CHARLOTTE POV.
•°•
°•°
Po dłuższej chwili zamroczenie i nieznośnego huku uszach, podnoszę się gruzu i brudu na ulicy. Dziękuję Bogu za to auto, znajdujące się bok mnie, które najlepiej uratowało mi życie. Zastanawiam się przez chwilę gdzie mam się udać, mimo że nie jest to łatwe gdy słyszy niedaleko siebie krzyki innych ludzi. Dochodzę do wniosku, że powinnam zejść do jakiegoś tunelu metra, gdzie nic nie powinno wybuchać i gdzie jest w miarę bezpiecznie.
Po chwili już biegnę przez ulicę, która wygląda teraz jak złomowisko, albo gruzowisko, czy po prostu miejscem totalnej rozruby. Staram się być w ostrożna i rozglądać się dookoła, aby żaden z tych potwór nie ustrzelił mnie jak kaczkę. Na razie i tak mam wiele szczęścia. Przechodzę pod łukiem który najwyraźniej został ułamany z jednego z budynków i w tedy właśnie zauważam leżący przy nim, rozbity pojazd obcych, wraz z samym, martwym jego pilotem. Nie mogę się nie zatrzymać na chwilę, aby się temu nie przyjrzeć.
Ciężko mi powiedzieć, co ten pozłacany pojazd mi przypomina... Z jednej strony jakiś katamaran, z drugiej... Sama już nie wiem. Grunt, że wygląda dokładnie jak ten z mojego snu. To jest naprawdę coraz bardziej przerażające, a w momencie gdy nad moją głową przelatuję facet w pelerynie i młotem w ręce, mam wrażenie że głowa mi eksploruje. To wszystko jest... takie chore! Jeszcze bardziej mnie przeraża, że to wszystko mi się śniło!
Nagle kątem oka dostrzegam jakiś ruch. Szybko patrzę w tamtą stronę przestraszona, że to jeden z tych potwór. Oddycham w ulgą, gdy dostrzegam w oddali policjanta, zachęcającego mnie gestem dłoni, żebym do niego podeszła. I już mam zamiar to zrobić... Gdyby tylko ten śmiercionośny promień z włóczni obcych w niego nie trafił. Zasłaniam ręką usta, przerażona że na moich oczach chyba zginął już drugi człowiek. Jezus Maria! Co to za piekło?!
Nie jestem w stanie odpowiedzieć, na to pytanie, ponieważ znienacka napada mnie jeden z kosmitów i zaciąga gdzieś, mimo że krzyczę i się szarpię... Przynajmniej dzięki moim snom wiem mniej więcej gdzie.
STEVE POV.
Myślałem, że niema nic gorszego niż piekło wojny międzyludzkiej. Myliłem się kolejny raz. Wojna z kosmitami jest zdecydowanie o wiele gorsza. Przynajmniej już nie jesteśmy sami. Do naszej grupy dołączyło wojsko, które nie tylko pomaga cywilom, ale i pomaga nam w walce, która się tylko ciągnie i ciągnie bez końca.
Chodząc po jednym z dachów niższych budynków, słyszę pisk opon. Jakieś auto jedzie przez wąską uliczkę. Widzę z oddali jak jego maska się pali, a jeden z kosmitów w niego celuje. Szybko spycham stamtąd drania, przez co niestety spadam parę metrów w dół praktycznie pod koła rozpędzonego auta. W ostatniej chwili zdążam, się wybić, tak aby przelecieć nad nim. Niestety obcy nie odpuszcza, tylko chwyta się za zderzak jadącego auta i wdrapuje w jego górę. Wybija tylną szybę auta, a ja aby nikomu z osób się w nim znajdujących nie zrobić krzywdy, szybko wstaję i rzucam w niego tarczą. Samochód po chwili uderza w kontenery na śmieci i zatrzymuje się.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
FanfictionKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...