STEVE POV.
Aptekarka była dość zdziwiona, gdy nagle do budynku weszła dwójka widocznie poddenerwowanych ludzi i poprosiła ją o pałeczki do uszu, rękawiczki jednorazowego użytku, pęsetę lekarską, oraz różnego rodzaju odczynniki służące do pobierania między innymi śladów genetycznych. Z dość skonsternowaną miną przyniosła nam wszystkie wymienione przez Romanoff rzeczy. Nie zadawała przy tym zbędnych pytań. Ja tylko się cieszyłem, że lokal był pusty, dzięki czemu uniknęliśmy spojrzenia zbędnych gapiów.
Od kiedy wyszliśmy z apteki z potrzebnymi rzeczami i wsiedliśmy do auta Nataszy, zapadła między nami całkowita cisza, zagłuszana tylko przez prace silnika i moje rytmiczne uderzanie palcami o drzwi samochodu. Rosjanka bacznie i w skupieniu prowadzi swojego Corvetta. Jakby była w nim całkiem sama. Nawet na mnie nie zerkanie.
Nie dziwię jej się. Strasznie ją potraktowałem, tylko dlatego że chciała pomóc mnie i Charlie. To prawda że często wtrąca się w nie swoje sprawy, ale nigdy nie robi tego ze złymi intencjami. A ja w przypływie emocji strasznie na nią nakrzyczałem. Mimo tego nie zawahała się mi pomóc w odnalezieniu blondynki.
Gdyby nie zaistniała sytuacja przez dłuższy czas by mnie pewnie unikała. Sam jeśli istniała by taka możliwość uciekł bym od siebie jak najdalej. Stało się jednak to co się stało. Charlie zniknęła i zostaliśmy tak naprawdę zmuszani, aby mimo nieprzyjemnej wymiany zdań między sobą, znów zacząć współpracować.
Stajemy przed przejściem dla pieszych na czerwonym świetle. Romanoff odchyla swoją głowę, opierając ją o zagłówek fotela, czekając aż będzie mogła ruszyć. Wiem że daje mi w ten sposób znać, iż oczekuje aż w końcu się odezwę i ją przeproszę. Wydaje mi się przez chwilę że nawet zerka na mnie ukradkiem. No znam się co prawda na kobietach, ale Bucky od zawsze twierdził, że one nigdy nie mówię o tym czego chcą wprost, tylko wysyłają mężczyznom subtelne wygnały. Chyba właśnie je odebrałem, a nawet jeśli się mylę... Nat i tak zasługuje na przeprosiny. Może wtedy poczuję się chociaż odrobinę lepiej.
- Jestem ci naprawdę wdzięczny, za to że pomagasz znaleźć Charlie - zaczynam, przestając wyglądać przez okno. Zamiast tego zaczynam patrzeć na rudowłosą. Wyraz jej twarz nie zmienia się pod wpływem moich słów. Jedyne co robi, to spuszcza na chwilę wzrok z ulicy przed sobą.
- Daj spokój Rogers - odpowiada w końcu. Stara się nie okazywać po sobie niczego. - Nie ma o czym mówić.
- Nie prawda - kręcę lekko głową. - Po tym jak na ciebie nakrzyczałem mogła byś po prostu odmówić. Niektórzy by tak zrobili - ludziom z wielką łatwością przychodzi odwracać się plecami do innych, czasem nawet bez powodu.
- Nie jestem taka Rogers - wtrąca od razu, patrząc w moje oczy ze śmiertelną powagą. Tuż po tym w końcu rusza, gdy światło przez nami zmienia barwę. - Nie odwracam się do kogoś plecami gdy potrzebuje mojej pomocy, nawet gdy zajdzie mi za skórę.
Teraz już to wiem. Tak naprawdę to wciąż mało ją znam, mimo że od kiedy pracując dla Tarczy spędzam z nią dużo czasu. Wciąż jest dla mnie sporą zagadką. Wiem co robiła przed tym jak Barton ją zwerbował... Przynajmniej według oficjalnej wersji. Wiem że robiła bardzo złe rzeczy, ale bardzo staram się jej nie oceniać przez pryzmat jej przyszłość. Dla mnie ważne jest to jaką osobą jest teraz.
Udowadnia mi coraz częściej że jest dobrym człowiekiem, troskliwym... Na swój nie do końca oczywisty sposób. Starającym się odkupić dawne zbrodnie, jakich dokonała będąc oddana Rosji. To że przetrwała szkolenie na bezwzględną zabójczynię, nie stając się przy tym nieodwracalnie wypraną z uczuć psychopatką świadczy o jej niezwyklej sile.
Ma swoje wady, albo raczej... Pełno przyzwyczajeń z poprzedniego życia. Wciąż nie ufam jej na tyle, aby dać sobie uciąć za nią rękę... Ale staram się. Może i jestem naiwny, ale nie wierzę aby kiedykolwiek wbiła mi nóż w plecy. Jej intencje wyglądają na szczere, z resztą tak samo jak słowa które padają z jej ust, mimo że zazwyczaj są dość wymijające.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
FanfictionKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...