57 rozdział ♔ | Powrót do normalności |

516 19 186
                                    

| Zabawa | Niedoceniony syn Kochankowie 


Wyszehrad, Królestwo Węgier, marzec 1334 r.

Królowa sunęła po parkiecie niesiona przez poły modrej sukni. Podszewka materiału połyskiwała od jasnego atłasu, przypominając obłoki. U nasady ramion suknia mieniła się srebrnymi nićmi. Wraz z dwórkami pląsała w rytm skocznej melodii, wymijając się z nimi po obwodzie tanecznego koła. Uprzednio dokładały do siebie dłonie, a powróciwszy na swe miejsca, obróciły się, ukłon oddając przed panami.

Zapewne świadomie w tańcu Elżbiecie przypadł siedmiogrodzki wojewoda, który przypuszczalnie jako jedyny z wyższych urzędników mógł dorównać jej animuszem. Wszak sprostałby i Wilhelm, acz rozsądniej było nie popychać ich do wspólnego wystąpienia, które mogło zakończyć się taneczną batalią.

Karol nie spuszczał małżonki z oczu. Delikatny pąs i uśmiech od ucha do ucha na niewieścim licu wprawiał w radosne drżenie całe jego ciało. Tańczyła, używając i prawej dłoni, której przestawała się wstydzić. Wspaniały nastrój emanował z niej niczym promienie, rozchodząc się po całej sali. Uderzały przyjemnie w mężowskie serce, wybijające jak raz rytm muzyki, która tak ją pochłonęła.

Co jakiś czas subtelnie krzyżowała z nim spojrzenie pełne trudnej do opisania beztroski. Wrażenie miał, jakby za pomocą tańca i rozpalonych tęczówek przemawiała doń o swej radości z jego powrotu. Naprawdę za nim tęskniła. Tak wszak odbierał to zachowanie lub wolał odbierać. Jeśli jednak chciała przekazać mu co innego, nie chciał tego wyczytać. Wystarczył mu niewysłowiony błogostan Piastówny, która w najwyższej partii melodii zamknięta została w środku koła. Coraz szybciej i szybciej wirowała, ręce rozkładając szeroko, by w końcu spojrzeć w sklepienie i uśmiechnąć się szeroko. Chichot jej i wszystkich obecnych poniósł się po sali, poniechany nagle urwaniem instrumentów.

Karol jako pierwszy wstał, mocno klaszcząc, a w ruch za nim podążyła reszta biesiadników i Stefan siedzący tuż obok, a widocznie zachwycony występem matki. Nieoczekiwanie przed obliczem monarchini pojawił się István Lackfi, najstarszy syn hrabiego Szeklerów. Obił o siebie swe dłonie i zaraz po skoku, opadł na jedno kolano, wyciągając dłoń przed siebie. Figura okazała się sygnałem dla grajków. W ruch poszedł rebec, tak dla Szeklerów charakterystyczna cytra i flet. Melodia wydobywająca się z instrumentów brzmiała nieznajomo, lecz skoczna i żwawa w pacierz poderwała nowe pary do tańca.

Obrońcy wschodnich granic słynęli bowiem z wyjątkowego temperamentu i umiłowania do zabawy. Nie szczędzili sobie przyjemności, zatem na parkiecie pojawiła się równie mocno kontenta Leila w towarzystwie drugiego brata. András w ślad za Istvánem opadł na kolano, brunetka zaś dygnęła zalotnie.

Elżbieta zorientowała się, iż dzieci hrabiego mają być wzorem dla reszty biesiadników nieobznajomionych z ichniejszą tradycją tańca. Odwzajemniła szeroki uśmiech pierworodnego Hermána i uniosła delikatnie poły sukni. Od tej pory nie panowała nad sobą. Góralskie dźwięki niosły ją w bliźniaczych pozach co Leilę. Panowie, uderzając dłońmi w kolana, przeskakiwali z jednego na drugie, krzycząc niezrozumiałe słowa. Wymagało to od nich nie lada siły i koncentracji, co wzbudzało we wszystkich uznanie, a hrabiego napawało dumą. Wtem strażniczka podskoczyła w miejscu, powtarzając ruch w każdą stronę. Elżbieta robiła to samo, obracając się, skacząc i śmiejąc wniebogłosy. Razem cofały się i ruszały w przód, gdy panowie wymijali je, puszczając im figlarne mrugnięcia. Obchodzili się dookoła, stukając głośno podeszwami w posadzkę, co kilka kroków wznosząc się i opadając w ramiona partnera. Bracia Lackfi ujęli dłonie swych partnerek, lewą prawą, a prawą lewą i w wyskokach unosili ręce, zaglądając w zarumienione lica, na koniec energicznie obracając niewiasty.

Królowa ♔ Piastówna na węgierskim tronie | Elżbieta Łokietkówna |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz