89. Świeżo upieczona para

372 18 5
                                    

CHARLOTTE POV.

Stało się. Po zdecydowanie zbyt długim czasie, ponownie dane mi było skosztować ust Steve'a Rogersa. Były dokładnie takie jak zapamiętałam. Niebywale miękkie, ciepłe i w dodatku smakowały goframi z truskawkami. Sam pocałunek był dość krótki, bo przerwany przez mojego psa, ale co najważniejsze był też zainicjowany przez Steve'a. Kapitan przypieczętował nim swoją chęć do bycia w związku z pół kosmitką. Tooo... Znaczyło dla mnie znacznie więcej niż mogę wyrazić słowami. Być nawet może więcej niż poproszenie Furry'ego o przepustkę dla mnie na ten wieczór.

Po wszystkim, gdy emocje nieco opadły, wróciliśmy do wieży. Przemierzając chodniki w drodze powrotnej, trzymaliśmy się za ręce, ukradkiem nieustawieni uśmiechając do siebie nawzajem, niczym para zakochanych w sobie nastolatków, tuż po pierwszym pocałunku. Motyle jakoś nie chcąc opuścić mojego brzucha, a w momencie, gdy stoję już pod drzwiami do swojego pokoju zaczynają wariować. Muszę jednak ostudzić ich zapał.

Steve jeszcze zdecydowanie nie jest gotowy, na to czego się domagają. Ja z resztą też nie. Mimo tego muszę zadać mu pewne pytanie.

- Zostaniesz? - gdy je wypowiadam, patrząc mu prosto w oczy, mój głos jest niemalże szeptem. W tym samym momencie wpuszczam Alfreda do sypialni, uchylając nieco od niej drzwi.

Chcę mieć go blisko siebie. Bezkarnie i wprost cieszyć się jego obecnością. W końcu nareszcie jest mój. Mój chłopak. Steve Rogers. Kapitan Ameryka... Jejku.

Patrzy na mnie nieco zdezorientowany.

- Że niby... Do końca wieczoru, czyyy...

Uśmiecham się szeroko, lekko rozbawiona jego miną.

- Do rana. I nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego Rogers - nakreślam od razu jasno. - Chodzi mi tylko o wspólne obejrzenie jakiegoś filmu, albo serialu i grzeczne położenie się spać obok siebie.

- Niczego sobie nie wyobrażam - mówi od razu, wciąż lekko zaczerwieniony na policzkach. - To raczej inni to robią iiiiii... Wiem, że potrafi być to dla ciebie niekomfortowe.

"Z tego co widziałam, dla ciebie bardziej Steve."

Powstrzymuję się przed powiedzeniem mu tego. Nie chodzi mi o ciągnięcie tego tematu, tylko o rozwianie jego wątpliwości.

- Odrobinę... - przyznaję, chwytając go za obie dłonie. - Ale jakoś nie za bardzo się tym przejmuję. Zwłaszcza teraz... - staję na palcach, aby złożyć na jego ustach, krótkiego całusa. - Kiedy to prawda.

Uśmiecham się do niego, najbardziej promienie, dumnie i jednocześnie zachęcająco jak tylko potrafię. Nie chcę przed nikim kryć swojego szczęścia. Przed nim zwłaszcza.

Ponieważ to on jest moim szczęściem.

Przez dłuższą chwilę patrzy mi po prostu w oczy, uśmiechając się dość nieśmiało. Nagle ściska nieco mocniej moje dłonie, tylko po to, aby je unieść do swych ust. Przez moją głowę przemyka wspomnienia naszego pierwszego oficjalnego spotkanie w ruinie restauracji. Przechodzi mnie dokładnie taki sam, ciepły, przyjemny dreszcz jak wtedy, gdy jego usta spotkały się na ułamek sekundy z moją skórą. Tym razem przykłada je do niej nieco dłużej, a już na pewno znacznie mocniej niż wtedy.

- Więc co proponujesz jako seans na dziś? - pyta, opuszczając moje ręce.

Wciągam go do swojego pokoju, zasuwając za nami drzwi. Do moich uszu od razu dociera dźwięk wyjadającego ze swojej miski resztkę suchej karmy Alfreda. Steve zsuwa szybko z siebie swoją skórzaną, ciemną kurtkę, pod którą znajduje się granatowa koszula w kratę. Czy wspominałam jak bardzo go w nich uwielbiam, zwłaszcza w tym kolorze? Ja w tym czasie ściągam swój słomiany kapelusz i buty.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz