29. Wspólnie

765 49 72
                                    

CHARLOTTE POV.

- Widzisz. Mówiłam, że nie potrzebnie się stresowałeś - zagarniam swoją burzę włosów do tyłu, aby nie wchodziły mi w oczy, po czym sięgam po... To nieszczęsne urządzenie, które przyniesie mi zapewne kolejny kłopot w postaci natarczywości Justina. Dostałam już od niego pięć wiadomości. Na szczęście na razie zamilkł.

- Na razie będę musiał przejść parę szkoleń i ogólnie pozałatwiać sporo formalność, a później popracuję trochę tutaj w bazie w Nowym Jorku - Steve po chwili siada obok mnie, na kanapie. -  Następnie Dyrektor Fury będzie chciał mnie przenieś do stolicy, gdy poczuję się pewniej.

- To świetnie, co nie?! Chyba jesteś zadowolony - ją na jego miejscu była bym zachwycona.

- Bo jestem, ale... - wzdycha cicho, jednocześnie odchylając głowę do tyłu, przez co patrzy na sufit. - Nie mogę się pozbyć takiego dziwnego uczucia w brzuchu...

- To raczej nie jest zasługa mojej kuchni. Jeszcze nie zdarzyło mi się kogoś otruć - stwierdzam wesoło, starając się poprawić mi humor. Jest... No zachowuje się nieco dziwnie od kiedy wrócił z bazy, mimo iż twierdzi, że wszystko poszło po jego myśli.

Gdy uśmiecha się lekko kontynuuję.

- Słuchaj - mówię spokojnie - to nic złego bać się zmian, czy... Stresować się jak to będzie w nowej pracy. To normalne.

- Wiem... - przekręca głowę tak, że patrzy na mnie. - Po prostu... Dość sporo różnych emocji w tej chwili odczuwam... Ale jest dobrze - uśmiecha się lekko, lecz szczerze. - Mówiąc wprost to ciężko mi uwierzyć, że jakoś wszystko zaczyna mi się powoli układać... Chociaż - ściąga brwi - w moim przypadku takie dobre okresy nie trwają długo.

- Tym bardziej trzeba się cieszyć z chwili spokoju skoro trwa krótko, co nie? - tego nauczyło mnie życie. Cieszyć się każdą choćby najkrótszą, szczęśliwą chwilą, aby trzymała cię przy życiu, gdy będzie ci ciężko.

- Pewnie masz rację - przyznaje mi Steve. Po chwili wygląda na dość zamyślonego. Kręci lekko głową - Więc... Masz jakieś plany na resztę tego dnia.

- Niestety podobnie jak ty jestem teraz nie dość że bez robotna, to jeszcze moje grono znajomych nie dopisuje, a ty z resztą dobrze o tym wiesz, więc... - unoszę do góry prawą brew. - Nie rozumiem pytania.

- Chciałem się upewnić - stwierdza wesoło - ponieważ... - unoszę się lekko, po czym wyciąga z tylnej kieszeni spodni swój notes i otwiera go - mam trzydzieści filmów na liście rzeczy do nadrobienia i podobnie jak ty kupę wolnego czasu, więc... Pomyślałem że mogli byś my wspólnie coś obejrzeć wieczorem. Co ty na to? - pyta dość nieśmiało.

- Na laptopie? - pytam.

- Czemu nie...

Nie wiem, czemu ale czuję się lekko... Zaskoczona. Chyba mój mózg przez chwilę za dużo sobie wyobraził. Steve chce w końcu tylko obejrzeć sobie ze mną film i spędzić miło wieczór, zupełnie po kumpelsku, więc...

- W sumie to nawet wiem, co na dobry początek mogli byś my obejrzeć - mówię zadowolona z tego pomysłu... - Ale zamawiam coś specjalnego za dzisiejszy wieczór do jedzenia - coś co może być naprawdę zabawne.

- A to co jadam od twojego przybycia tutaj nie jest specjalne?

Prycham, wywracając jednocześnie oczami.

- Widać, że mało widziałeś w swoim życiu Kapitanie - stwierdzam, otwierając laptop. Nie mogę się już doczekać tego wieczoru.
.
.
.

- Ej no! Mnie nikt nie faszerował jakimiś specyfikami! - wołam za Steve'm, starając dorównać mu tempa.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz