65. Konkrety

482 37 40
                                    

STEVE POV.

Od zaginięcia Charlie minęła już praktycznie doba, a dokładniej 23 godziny i 12 minut. Tyle czasu minęło od kiedy To przerażające że w ciągu jednego dnia, zaginął po niej wszelki ślad, nawet tutaj w jej pokoju, w którym przecież mieszkała przez ostatnie tygodnie i w który włożyła tyle pasji, oraz serca. Nic nie zostało.

Pomieszczenie zostało całkowicie uprzątnięte, oraz zabezpieczone po zniszczeniach jakich dokonał pocisk, wystrzelony przez zbrodniarzy, najprawdopodobniej winnych zaginięcia Panny Weasley. Szafy pełne eleganckich, różnokolorowych ubrań opustoszały, kremowa pościel została zmieniona, słodki zapach jej perfum zabrał z sobą wiatr, wpadający przez wybite okna.

Pokój już w żadnym stopniu nie przypomina siebie sprzed kilku dni. Brakuje w nim ciepła i jasności, mimo że oświetlają go w tej chwili promienie zachodzącego słońca. Największe jego światło i źródło ciepła jednak zgasło. Rzecz które Char miała zabrać z sobą do hotelu również przepadły bez śladu. Praktycznie jakby nie istniała.

Jedyne co mi po niej pozostało, to ból rozprzestrzeniający się po całym moim ciele. Mój jedyny towarzysz, jak zwykle wiernie trwa przy moim boku w najtrudniejszych chwilach. Przypomniał o sobie, po dłuższym okresie nieobecności. Charlotte była moim panaceum. Moją tarczą. Odtrąciła go ode mnie. Odegnała swym promiennym uśmiechem.

Wiedziałem od jakiegoś czasu, że jest dla mnie niezwykle ważną osobą, ale tak naprawdę dopiero teraz, przesiadując już od trzech godzin w jej pokoju, leżąc na jej łóżku w całkowitej ciszy, ze świadomością, że być może już nigdy w życiu nie będzie dane mi jej ujrzeć... Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie jest dla mnie tylko ważna... Jest najważniejsza. W ciągu kilku tygodni stała się głównym powodem dla którego wstawałem każdego ranka z łóżka. Była promykiem nadziei, którego tak bardzo potrzebowałem.

Jej brak wprowadził mnie w identyczny stan, w jakim się znajdowałem tuż po odmrożeniu. Ta kompletna bezsilność, niemożność dostrzeżenia szansy na poprawę i sensu w czymkolwiek. To uczucie jakby ktoś ułożył na twojej piersi stos rozważonych głazów, a w głowie zamontował młot pneumatyczny.

Ten stan jest nieporównywalny niczym innym. Pewnego razu prawie mnie zabiły. Sprawiły że sam chciałem zrobić to, czego Czerwona Czaszka nie był w stanie dokonać. Chciałem z sobą skończyć, oszczędzić sobie kolejnych cierpień. W tej chwili znów wielkimi krokami zbliżam się ponownie do tej czerwonej linii, za którą znajduje się przepaść bez dna. Prędzej czy później każdy i tak ją przekroczy. Mój czas na tym świecie i tak już wystarczająco się przeciągnął. Z chęcią oddał bym jego całość Charlotte.

Jedyną rzeczą która mnie powstrzymuje, przed ostatecznym poddaniem się, jest gdzieś głęboko ukryta w moim wnętrzu, ledwie tlącą wiara, że moja Charlie wciąż gdzieś tam jest i  że jeszcze mogę ją uratować. Niestety ta wiara słabnie z każdą kolejną upływającą godziną. Wiem jednak, że nawet gdy zgaśnie, to wciąż będę musiał żyć. Będę musiał żyć aby dorwać tych podłych sukinsynów, którzy postanowili ją skrzywdzić. Muszę ją pomścić. Nie spocznę póki nie dostaną tego na co zasługują.

Na razie jednak czekam na jakieś wieści, lub wyniki. Na cokolwiek co jakoś popchnęło całą sprawę do przodu. Bo co innego mi pozostało? Nie jestem w stanie pomóc. Poszukiwania cały czas trwają. Nowojorska policja została postawiona na nogi. Charlotte oficjalnie została uznana za osobę zaginioną i uprowadzoną, przez trójkę nieznanych napastników. Jej twarz ma się pojawić w jutrzejszym porannym wydaniu gazety, a już dzisiaj można było ją oglądać w wieczornym wydaniu wiadomości. Pozwoliliśmy na to, z nadzieją, że ktoś ją gdzieś widział, jednak odzew jak na tą chwilę jest zerowy.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz