CHARLOTTE POV.
- Dwa cappuccino i jedno latte do osiemnastki, oraz oraz espresso romano do do dwunastki! - podaję zamówienia na kawę jednemu z baristów, który za pomocą symboli szybko notuje sobie to co trzeba.
Po chwili zmierzam także do kuchni, gdzie zostawiłam już karteczkę i odbieram przez okienko w ścianie dwa inne zamówienia, te do stolika numer pięć oraz osiem. Gdy je rozdaje podchodzę do stolika numer dwadzieścia, aby zaproponować starszej Pani dolewkę herbaty. Seniorka z chęcią wyraża zgodę. Dolewam jej więc herbaty, bo akurat mam ją pod ręką i dopisuję dolewkę do jej rachunku. Wszystko musi się zgadzać.
W tym zawodzie trzeba mieć świetną pamięć i dobry refleks, aby się we wszystkich połapać. Klienci narzucają nam niezłe tempo, więc w sumie codziennie przechodzę w pracy parę kilometrów drogi, latając od stolika do stolika. Dzisiaj obsługuję w środku lokalu, w przeciwieństwie do Audrey. Czarnowłosa przez to ma co prawda mniej stolików do obsłużenie, ale za to więcej drogi do przejścia.
Za chwilę minie pora śniadaniowa, więc ruch będzie mniejszy. W dodatku zamówienia na lunch są zazwyczaj małe, lub na wynos. Grunt, że największy raban w ciągu dnia mamy już za sobą, a za chwilę będę miała piętnaście minut przerwy, aby coś przegryźć. W pudełku na jedzenie mam dzisiaj trochę surówki i kanapkę z kurczakiem.
Podczas przerwy można wyjść na dwór i przysiąść przy jednym ze stolików. Gdy połowa pracowników już zjadła swój posiłek, biorę swoje jedzenie i razem z Audrey siadam przy jednym z mniejszych stolików. Po za jedzeniem oczywiście też cały czas rozmawiamy, nie raz niestety z pełnymi ustami, z powodu dość ograniczonego czasu.
- Więc, co to za wielka nowina? - pytam przyjaciółkę z pracy, jednocześnie nakładając sobie na widelec sałatkę.
- Normalnie padniesz! - stwierdza z ekscytacją Audrey. Od samego rana próbowała mi coś powiedzieć, ale nie miałyśmy czas. - Jak wiesz już w poniedziałek zaczyna się The Governors Ball Music Festival nad rzeką East River.
- Całe miasto się do niego przygotowuje. To przecież wielkie coroczne wydarzenie - upijam łyk herbaty nalanej z termosu. - Będzie cała masa gwiazd muzycznych - w tym które naprawdę bardzo lubię, jak Coldplay, Halsey, czy Maroon 5.
- No właśnie! - odgarniając włosy z twarzy. - I jak zgaduję z wielką chęcią byś się tam udała.
- Niestety wiele rzeczy których chcę, się nigdy nie spełnią - jestem do tego przyzwyczajona.
- Ale to akurat może, bo twoja Audrey- wskazuje na siebie palcem - dostała wczoraj wieczorem od siostry dwie wejściówki - szepcze, aby nikt nas nie usłyszał. Ekscytacja dosłownie ją roznosi. Aż się trzęsie i szczerze ktoś kto przechodzi obok nas może ją uznać za wariatkę, albo co najmniej kogoś z ADHD.
Patrzę na nią nie dowierzając. Aż prawie kawałek kanapki wypada mi w ust. Zakrywam ręką usta.
- Ale... Ale jak, przecież wejściówki zostały już dawno wyprzedane?
- Racja, ale moja siostra miała dwie. Sama miała iść na festiwal z chłopakiem, ale okazało się, tydzień temu, że musi wyjechać... - napełnia buzię kawałkami owoców - na jakąś super ważną delegacje na tydzień, więc z festiwalu nici.
- O jejku! To straszna szkoda - stwierdzam cicho.
Kupić sobie naprawdę drogie bilety na taki festiwal, a później przez pracę na niego nie pójść... Co najmniej bardzo irytująca rzecz.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
FanfictionKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...