- Pośpiesz się!- warknął mężczyzna z bronią, wbijając mi lufę pistoletu prosto w plecy. Popchnął mnie do przodu, przez co zatoczyłam się przez ułamek sekundy, ale na moje szczęście dość szybko odzyskałam równowagę. Wszyscy popędzają nas i zmuszają do znacznego zagęszczenie ruchów jakby w obawie przed czymś. A tak właściwie to przed kimś? Bo co innego potrafi spędzać sen z powiek, lepiej, niż wymagający dowódca?a, w rozmowach między naszymi oprawcami udało mi się wychwycić lekkie zdenerwowanie, a może nawet coś na po dobę kompletnego przerażenia? To wszystko jest bardziej pogmatwane, niż mogłoby się wydawać i mam nadzieję, że w krótkim czasie dowiem się co tutaj, jest nie tak, ponieważ zdecydowanie coś jest na rzeczy.
- No nareszcie.- w oddali niósł się, dźwięczy i melodyjny Kobiecy głos? Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z kim mamy do czynienia. Nie wiem do kogo, należy, ale mogę przysiąc, że w jej tembrze i barwie jest czynnik powodujący zdenerwowanie, nie umiem tego uzasadnić, ale ma w sobie to coś, przez co czuję wszechogarniającą obawę. Patrzę przez chwilę przed siebie, wykonując serię kilku szybkich wdechów i wydechów, w celu uspokojenia organizmu.
- Jorge będzie uradowany, mając na wyłączność pionki Dreszczu.- z mroku wyłoniła się kobieca postać, wysoka i szczupła, dużo wyższa ode mnie, co nie jest zbyt wielkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę mój niezbyt pokaźny wzrost. Przerzuciła długie brązowe włosy przez ramię, obserwując mnie z zaciekawienie ciemnymi tęczówkami.- Za mną machnęła ręką, odwracając się w stronę, z której uprzednio przyszła i z moich domysłów wynika, że zaprowadzi nas do swojego szefa, jeśli tak mogę nazwać tego całego Jorge, kimkolwiek jest. Prowadzący mnie strażnik po raz kolejny wbił lufę w mój tył i tym razem nie miałam siły ani ochoty z nim walczyć, ponieważ wydawało się to raczej zbędne i przywodziło na myśl bicie głową w mur. Serce podskoczył mi do gardła, gdy z ciemności wyłoniła się paskudna sylwetka poparzeńca. Chciałam uciekać ile sił w nogach, już raz miałam z nimi odczynienie i w najgorszych koszarach wyobrażałam sobie ponowne spotkanie z tymi krwiożerczymi bestiami. Krzyknęłam mimo woli, zasłaniając głowę związanymi rękoma, chciałam jakkolwiek uchronić się przed atakiem.
- Nie narób w gacie ze strachu.- usłyszałam perfidny duszący śmiech prowadzącego mnie strażnika. Podniosłam głowę, chcąc zbesztać go za zachowanie, jednak jednocześnie byłam w ciężkim szoku, słysząc panujący od niego spokój, podczas gdy ja miałam ochotę skulić się w kłębek i położyć na ziemi.- Jest uwiązany.- dodał pobłażliwym tonem. Przełknęłam ślinę, patrząc przed siebie, a chwilę później słyszałam dźwięk poruszanego w szybkim tempie łańcucha oraz zgrzyt metalu trącego o metal. Mężczyzna szarpała się w przód i w tył podejmując bezskuteczne próby pochwycenia mnie za włosy, ale ku mojej uldze łańcuch był na tyle krótki, że jedynie mógł sobie o tym pomarzyć. Zmarszczyłam lekko brwi, odwracając się z odrazą, kiedy z jednego oka wydobywały się paskudne robale, a zaschnięte brud i krew tworzyły naokoło gałki ocznej dość grubą skorupę. Zdecydowanie nie chciałam tego widzieć, przełknęłam ślinę, powstrzymując się od zwrócenia na buty wszystkiego, co do tej pory zjadłam, choć nie było tego zbyt wiele.
Pomieszczenie, które nazywano gabinetem Jorge, było w rzeczywistości średnich rozmiarów pokojem oświetlonym przez stojące na komodzie lampki oraz zawieszoną na suficie świetlówkę, która wydawała z siebie irytujące brzęczenie, doprowadzające mnie do szału po zaledwie minucie spędzonej w środku. Nie był to zdecydowanie pokój na miarę osobistości, za jaką tutaj uchodził. Meble nie pasowały do siebie, a raczej wyglądały jakby, każdy z nich wzięto z innego domu, a następnie umeblowano nimi gabinet. Jedyną przyjemną dla oka rzeczą, okazał się stojący w rogu pomieszczenia, gramofony, który nie wiedzieć czemu przywodził u mnie myśli o rodzinnym domu.
- No, no kogo my tu mamy.- odezwał się starszy mężczyzna trochę po trzydziestce, podnosząc z miejsca ociężale. Lustrował nas wzrokiem od góry do dołu, jakby był w stanie określić naszą tożsamość, wywiercając dziurę spojrzeniem.- Zabawki Dreszczu.- wypowiedział ostatnie słowo w sposób, który jasno dawał do zrozumienia, że nienawidzi Dreszczu, dźwięk wydobywający się z jego krtani zabrzmiał jak splunięcie, ciążącą na gardle flegmą. Wystarczyło mi zaledwie kilka sekund, aby przyjrzeć się rysom jego ogorzałej twarzy, ciemnym oczom i opadającym na czoło czarnym włosom. Regularne rysy twarzy i zwykły prosty nos, nie powinny wzbudzać lęku, a jednak. Można śmiało rzec, iż w każdym z nich znajdowała się pewna, mrożąca krew w żyłach dzikość połączona z hardym spojrzeniem.
CZYTASZ
She's the last one ever
FanfictionONA była zarówno, pierwsza jak i ostatnia. Nie było, żadnych złudzeń. Pojawiła się nagle i bez zapowiedzi, tym samym zaburzając porządek w całej strefie. Jak to w ogóle możliwe, że wśród grupki streferów, znalazła się dziewczyna? Przecież trafiali...