51 rozdział ♔ | Umarł król |

667 25 154
                                    


| Zaręczyny | Śmierć | Polowanie |

Wyszehrad, wrzesień 1332 r.

| Dwa tygodnie później |

Wiatr złowrogo wczepił w blond włosy chłodne macki, rozsypując loki bezwiednie po ramionach i twarzy księżniczki. Zaskoczona ogarniała wzrokiem tradycyjnie nieprzystępne lico Selene, która obejmując dłońmi zaokrąglone biodra, wyczekująco stukała podeszwą o kamienną nawierzchnię dziedzińca. Pomruk niósł się po ścianach krużganków, paląc Annie uszy. Coraz szybciej łykała powietrze, chcąc odwlec odwiedziny u królowej, acz kompetentna w swym fachu ochmistrzyni nie chciała jej darować.

— Czego się panienka obawia? Nie pierwszy to raz królowa wzywa. — Selene nie spuszczała z pobladłej Piastówny bacznego wzroku. Wydawał się wścibski i palący, jakoby zdołał wedrzeć się w jej podświadomość. Anna poczuła niemiłe parcie w żołądku. Równocześnie z nim zacisnęła kłykcie na własnym przedramieniu, próbując pozbyć się spięcia w mięśniach. Czuła jak wbija je, a skóra pod nimi poczyna sinieć.

Skinęła delikatnie głową, na co krzepka, jak na swoje lata ochmistrzyni, wskoczyła zaraz żywo na schody. Połykała pod prostą suknią każdy schodek w zatrważającym tempie. Zdawało się Annie, iż kobieta miast jednego stopnia, pokonuje trzy, zmuszając ją do morderczego pościgu. Z jednej strony była za niego wdzięczna, gdyż skupiała się teraz na niezgubieniu jej z pola widzenia, nie rozmyślając nachalnie o powodzie wezwania. Nie na długo wszelako, gdyż zaraz mimowolnie przypomniała sobie ostatnie spotkanie z wojewodą, podczas którego prawiła mu o rodzinie, wuju i niepotrzebnie uniosła się w bezzasadnej złości.

Wypuściła głośno powietrze z policzków, nie wiedząc, czy bardziej z powodu zmożenia, czy reminiscencji jej nieuprzejmych słów. Co też mnie podkusiło! — żachnęła się i nie wiedząc kiedy, zarzuciła ręką, niemal nie trącając jednego z halabardzistów. Odskoczyła, krocząc dalej za Selene, która jeno przewróciła oczami. Jak mogłam wytknąć mu, iż pragnie jeno spowinowacić się z królową moim kosztem?! — karciła się w myślach. Teraz pewno mnie odeślą i jedyne co mi pozostanie po wyszehradzkim dworze to hańba. Że też nie wystarczą nam ciągłe zdradzieckie knowania mego brata za plecami wuja. Wstyd. Matka się w grobie przewraca.

Urwany pisk wyrwał z jej gardła, gdy dotarły do masywnych wrót, a ona uderzyła niezdarnie w plecy ochmistrzyni. Rozejrzała się, uświadamiając sobie, iż prowadzą do kancelarii królowej, a nie jej komnat. Przeżegnała się, odpędzając z trudem drażniące myśli, choć w głowie rozbrzmiały jej na odchodne ostatnie słowa Tomasza „Widać, żeś z Piastów. Jesteś równie porywcza". Zdawało jej się, iż ta niechlubna cecha najtrafniej opisuje wszystkich członków jej rodu. Wiedziała już, że i sama węgierska królowa nie ustępowała charakterem najbardziej zaciętym Piastom.

Wzięła głęboki wdech i weszła sama do środka. Uderzył w nią zapach ksiąg i swąd wypalonych świec. Powiodła spojrzeniem po pomieszczeniu, natrafiając na szare tęczówki emanujące ciepłem. Zdziwiła się, bo ich ostatnia rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych, teraz zaś Szécsényi wydawał się dziwnie zadowolony.

Nie mogąc znieść wyrazu jego twarzy, skrzyżowała spojrzenie z królową. Patrzyła na nią uważnie, brodę opierając na dłoni. Podeszła do stołu, przy którym spoczywała i pokłoniła się stosownie. Zaraz jej uwagę zwrócił rozwinięty zwój u dołu podbity pieczęcią. Skręciła głowę, mając nieodparte wrażenie, iż jest jej znajoma. Elżbieta musiała to dojrzeć, gdyż zaraz zasłoniła ją ręką, opierając się na łokciach.

Królowa ♔ Piastówna na węgierskim tronie | Elżbieta Łokietkówna |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz