Prolog ♔ pierwsza lekcja

1.7K 68 26
                                    

Klasztor Sióstr Klarysek, Stary Sącz, początek 1312r.

Wnętrze klasztornej celi wypełniał półmrok. Łoże stojące na lewo od wejścia pomimo późnej pory, było nienagannie pościelone. Na pobliskim stoliku leżał modlitewnik, okryty starannie wyżłobionym różańcem. W powietrzu szerzył się zapach zaledwie przed chwilą zdmuchniętej świecy. 

Przy niewielkim oknie w narożu pomieszczenia, stała zgrabna, niewysoka postać. Młódka o długich, lekko pofalowanych, bladobrązowych włosach opadających na łopatki, zdawała się pogrążona w zadumie. Księżyc rozświetlał szczupłą twarz, czyniąc ją jeszcze bledszą, niemal kruchą. Grymas zaś uparcie nie schodził z jej wąskich ust, gdy nieustannie próbowała rozwikłać trapiącą ją myśl. 

Delikatnie, wręcz z wrodzonym wdziękiem, odchyliła głowę, kierując czarne spojrzenie na skrzypiące w mroku drzwi. Do pomieszczenia potajemnie wślizgnęła się młodziutka zakonnica, której wizyta wcale nie zdziwiła długowłosej. Młódka, a wprawdzie książęce pacholę ledwie co odrosłe od ziemi, wykrzywiło usta w lekki uśmiech.

— Adelo? — zagadnęła przybyłą, nieco starszą dziewczynkę. — Czyżby księżyc nie dawał ci zasnąć? 

Klasztorna towarzyszka zachichotała, porozumiewawczo kiwając głową, obie bowiem były wrażliwe na magię wielkiej kuli, rozświetlającej czarny nieboskłon. Ostrożnie zamknęła drzwi w obawie przed wielebną siostrą, wiernie pełniącą straż nad książęcą córką. Przykładając ucho do drzwi i upewniając, że jej nocna włóczęga została niedostrzeżona, odetchnęła z ulgą, podchodząc do okna. Stojąc naprzeciw siedmioletniej księżniczki, bacznie wlepiała zielone tęczówki w jej pobladłą twarz. Bystre źrenice rozszerzyły się zaraz, dostrzegając w niej strapienie.

— Elżbietko, czy znowu roztrząsasz ową sprawę? — spytała otwarcie, podchodząc bliżej.

Głęboko wzdychając, Piastówna przytaknęła, spuszczając głowę. Pomimo młodego wieku, dziewczynka dobrze orientowała się w sytuacji, a siostry zakonne informowały ją o wszystkim, co miało miejsce w Krakowie. Jednakże od przeszło pół roku głowę zaprzątała jej jedna myśl, a raczej nurtujące pytanie, którego nie potrafiła zdusić w sobie.

— Tak wiele miesięcy minęło od ponurych wydarzeń w Krakowie¹, przez które byłam zmuszona wyjechać — zaczęła drżącym głosem, podnosząc błyszczące oczy na towarzyszkę. — Matka była nieugięta, odesłała mnie, choć me rodzeństwo zatrzymała przy sobie. 

— Źle ci tu, pani? Staramy się...

— Wiem kochana Adelo. — Elżbieta nie dała jej dokończyć. — Jestem wam niezmiernie wdzięczna za okazywaną troskę i staranną naukę. To nie z waszego powodu co noc się frasuję. Wiesz o tym, prawda? — kończąc, wręcz niewyczuwalnie dotknęła jej ramienia.

— Wiem, ale nie możesz nadal zadręczać się pytaniami. Niczego dobrego to nie przyniesie, jeno smuci nieustannie twe serce.

Przez krótką chwilę milczały, wpatrując się w oślepiający blask księżyca. Adela pragnęła coś jeszcze rzec, lecz nie była pewna, czy może pozwolić sobie na taką uwagę, towarzyszyła przecie młodej księżniczce. 

— Jeśli mogę... — Skinienie Elżbiety dodało jej odwagi. — Moja matka niegdyś służyła Bogu w jednym z krakowskich kościołów. Często mówiła o księżnej Jadwidze i jej niezwykłej pobożności. Nie znam twej matki osobiście, mogę jeno nakreślić jej charakter z opowieści — Adela przerwała nagle.

Królowa ♔ Piastówna na węgierskim tronie | Elżbieta Łokietkówna |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz