69. Nie po myśli

431 29 26
                                    

STEVE POV.

Od kiedy Charlie została uprowadzona czas zdawał się stanąć dla mnie w miejscu. Wskazówki na tarczy zegara niby się przesuwały, słońce płynęło po nocnym niebie, ale robiły to w moim odczuciu tak bardzo powoli, jakby nie robiły tego wcale. W mojej głowie znajdowały się wyłącznie zmartwienia, mieszające się z poczuciem winy. Czułem się beznadziejny i bezsilny. Załamałem się w sposób o jaki nawet bym się nie podejrzewał. Tak, podałem się, straciłem nadzieję i teraz rozmawiając z Victorią jest mi z tego powodu niewiarygodnie wstyd.

Oprowadzam Panią Weasley po wieżowcu, a dokładniej po pomieszczenia których wystrój zaprojektowała jej córka. Oglądałam je wszystkie uważnie, w oczach mając łzy mieszające się z dumą. Dużo mi opowiada o jasnowłosej, a w szczególności o jej zamiłowaniu do sztuki i architektury. O tym jak będąc małą dziewczynką skleiła z patyczków do lodów dom, a następnie wielki zamek, już w tedy twierdząc że kiedyś powstaną prawdziwe wersję jej drewnianych modeli.

Według jej słów Charlie zawsze była artystyczną duszą, wrażliwą i bardzo skrytą, przelewającą swe uczucia na papier, rzadko nawiązującą nowe znajomości, wolącą spędzać czas z książkami i farbami, studiując działa wielkich mistrzów malarstwa, architektury i rzeźby. Uśmiecham się lekko przez cały czas trwania jej wywodu, wspominając rzeczy które tak bardzo mnie zauroczyły w Charlotte i o których właśnie Victoria mówi. O jej delikatności, zamiłowaniu do sztuk pięknych, nieśmiałości i skromności... O jej uśmiechu, zawsze szczerym, nie zależnie od jego szerokość.

Czas w ten sposób zaczyna w końcu przyśpieszać, a czarne myśli z mojej głowy przynajmniej na chwilę ulatują. Jakby Charlie siedziała w pokoju za ścianą, czytając sobie jakąś książkę, a ja prowadził najzwyklejszą rozmowę z jej matką. To nam obojgu pomaga, wytrwać w oczekiwaniu na powrót Nataszy wraz z Agentami.

Ja jej opowiadam o tym jak poznałem Charlie, że najpierw byłem klientem w ich restauracji, później uratowałem ją w tedy w banku podczas inwazji, a następnie zastałem ją zapłakaną w zrujnowanym lokalu. O mojej propozycji jaką jej nieśmiało złożyłem. O tym jak zamieszkała ze mną, a później postanowiłem pomoc jej znaleźć zatrudnienie u Starka.

Przysiedliśmy oboje na łóżku Charlie, w pokoju który zapewnił jej pracę u Tony'ego, jej pierwszym tutejszym dziele i jeśli mam być szczery to chyba wciąż moim ulubionym. Pani Weasley z pewnością też wprawia zachwyt, chociaż w tym momencie jest pewnie kolejnym powodem pogłębienia jej smutku, ale też powodem do dumy. W końcu jej dziecko stworzyło to piękne miejsce.

- Jest Pan prawdziwym bohaterem i to chyba w każdym znaczeniu tego słowa - stwiedza z zachwytem, jak i z łzami w oczach Victoria, gdy kończę swoją historię. Historię moją i Charlie, samemu przy tym starając się nie rozkleić.

- Niech tak Pani nie mówi... - kręcę głową, mając wrażenie że te słowa palą mnie od środka żywym ogniem.

- Najpierw uratował Pan jej życie pod czas ataku kosmitów na Nowy Jork, a później jeszcze załatwiłeś jej pracę marzeń u Pana Starka - stara się usilnie mnie przekonać, ale ja cały czas lekko kręcę głową, trzymając powieki zamknięte. - Pracę która zapewniła nam znacznie lepsze życie, remont restauracji, za jakiś czas zakup nowego mieszkania.

- Ale też przeze mnie ci ludzie ją porwali - mówię w końcu, nie będąc wstanie słuchać jak według jej jestem wspaniały. To oszczerstwa, w przeciwieństwie do tego co powiedziałem przed chwilą. To... To jest prawda. Jej córki nie ma z nami przez moją głupotę.

Przygląda mi się przez dłuższą chwilę w milczeniu. Ściąga mocno brwi.

- Co..? - pyta cicho.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz