Odpadłam bezsilnie obok Newta który leżał na trawie opierając się głową o pień drzewa,przed chwilą udało nam się odprowadzić Thomasa i Minho na hamaki a że byli kompletnie pijani było to nie lada wyzwanie,na szczęście zasnęli dużo szybciej niż trwało odprowadzanie ich spać.Zresztą uszarpałam się z nimi wystarczająco prowadząc ich przez prawie całą strefę.Newta znam na tyle dobrze i jestem pewna na sto procent że on nie zostawił by ich samych w takim stanie.Zamknęłam na chwilę oczy które kleiły mi się ze zmęczenia,nie powinnam zasypiać na trawie bo potem plecy będą mnie boleć właśnie odpływałam w krainę Morfeusza,kiedy poczułam uścisk w żołądku,uczucie głodu.Muszę coś zjeść bo inaczej nie zasnę,spojrzałam na przyjaciela leżał z zamkniętymi oczami,wyglądał tak uroczo.Budzić go czy nie?walczyłam jeszcze przez chwilę z myślami ale w końcu nie wytrzymałam.Po prostu nie zasnę z uczuciem głodu w żołądku,muszę coś wszamać a jedyną osobą która może mi pomóc jest właśnie Newt.
-Newtie,śpisz?-szepnęłam dźgając go w bok brzucha.
-Nie, coś się stało zły sen?-przyglądał mi się z troską.
-Nie po prostu głodna jestem-odpowiedziałam wpatrując się w gwieździste niebo.
-Ja też...-odpowiedział uśmiechając się pod nosem i zamilkł na chwilę.-mam pomysł...-usiadł na trawie klaskając w dłonie.
-Jaki?Wyczarujesz jedzenie?-zażartowałam.
-Nie taki zdolny to ja jeszcze nie jestem·-parsknął śmiechem.-mój pomysł jest bardziej ryzykowny.-zrobił krótką przerwę w wypowiedzi-włamiemy się do kuchni.-wstał z ziemi i otrzepała spodnie.
-No nie wierzę mój święty chce wejść w nocy do kuchni,złamać zasady panujące w strefie narażając się przy tym per Albyemu,jednocześnie mogąc stracić stanowisko zastępcy przywódcy i nie być już autorytetem dla innych-powiedziałam na jednym oddechu.
-Widzisz Rusałko demoralizujesz mnie.-zaśmiał się wyciągając w moją stronę rękę,chwyciłam ją i z jego pomocą podniosłam się z ziemi,po cichu ruszyliśmy w stronę kuchni.Jak najciszej przekroczyłam próg królestwa Patelniaka starając się nic nie potłuc lub przewrócić.
-To co będziemy omnomnomać?-zapytał stając za moim plecami.
-Proponuję naleśniki...-odpowiedziałam rozglądając się po kuchni w poszukiwaniu czegoś na czym mogłabym je usmażyć.
-Ogey.mi tam pasuje uwielbiam je,to ja może skoczę po składniki.-dodał.
-Ja poszukam Patelni!-krzyknęłam widząc jak znika za ścianą.Podeszłam do szafki na której poprzednio ją widziałam.Próbowałam sięgnąć do górnej szafki była poza moim zasięgiem,zresztą nie dziwię się przy moim jakże wysokim wzroście.Nie do wysokich nie należę zaledwie metr pięćdziesiąt pięć,muszę poprosić o pomoc kogoś wyższego a tu przyda mi się Newt który wzrostem nie grzeszy,ostatnio byliśmy mierzyć się u Jeffa nie pamiętam jakiego wzrostu był blondyn ale wiem że dzieli nas spora różnica.Plaster powiedział mi że potrzebuje tego do celów medycznych, niby ważne jest to przy dobieraniu odpowiedniej ilości leków jakbyśmy zachorowali.Nie znam się na tym może i tak jest,szczerze nie mam zamiaru w to wnikać.
-Newtie,chodź tu na chwilę!-krzyknęłam w momencie w którym pojawił się w progu drzwi cały obładowany składnikami na naleśniki.
-Co jest- mruknął odkładając wszystko na blat.
-Mógłbyś mi podać patelnię?-wskazałam palcem na górną szafkę.
-Ogey-podszedł do szafki wyciągnął rękę do góry,nie musiał nawet stawać na palcach.
-Proszę-powiedział podając mi ją do ręki.
-Dziękuję-odpowiedziałam kładąc ją na blat kuchenny.-zrobię ciasto na naleśniki.Odszukałam w szafce wszystko co jest mi niezbędne i zabrałam się za kręcenie ciasta.Po dziesięciu minutach skończyłam kiedy od tyłu zaszedł mnie Newt.
-Mam coś zrobić?-zapytał kładąc podbródek na czubku mojej głowy.
-Możesz nagrzać olej na Patelni uśmiechnęłam się czego nie mógł zobaczyć bo odwrócona byłam do niego tyłem.
-Się robi Rusałko-oddalił się ode mnie
Wzięłam miskę z ciastem naleśnikowym jednocześnie odszukując w szufladzie chochlę.Podeszłam do pieca gazowego na którym Newt rozgrzewał olej.Przyjemnie trzaskał.
-Chyba już mogę smażyć...-ostrożnie rozlałam olej na Patelnie uważając żeby nie odprysnął mi na rękę.
-To ja przygotuję coś do picia.Talerze szklanki ,widelce.Zniknął za szklanymi drzwiami a ja nadal smażyłam naleśniki nie pamiętam czy kiedykolwiek w życiu to robiłam ale jak na razie szło mi całkiem dobrze.Zdążyłam usmażyć już całą zawartość miski kiedy do kuchni wparował Newt,usiadł na blacie kuchennym obserwując jak odkładam brudne naczynia do zlewu.
-Zostaw to potem umyjemy.-powiedział zabierając talerz z jedzeniem.
-Ogey.tylko nie zjedz wszystkiego.-rzuciłam ze śmiechem doganiając go w progu.Usiedliśmy do stołu i zabraliśmy się za jedzenie byłam już naprawdę głodna.
-Serio,powiedział do niego plaster podaj mi Clinta.-krzusiłam się ze śmiechu.
-No jasne,i tak właśnie powstało określenie Plaster.-odpowiedział wpychając do ust duży kęs jedzenia.
Od pół godziny siedzieliśmy przy stole śmiejąc się do rozpuku z historii,jakie, opowiadaliśmy sobie nawzajem.
-Pamiętasz jak dzisiaj rano pokłóciliśmy się o to że wchodzisz do labiryntu?
-Mhm-mruknął zajadając się nadal.
-Chciałam cię za to przeprosić powinnam cię wspierać,a nie zachowywać się jak totalna egoistka.
-Spoko nic się nie stało.Też chciałbym cię przeprosić,powinienem powiedzieć ci wcześniej.-zagryzł dolną wargę.
-Jesteś wspaniałym przyjacielem wiesz?-zapytałam uśmiechając się pod nosem.
-Czemu tak uważasz?-zapytał lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Popełniłam już tak wiele błędów,mogłam zepsuć naszą przyjaźń nasze wszystkie kłótnie były przeze mnie a ty zawsze mi wybaczał eś,a nie musiałeś mogłeś po prostu mnie zostawić nie przejmować się moimi problemami,a ty jednak byłeś przy mnie wspierałeś mnie,pocieszałeś stałeś się najważniejszą osobą w całym moim życiu,dlaczego zrobiłeś dla mnie tak wiele dla osoby praktycznie ci obcej?-wyrzuciłam to z siebie zasypując go potokiem słów wszystko co ciążyło mi na sercu ujrzało w końcu światło dzienne,poczułam ulgę zrobiło mi się lżej na sercu tak jakby duży kamień który na nim spoczywał nareszcie spadł.Tylko co o tym wszystkim sądził Newt może zrobił to z litości,i tak naprawdę nie byłam dla niego ważna.
-Kiedy spotkałem cię poraz pierwszy nie wiedziałem do końca czy mam ci zaufać,nie znałem cię do końca nie potrafiłem się przełamać,z początku podchodziłem do ciebie sceptycznie i z dystansem ale po krótkim czasie poznałem cię lepiej poczułem że mogę ci zaufać,poraz pierwszy zdarzyła mi się taka sytuacja że z łatwością otworzyłem się przed kimś,stałaś się dla mnie ważna,zostałaś moją przyjaciółką...-urwał i zaczął jeść kolejnego naleśnika.
-Nie wiedziałam że jestem dla ciebie tak ważna...-przerwałam krępującą ciszę bawiąc się palcami ze stresu.
-Jesteś najlepszą osobą jaką poznałem w moim całym klumpiastym życiu,zrobię dla ciebie wszystko o co mnie poprosisz...-uśmiechnął się nieśmiało.
-Obiecaj mi jedną rzecz,teraz ci coś powiem obiecaj mi że nic z tym nie zrobisz.-przyglądałam mu się uważnie.
-Obiecuję.-zamknął na chwilę oczy.
-Już druga osoba czyli Gally,powiedziała mi że to wszystko co się tu dzieje nasz pobyt tutaj jest przeze mnie!wydaje mi się że musi być w tym chodź trochę prawdy.Możesz uznać mnie za wariatkę,ale patrząc na to z logicznego punktu widzenia,nawet moje przybycie tutaj musi mieć jakiś ukryty cel,bo niby czemu jestem tu jedyną dziewczyną.-powiedziałam na jednym oddechu.
-Masz rację.-powiedział po chwili namysłu.-tylko co oni chcą przez to osiągnąć,przez ten labirynt?-posłał mi pytające spojrzenie.
-Nie wiem coś napewno,bo kto dla zabawy zamyka grupkę nastolatków w ogromnym labiryncie pełnym krwiożerczych bóldożerców...-nic nie powiedział tylko ziewnął przeciągle a ja poszłam w jego ślady.
-Śpiący jestem.-mruknął spoglądając w swój pusty talerz.
-Ja też ale najpierw musimy tu posprzątać.-powiedziałam podnosząc się z krzesła.Posprzątaliśmy wszystko.Umyliśmy i powycieraliśmy naczynia które zużyliśmy.Podkładaliśmy wszystkie rzeczy na swoje miejsce,żeby Patelniak,nie dowiedział się o naszym pobycie tutaj,użędowanie w tym miejscu wśrodku nocy to złamanie zasad obowiązujących w strefie,jak to zawsze mawia Newt "dopóki jestem zastępcą przywódcy tej kupy klumpu będziecie przestrzegać zasad,tylko one trzymają nas przy życiu".Przemieżaliśmy ciemną polanę,śmiechy i rozmowy streferów cichły mało kto siedział już przy ognisku.Nawet nasze zdążyło już zgasnąć,a popiół został rozwiany przez wiatr.Położyłam się na hamak,byłam tak zmęczona że po zaledwie paru sekundach odpłynęłam w krainę Morfeusza.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...