STEVEN POV.
Musiałem jak najszybciej odejść na bok. Usiadłem więc na tylnym siedzeniu w samochodzie Romanoff i czekałem aż gniew ustąpi. Na początku mam ochotę uderzyć parę razy pięściami w tył fotela przede mną, przeklinając parokrotnie w myślach, ale ograniczam się tylko do klęcia. Później po prostu schowałem twarz w dłoniach, starając się uspokoić oddech i zebrać myśli, mając nadzieję że nikt na mnie nie patrzy, przez przyciemnione szyby w aucie.
Niestety nie jestem ze stali. Na pierwszy rzut oka wyglądam na kogoś w pełni opanowanego, zawsze trzymającego nerwy na wodzy. Patrzę na mnie i widzą Kapitana. Ale czasem jestem po prostu Steve'm Rogersem, facetem z Brooklynu, którego emocje rozpierają od środka. Co gorsza gdy już eksplodują nie za bardzo wiem co z nimi zrobić. Mogę tylko czekać z zaciśniętymi zębami i powiekami, aż ochłoną.
Gdy pierwsza fala mija, udaje mi się pomyśleć o czymkolwiek innym, niż tylko o tym jakim jestem idiotą i że znów wszystko spaprałem. Mimo że w głębi rozsądek powtarza mi, iż nikt nie mógł tego przewidzieć, ani za bardzo temu zapobiec. Zaczynam sobie powtarzać niczym mantrę, że to przecież jeszcze nie jest koniec. Może uda nam się znaleźć jeszcze jakiś trop w jego domu, albo dowiedzieć się czegoś od jego żony... Jeśli w ogóle w najbliższym czasie będzie dało się z nią rozmawiać. W końcu jej życie runęło w gruzach w jednej chwili... Jasna cholera!
Czy to dziwne że czuje się temu wszystkiemu winny? Nie patrząc na to, że w ciągu tygodnia zrujnowałem życie już drugiej kobiecie. Żonie szpiega niestety nie mogę pomóc. Mogę mieć tylko nadzieję, że jakoś poradzi sobie z prawdą. Za to Charlie wciąż mogę uratować. Nie spocznę póki jej nie odnajdę. Nawet jeśli miał bym znaleźć tylko samo ciało... To sprowadzę je do domu. Do jej matki, aby mogła przynajmniej pochować córkę.
To moja motywacja, która sprawia że po mniej niż trzech minutach opuszczam auto. Uderza we mnie orzeźwiający podmuch chłodnego powietrza. Na podjeździe znajduje się już z pięć innych aut, w tym czarna duża furgonetka, a na podwórku przebywa kilkunastu agentów. Dwóch z ich ogradza teren, a jeszcze dwójka innych wyprowadza z trudem żonę zamordowanego, pytającą co się dzieje, zapłakaną i najwyraźniej wciąż zupełnie nieświadomą śmierci męża. Obserwuję jak wsiada do auta, praktycznie do niego wpychana.
Gdy samochód z nią odjeżdża, niemal od razu zostaje wyniesione ciało rosyjskiego szpiega, zapakowane oczywiście w czarny worek. Zostaje przeniesione szybko do furgonetki, aby uniknąć zbędnych spojrzeń gapiów w postaci zebranych osób wokół odgradzanego terenu. Nimi też z resztą zajmują się agenci, starając się ich przegnać. Kolejny raz tempo działania Tarczy mnie zadziwia. Zazwyczaj jest również równie skuteczna co szybka, ale niestety... Nie tym razem. Misja nie powiodła się pomyślnie. Nie do końca.
Kątem oka zauważam rude włosy Romanoff, stojącej w drzwiach wejściowych. Rozmawiającą z jakimś mężczyzną w garniturze. Gdy wchodzę on do wnętrza domu, zielonooka zauważa mnie i po chwili ruchem ręki każe mi przyjść. Biorę głęboki wdech. Gdy wykonuje pierwsze kroki sama wchodzi do środka.
W przedtem uporządkowanym mieszkaniu panuje teraz chaos. Każdy jego metr kwadratowy jest przeszukiwany przez federalnych. Szukają czegokolwiek co mogło by nas naprowadzić na coś ciekawego, ale zapewne nie znajdą wiele. Rosjanin z pewnością był fachowcem, potrafił więc zacierać wszystkie ślady swojej nielegalnej działalności. Nie został w końcu wykryty przez osiem lat. Tacy jak on pracują w rękawiczkach.
Podążam za zielonooką na górę po schodach. Tam też znajdują się już agenci. Rozglądam się odrobinę. Pierwsze co zauważam to otwarte okno na końcu korytarza przez które najprawdopodobniej wyskoczył zbieg.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
FanficKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...