~XXX~

342 14 0
                                    

-Nie to nie może być prawda!-krzyczy Azjata uderzając pięścią w ścianę.Po chwili odsuwa się od ściany.Syczy pod nosem z bólu łapiąc się za obolałe kostki u ręki.Przygląda się przez chwilę pocharatanej ręce z uszkodzonej skóry leci krew.Mruczy pod nosem coś niezrozumiałego i zaczyna przepychać się w stronę drzwi.

-Wpuść mnie tam słyszysz!-za wszelką cenę stara się przepchnąć do drzwi w których stoi Jeff.Czarnoskóry stoi w progu i zamyka skośnookiego w szczelnym uścisku.Przez dłuższą chwilę siłują się między sobą.Do momentu w którym do akcji nie wkracza szatyn.Brutalnym szarpnięciem odciąga czarnowłosego od Jeffa.Chwytając go za biały podkoszulek popycha na jedną z ścian.

-Minho uspokój się!-wydziera się na niego rzucając oskarżycielskie spojrzenie.

-Nie widzisz, że on kłamie.-syczy zdenerwowany.-Wpuść mnie i to już!-z powrotem stara się dotrzeć do środka za wszelką cenę.Rozpycha się barkami na prawo i lewą próbując odetchnąć na bok niewzruszonego Jeffa.Ostatkiem sił podnoszę się z podłogi.Wstaję i chwiejnym krokiem zblirzam się w stronę Azjaty.Ocieram łzy rękawem bluzy.Płacz przesłania mi widok obraz jest zamazany i niewyraźny.Kilka razy wypuszczam powietrze z ust starając się zapanować nad emocjami.Ręce drżą mi że zdenerwowania a serce ściska się z żalu i bezradności, może nie miałam z Albym bardzo dobrych kontaktów jednak czuję się jakbym straciła kogoś naprawdę bliskiego był naszym przywódcą od dawna.Żądził całą strefą już jak tutaj przybyłam.Podobno był drugim przywódcą pierwszy był Nick.Dowiedziałam się o tym zupełnie przypadkiem przechodząc obok kuchni.

-Proszę cię on nie żyje nie przywrócisz mu życia,szarpiąc się z Jeffem.-zaczynam że spokojem na granicy załamania.

-Ty też naprawdę?-irytuje się.

-Do cholery jasnej on umarł.Zrozum to wreszcie.Umarł!-literuję ostatnie słowo wstrząsając jego ramieniem.Wybucham płaczem i z powrotem osuwam się na ziemię.Jestem wyczerpana mam wszystkiego po dziurki w nosie.Czemu akurat teraz kiedy potrzebuję Newta nie ma go przy mnie?
~~~~~~~~
W bazie jak zwykle panował harmider i zamęt.Każdy starał się głośno przedstawić innym swoje zdanie.Przez co głosy wszystkich opiekunów zlewają się ze sobą zamieniając w jeden wielki i niezrozumiały bełkot.Kolejne z zebrań zwoływanych w przypadku nieoczekiwanych wydarzeń.Nieuchronnie leci w dół na łeb na szyję, spisując chęć przeprowadzenia swobodnej dyskusji na straty.Błagalnie patrzę na Newta usiłującego uspokoić rozszalały tłum.Blondyn stoi na środku sali gestami dłoni starając się doprowadzić do porządku rozszalałą bandę.Jak na razie bez skutku.Zebrani traktują go jak powietrze ignorując prośby o zachowanie zasady prawa głosu.Gdzie jedna osoba mówi a reszta uważnie słucha.Potrafię zrozumieć, że ostatnie wydarzenia wstrząsnęły innymi w końcu Alby odszedł od nas zaledwie trzy dni temu.Szok i smutek spowodował u streferów lekkie podupadnięcie na duchu.Nie ma teraz osoby która nie chodziła by wzburzona.Jednak mogliby dać Newtowi szansę.Jest naszym przywódcą bardzo krótko i nie ma jeszcze doświadczenia.Wznoszę oczy ku górze wręcz błagając o litość.Ciągłe przekrzykiwanie i tak nic nie daje.Jedynie pogarsza sytuację w której aktualnie się znajdujemy.Z cichym westchnieniem poprawiam się na krześle.Zapowiada się naprawdę długi poranek.

-Cisza!-słyszę donośny głos jasnowłosego.Echem odbija się od ścian.Z zaskoczenia podskakuję w miejscu.Ze zdziwieniem wpatruję się w Newta jak urzeczona.Po raz pierwszy widzę go w tak stanowczej odsłonie.Nie jestem wstanie pojąć całej tej sytuacji.Ale podoba mi się jego stanowczość i muszę to przyznać.Po raz pierwszy jestem w stanie stwierdzić to po zaledwie kilku sekundach.Jak widać nie tylko na mnie wywarł on wielkie wrażenie.Głosy stopniowo zanikają aż po zaledwie kilku sekundach jest już zupełnie cicho.Mogła bym przysiąc iż z łatwością da się posłyszeć przelatującą muchę.Wszyscy wpatrując się w blondyna uważnie.Jakby chcieli wypalić w nim dziurę wzrokiem.

She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz