~XXXVII~

249 13 0
                                    

Z całej siły pociągam za sznury kurczowo trzymające mnie w uwięzi. Początkowo budząc się ze snu nie wiedziałam co się dzieje, nie byłam w stanie złączyć wydarzeń w sensowną całość. Jednak z upływem minut wszystko powróciło jak grom z jasnego nieba. Po raz kolejny upadłam na sam dół, odbijając się głową o brutalną rzeczywistość. Gally jest nieprzewidywalny nie powinien dostać się do władzy. W obecnym stanie stanowi zagrożenie dla innych, nawet nie wiem czy racjonalnie myśli. Wysilam się na kolejne desperackie szarpnięcie. Następne i jeszcze jedno. Wykonuję dłuższą serie kilku szarpnięć. Niestety moja walka na nic się nie zdaję. Opadam z sił wypuszczając powietrze z ust. Przy okazji czuję szczypanie skóry spowodowane próbą uwolnienia się z uwięzi.

-Uspokoisz się wreszcie?-po raz pierwszy od dziesięciu minut zerkam w stronę blondyna. Nie jestem w stanie zrozumieć spokoju jaki ogarnął jego ciało. Ani raz nie starał się wyswobodzić. Z lekka irytuje mnie fakt, iż poddał się tak szybko. To nasza walka, wojna o cele, które stawiamy dość wysoko. Nikt nie wygra jej za nas, to my musimy walczyć z przeciwnościami losu. Potrzebuję czegokolwiek, ostrza, którym przetnę sznury krępujące moje dłonie.

-Nie.Nie możemy się teraz poddać zaszliśmy zbyt daleko.-głos wydobywający się z mojego gardła przepełnia chłód. Z pewnością wyjdę teraz na desperatkę. Rozglądam się w poszukiwaniu alternatywnego rozwiązania. Rezygnuję w końcu z tego pomysł i podejmuję kolejną próbę wydostania się z uwięzi.

-Posłuchaj mnie do cholery jasnej chociaż przez chwilę.-w oczach Newta dostrzegam złość, choć jego głos nie wykazuje tego. Odpuszczam i z niecierpliwością czekam na to co ma do powiedzenia. Sam nic nie robi, a teraz będzie dawał rady. Dlaczego poddał się tak łatwo i zostawił mnie z tym samą? Wstrząsa mną fala rozgoryczenia.

-Wiem, że to co teraz powiem zabrzmi absurdalnie- śmieje się gorzko co według mnie nie za bardzo pasuje do obecnej sytuacji.-ale mamy plan, kiedy Gally tu przyjdzie nic nie rób i udawaj, że się poddałaś.Ogey?-patrzę na niego jak na wariata.

-Chcesz grać na zwłokę, a planu wcale nie ma tak?-zadaję pytanie po, którym wykrzywia twarz w grymasie niezadowolenia.

-Po prostu nic nie rób. Tak, zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji.-zaczyna się tłumaczyć próbując uniknąć moich dalszych wywodów.-Nie mamy innego wyjścia jak tylko go zagadać.-ciągnie dalej.Niechętnie ale jednak przyznaję mu rację, nie mamy broni, nasze ręce są związane skoro ma plan będę się jego trzymać.

-Niech będzie.-wzdycham zgadzając się na jego propozycję. Nie mam nic do stracenia, więc zaryzykuję. milknę po chwili nie chcąc pogarszać i tak cholernie słabej sytuacji. Nie będę robić nic przeciwko Newtowi. Z drugiej strony drażni mnie bezczynność. Pochylam na chwilę głowę starając się usilnie skupić myśli na czymś innym niż drętwiejące mięśnie rąk i nóg. Poruszam nogami w miejscu, aż do momentu w którym puści kurcz. Podnoszę z powrotem głowę czując ból w karku. W naszą stronę zmierza Gally wraz z dwójką budoli. Czarna czupryna jest mi dobrze znana. Zaciskam ręce w pięści przy okazji wbijając paznokcie w wierzch dłoni. Muszę opanować się zanim będzie za późno. Pamiętaj o planie, pamiętaj o planie, pamiętaj o...powtarzam w kółko zachowując tym sposobem trzeźwość myślenia.

-Żadnych gwałtownych ruchów.-czuję lekkie kopnięcie w lewą kostkę. Spoglądam na jasnowłosego uśmiechając się przelotnie.

-Pamiętam.Postaram się nic nie robić.-również odpowiadam szeptem, liczę, że go przekonam choć sama nie wiem jak zareaguję.

-Widzę, że świetnie się bawicie.-do ucha dociera szorstki i nieprzyjemny głos Gallyego. Uśmiecha się szyderczo. Na sam jego widok mam ochotę wyrwać się z uwięzi i rzucić na niego z pazurami. Spuszczam wzrok na buty nie mogąc już dłużej na niego patrzeć. Nawet para starych rozwalających się trampek jest ciekawsza.

She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz