20 rozdział ♔ | Lilia, Orzeł i Lew |

1.3K 39 249
                                    

♔

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wyszehrad, Królestwo Węgier, lipiec 1326r.

Nucąc piosnkę, w ramionach tuliła synka, krążąc z nim po komnacie. Ślepia równie ciemne i tajemnicze co matczyne tęczówki, wodziły za nią, z wolna klejąc powieki do siebie. Był zgoła odmienny niż pozostali dwaj bracia, ku uciesze Piastówny z każdym dniem upodabniał się do niej, a nie do Karola. Patrzył ospałymi, dużymi oczkami, na razie czarnymi i tak bardzo magnetycznymi. Miała wrażenie, jakoby patrzyła na własne odbicie z lat dziecięcych. Oczka tak niewinne miast z upływem czasu wytracać kolor, jeszcze bardziej się przyciemniały, co bardzo ją cieszyło. Puszczając kosmyk długich włosów, do ustek przystawił rączkę, lekko wpychając ją do środka. Śmiejąc się z tego, nie ustawała w śpiewie, jeno małe paluszki podtrzymując, odciągała od purpurowej twarzy. Pora nie było późna, lecz odpowiednia dla królewicza liczącego kilkanaście niedziel. W końcu zimy urodzony, pierwszą wiosnę już przeżył, doświadczając teraz smaku lata.

Przez moment patrząc w omalże śpiące lico Ludwisia, zastąpione zostało obrazem starszego jego brata, w wielkich bólach rodzonego i równie tak utraconego. Gładziła drobny, lodowaty i blady policzek, przypatrując okrągłym, błękitnym tęczówkom świdrującym jej duszę. Drżąc z wypełniających jej umysł wspomnień, ścisnęła mocno powieki, przytulając pogrążone we śnie ciałko. — Nie pozwolę was skrzywdzić. — Otwierając ponownie oczy, kątem ujrzała postać stojącą przed drzwiami.

— Pani, wzywałaś. — Dygając w miejscu, Klara podeszła bliżej.

Kiwając przychylnie głową, ucałowała czółko malca i nie odrywając od niego wzroku, poczęła przemierzać komnatę wprost do kołyski stojącej w jej drugim końcu. Alkierz był to królowej, zapowiedziała bowiem, że dopóty Ludwik wiosny nie ukończy, sam w swej komnacie nie pozostanie. Potem zaś wcale samotnie spać nie będzie, gdyż dołączy do brata i odtąd razem w jednej komnacie mieszkać będą. Tak również i ze starszym synem postąpiła, lecz on jeno do szóstego miesiąca pod jej opieką pozostawał, boć król od matczynej piersi pragnął go oderwać i zacząć na swego dziedzica od najmłodszych lat szykować. O niego jednak myśli miała spokojne, jako najstarszy potomek był pilnie strzeżony, nic mu zatem nie groziło.

Przykrywając Ludwisia, znak dała piastunce o swym wyjściu — Hera, ciesząca się zaufaniem króla, wraz z zaufaną dwórką królowej piastowała królewskim synom. — Unosząc poły sukni, Elżbieta bezszelestnie wyszła, zabierając z sobą Klarę. Wchodząc do dziennej komnaty, sięgnęła po napar od medyka i usadawiając wygodnie na krześle, ręką nakazała usiąść dwórce naprzeciw niej. Zwilżając usta naparem, zmrużyła oczy, przyglądając się jej dokładnie.

— Kochana Klaro, tylko tobie mogę w pełni ufać z grona mych węgierskich towarzyszek. — Rzekłszy to, odstawiła kielich i splotła palce pod piersią, opierając łokcie o oparcia. — Musisz mi pomóc.

Królowa ♔ Piastówna na węgierskim tronie | Elżbieta Łokietkówna |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz