39 rozdział ♔ | Wojenna ścieżka |

846 27 262
                                    

| Zdrada | Wróg na wolności | Interwencja polskiej królowej |

Mrok ukrywał ją pod skrzydłami, pozwalając oddać się rozpaczy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mrok ukrywał ją pod skrzydłami, pozwalając oddać się rozpaczy. Mroźne powietrze owiewało opuchniętą od płaczu twarz, włosy plącząc w kołtuny. Nie zważała na to. Wbijała palce w ziemię, czując dogłębnie, jak każde ziarenko przebija skórę i rozrywa ją, mieszając krew z brunatnym piachem. Wyrywała trawę kępami, godząc piąstkami o kamienie, świadomie zadając sobie ból. Syczała przy tym, jak wąż, czując szczypanie w powstałych ranach i pieczenie, przenikające do każdego nerwu w jej ciele. Mimo tego nie przerywała autoagresji, pozostając jak w transie.

Drżała też z zimna. Niezwykle srogi marcowy wieczór dawał jej się we znaki, a wychodząc jeno w sukni, czuła każdy powiew zimowego wiatru, który w żadnym wypadku nie zwiastował nadlatującej z ptakami wiosny. Przeszywał plecy, wdzierał się w nozdrza, doprowadzając do zawrotów głowy i stopy przenikał, prądami rozchodząc po kościach.

Pragnęła zejść z tego świata w męczarniach jak jej umiłowany synek. Zaznać bólu, który przenikał i jego delikatne ciałko przed wyzionięciem ducha. Z trudem odrywając się od Władzia, wyszła w pośpiechu z zamku, którego grobowa atmosfera ją dusiła, wzbudzając mdłości na samą myśl, iż w komnacie pociech nie leży już część jej serca, a jeno ciałko wykończone chorobą. Teraz zaś chłód dworu jej ulżył, wychładzając pulsującą od gorąca i spazm głowę.

Klęczała pomiędzy żywopłotami, nadzieję żywiąc, iż nikt nie dostrzegł potajemnej ucieczki. Myliła się. Zaraz kroki poczęły intensywniej rozbrzmiewać w ogrodzie, przydeptując kamyki na ścieżce tuż obok.

— Elżbieto! Zaziębisz się! Nie postępuj tak lekkomyślnie — rzekł pełen troski głos, który zniżył się wtem, kontynuując mowę tuż za jej plecami. — Nie możesz zachorzeć. Ludwik i Andrzej cię potrzebują, król również.

Poczuła ciepły oddech na skroni, gdy przybysz przysunął się do niej. Uprzednio zdjął płaszcz, okrywając jej ramiona i przytulając do siebie. Nakierował na tors, rękę umieszczając pod szyją królowej. Złożywszy pocałunek na jasnobrązowych włosach, lekko wsunął ją na kolana, żeby nie siedziała na ziemi.

Spokój przepełnił Piastównę, a serce zatrzepotało silniej, wyczuwszy znajome bicie w piersi przyjaciela. Odetchnęła, przechylając głowę i opierając ją o jego policzek. Czuła się bezpiecznie, czego w tejże chwili bardzo potrzebowała. Głaskał troskliwie poplątane włosy, pobudzając w niej miłe dreszcze. Świstał, próbując uspokoić, boć nieustannie łkała.

— Dlaczego? — wyszeptała zachrypłym głosem. — Dlaczego tak mnie doświadcza, Mroczko? Czym zawiniłam?

Przytulił ją mocniej, ponawiając czuły pocałunek na włosach.

— Wiem, że cierpisz. Wiem, że nienawidzisz, ale po każdej burzy wychodzi słońce, a, Pan nie doświadcza cię bez przyczyny. Musimy pogodzić się z Jego wyrokami. — Uniósł jej dłonie, sprawiając, że zaciskany w nich piach wyleciał, odsłaniając zbrukane krwią i ziemią rany. — Kara, jaką sobie wymierzysz, w niczym nie pomoże. Masz dla kogo żyć, Elżuniu.

Królowa ♔ Piastówna na węgierskim tronie | Elżbieta Łokietkówna |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz