~ll~

1.9K 76 7
                                    

  -Co cię tak śmieszy?-zapytałam, nieśmiało wpatrując się w roześmianą twarz chłopaka.

-Nic, nic -wykrztusił, wycierając łzy z kącików oczu.- A, teraz chodź, oprowadzę cię po naszym domku. -odpowiedział, rysując w powietrzu cudzysłów. Po czym złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą. Nie zwracając nawet uwagi na moją zaskoczoną minę. Strefę wielkości kilku boisk do piłki nożnej otaczały wielki masywne mury porośnięte bluszczem. W każdej ze ścian znajdowały się ogromne szczeliny nazywane przez streferów wrotami. Cała strefa prezentowała się, całkiem dobrze porośnięta była wysoką trawą, która trochę utrudniała, poruszanie się a na jej obrzeżach znajdował się niewielki lasek. Newt pokazał mi wszystkie najważniejsze miejsca w strefie. Między innymi grzebarzysko niewielki gęsty lasek pełniący funkcję cmentarza. Następnym punktem naszej wycieczki była zielenina, w tym miejscu streferzy uprawiają warzywa i owoce. Do najbardziej brudnego i obskurnego miejsca mojego nowego ''domku'' należała, mordownia to właśnie tam jak sama nazwa wskazuje, hoduje się i zarzyna zwierzęta. Na samą myśl o tym ciarki przechodzą mi po plecach. Dowiedziałam się też kilku ciekawych rzeczy o pudle, którym przybyłam do strefy. Podobno co miesiąc stwórcy przynajmniej tak nazywał ich Newt, przysyłają do strefy nowego świeżego. Niestety nikt z nich nie wie skąd i dlaczego stwórcy zsyłają nas w to miejsce. Co tydzień dostajemy zapasy jedzenia, ubrań, środków czystości i innych pierdółek potrzebnych nam do życia.

-Więc...-chrząknął Newt- skoro poznałaś, już strefę przedstawię, pokrótce trzy najważniejsze zasady, jakie tu panują. Pierwsza nigdy nie waż się wychodzić poza wrota, druga szanuj streferów i trzecia pracuj, nie chcemy tutaj darmozjadów.

-Co takiego znajduje się za wrotami, że nie można tam wychodzić -zapytałam zupełnie z innej beczki.

-Cholera. -mruknął pod nosem jasnowłosy.- Przeczuwałem, że o to zapytasz...-położył obie dłonie na moich ramionach i przemówił, patrząc mi prosto w oczy.-Posłuchaj, pod żadnym pozorem nie wchodź do labiryntu, chyba że życie ci niemiłe lub jesteś zwiadowcą.

-Zwiadowcą?-powiedziałam do siebie, gdy tylko spojrzałam, w jego stronę przewrócił swoimi brązowymi oczami.

-Zwiadowcy to najlepsi, najszybsi i najsilniejsi z nas są specjalnie wyszkoleni, aby codziennie wbiegać do labiryntu w poszukiwaniu wyjścia.-odpowiedział niechętnie.

-A tak swoją drogą wspominałeś, coś o pracy co takiego mogłabym tu robić?-zapytałam, wymijając jego wcześniejszą odpowiedź.

-Mamy wiele opcji, możesz pracować jako budol, rzeźnik, plaster, grabarz, oracz lub pomyj. A więc tak rzeźnicy wybijają i obdzierają ze skóry zwierzęta. Budole tworzą, wszystkie budynki znajdujące się w strefie są bardzo silni, ale trochę gorzej u nich z pomyślunkiem. Plastrzy to nasi lekarze. Oracze zajmują się uprawą pól na zieleninie. Grabarze kopaniem grobów i pochówkiem zmarłych a pomyje szorują kible, gdyż do niczego innego się nie nadają.-skwitował Newt.

-Od kiedy mogłabym zacząć pracę?-spytałam pełna zapału i ochoty do działania.

-Od jutra zaczniesz pracować u Winstona, opiekuna rzeźników a po okresie próbnym, kiedy dowiem się która praca idzie ci najlepiej, przydzielę cię do którejś z nich, a teraz chodź, coś przekąsić pewnie jesteś głodna.

-Newt zaczekaj...- pociągnęłam, chłopaka za ramię.- Mogę cię jeszcze o coś zapytać?

-Jasne... wal śmiało.-odwrócił się do mnie twarzą z promiennym uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że w policzkach robią mu się urocze dołeczki.

-Jak długo próbujecie się już stąd wydostać ?-zapytałam niewinnie.

-Dwa lata -odpowiedział ewidentnie zaskoczony moim pytaniem. Jak to możliwe, że codziennie od dwóch lat wysyłają do labiryntu zwiadowców i jeszcze nie znaleźli stąd wyjścia. Może ono po prostu nie istnieje i nigdy nie będzie dane nam się stąd wydostać...

-Próbowaliście wspinać się po bluszczu lub wskoczyć do pud...-od razu zamilkłam, widząc błagalny wzrok Newta.

-Próbowaliśmy wszystko, co wymyślisz, próbowaliśmy.-westchnął lekko poirytowany.-A teraz, jeśli nie masz, już żadnych pytań to chodź. Kiwnęłam tylko głową i poszłam za nim w stronę kuchni. Niestety jedna myśl nie dawała mi spokoju. Co takiego znajduje się w tym labiryncie, że nie chciał mi o tym powiedzieć. Może kiedyś się tego dowiem. Przez całą drogę do kuchni biłam się z własnymi myślami.  


She's the last one everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz