyszeptałam nie chciałam na niego krzyczeć.Poczułam jak łzy napływają mi do oczu.Upadłm na kolana i zaczęłam łkać jak mała dziewczynka.

-Już po nim-wydusiłam między płaczem.

-Wróci-powiedział Chuck-tylko nie możesz tracić nadziei

-Bzdura-przerwałam mu-moja nadzieja umarła wraz z Newtem...

She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz