-O czym nie chcecie mi mówić?-zapytałam po raz drugi w ciągu kilku sekund. -Co nie,my tylko ten...-Azjata zaczął się jąkać.-nie chcemy przed tobą niczego ukrywać.-dodał gestykulując nadmiernie ze stresu. --Przestańcie mnie okłamywać dobrze wiem że rozmawiacie na temat Newta .-powiedziałam poirytowana byłam na nich zła kłamali w żywe oczy. -Musiałaś się przesłyszeć.-ruszył mu z pomocą Thomas. -Jasne i na pewno rozmawialiście o tym że któryś z was nie będzie mógł chodzić.-wystrzeliłam w bok rękę prosto na ich trójkę.-przestańcie robić ze mnie idiotkę. -Dobra chłopaki powiedzmy jej prędzej czy później i tak się dowie.-powiedział Jeff. -No,dobra mów...-westchnął zrezygnowany szatyn.-może lepiej usiądź.-dodał. -Bo chodzi o to że,-zaczął przeciągle ciemnoskóry.-Newt złamał nogę w trzech miejscach i są to dość obszerne i skomplikowane złamania i istnieje dość duże ryzyko ze nie będzie mógł chodzić a tak dokładnie osiemćdziesiąt procent.-dokończył. -Chyba sobie żartujesz!- krzyknęłam.-jest dwadzieścia procent szans że będzie chodził,a wy chcieliście to przede mną ukryć.-darłam się na cały szpital krążąc tam i z powrotem. -Uspokój się,to dla twojego dobra,sama widzisz jaka jest twoja reakcja.Nie chcieliśmy cię martwić.-odezwał się Azjata zachowując spokój co było dość nietypowe jak na jego wybuchowy i opryskliwy charakter. -Jest zaledwie dwadzieścia procent szans że stanie na tę nogę więc nie łudź się nie ma dla niego nadziei.-dodał szatyn starając się ubrać to jak najdelikatniej tylko potrafił. -Wierzę że stanie na tę nogę Chuck powiedział mi że nie można tracić nadziei i ja też jej nie stracę odpowiedziałam zatrzymując się. -On po prostu jest niedoświadczony i głupi.-odpowiedział nerwowo szatyn.Jestem pewna że mówi to pod wpływem emocji on wcale tak o nim nie myśli. -Głupi?!,bo nie stracił nadziei i wciąż wierzy że się stąd wydostaniemy.-odpowiedziałam z goryczą w głosie. -Zrozum to stąd nie ma wyjścia!Gdyby istniało już dawno byśmy je znaleźli i nie latali po labiryncie jak banda klumpów!-krzyknął z wściekłością Thomas już dawno nie widziałam w nim tyle złości jego ciało dygotało od nadmiaru emocji. -Na pewno jest stąd wyjście powiedziałam spokojnie.-W końcu każdy labirynt a swój koniec.-dodałam trzaskają drzwiami z całej siły że o mały włos nie wyłamałam zawiasów.Wyładowałam na nich całą złość.Czemu oni tak szybko tracą nadzieję na wyjście stąd powinni zapewniać innych że będzie lepiej a nie jeszcze bardziej doprowadzać ich do depresji.Pomyślałam idąc w stronę jeziora muszę przemyśleć parę spraw.Po rozmowie z Thomasem miałam mętlik w głowie co jeśli to co on mówi jest prawdą,szybko odepchnęłam od siebie tę myśl.Nagle poczułam jak cały świat wiruje kurczowo złapałam za pień drzewa chcąc uchronić się przed bliskim spotkaniem z ziemią mroczki tańczyły mi przed oczami,poczułam jak zderzam się z trawą i odlatuję.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...