16. Już dawno tak nie było

1.1K 68 103
                                    

CHARLOTTE POV.

- Mi też cię miło w końcu poznać i... Mieć możliwość podziekować, za ten hojny napiwek - stwierdzam, przez chwilę pragnąc mu podziękować, za uratowanie życia, ale jeśli on nie chcę się przede mną ujawniać to spoko... Kupię jego bajeczkę.

- Napiwek... - powtarza za mną jakby nie rozumiał. - A tak - przypomina sobie - Nie ma za co.

- Jeśli mogę cię spytać... Steve... To czemu w tedy tak nagle zniknąłeś, nawet nie dopiłeś tej dolewki? - pytam, zaczynając się bawić swoimi palcami. Wbrew pozorom to naprawdę zajmująca czynność i przede wszystkim odstresowująca.

- Cóż... - chowa ręce z powrotem do kieszeni swojej kurtki. - Można powiedzieć, że od dłuższego czasu bije się sam ze swoimi myślami - odpowiada cicho.

- Ta... - spuszczam na chwilę głowę - Wiem coś o tym - tysiące razy tak miałam. W tej chwili z resztą też to robię, starając się niczego nie palnąć. - A jeśli spytać to, co myślisz na temat wczorajszych zdarzeń? - pytam, mając nadzieję, że może czegoś ciekawego się od niego dowiem.

- Wiesz... - zastanawia się chwilę, po czym mówi spokojnie. - Mówiąc szczerze to wszystko wciąż mi się nie mieści w głowie. Można powiedzieć, że pojemność mojego mózgu jest na to wszystko za mała. Albo z resztą... - nagle kręci głową, po czym kontynuuje, patrząc mi prosto w oczy. - Co będzie tutaj o tym wszystkim gadać. Może... - widzę, że się mocno waha. -Jeśli oczywiście chcesz to... Możemy gdzieś wyjść, a nie tu tak stać... No chyba, że nie masz czasu, to zrozumiałe, że...

- Nie! - zaprzeczam uśmiechając się jednocześnie do niego. -  Mam czasu... Jak widzisz... - ponownie niechętnie ogsrnusm wzrokiem lokal. - Aż za dużo - ale na bezrobociu tak już bywa. - Ale nie sądzę, aby w najbliższym otoczeniu jakakolwiek restauracja, kawiarnia, czy coś w tym stylu było czynne.

Steve przyznaje mi rację skinieniem głowy. Wyglądu trochę jakby... Był zawiedziony. Jednak Kapitanie, ja nie omawiam. Za bardzo mnie Pan fascynuje, aby przepuściła taką okazję  zapoznania Pana... Znaczy Steve'a! Tak... Jesteśmy po imieniu. Po za tym  Steven wydaje się mi być naprawdę przyjemnym i kulturalnym człowiek, z którym miło będzie zamienić parę słów. Przy okazji oderwę się trochę, od moich problemów i pomyślę o czymś innym.

- Ale niedaleko jest mały park, więc... Możemy się tam udać, usiąść przy stolikach które tam są, czy choćby na na trawie i pogadać... - proponuję szybko, nie chcąc aby odszedł. - Co ty na to?

Steve uśmiecha się do mnie delikatnie.

- Myślę, że to bardzo dobry pomysł - przyznaje. - No to... Chodźmy Charlotte - ruchem głowy wskazuję na wyjście z restauracji.

Najwyraźniej czeka, aż ruszę przed nim. Normalni pomyślała bym, że chce "obczaić mój tyłek", jednak w tym wypadku uznałam że to po prostu dobre wychowanie każe mężczyźnie puścić damę przodem. Dlatego chywytam tylko torebkę, stojącą przy jednym z nielicznych, nienaruszonych stolików, zarzucam ją na ramię i wychodzę, a on z parę kroków za mną. Jezu... Ja naprawdę wychodzę gdzieś z tym człowiekiem który nie dość, że śnił mi się dwa razy, to jeszcze okazał się być kimś prawdziwym.

- Dobrze... Mamy dwie możliwości. Albo się przejdziemy tę parę metrów, albo... - wyciąga nagle kluczyki w kieszeni - przejedziemy się z trzy minuty na moim motorze. To co wolisz?

Kurcze... To dla mnie dość problematyczne. Z jednej strony mogę się przejść i na to w sumie liczyłam, ale on później będzie musiał po niego wracać, sam pieszo. Jednak z drugiej strony... Mimo, że nie raz już jeździłam z Debby jej motorem, to tuliłam się w tedy do pleców mojej przyjaciółki, a nie do... Legendy Ameryki. Tak, to może być dość krępujące.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz