CHARLOTTE POV.
Zasnęłam... Nawet nie wiem kiedy. Padłam jak kamień w wodę, a gdy się obudziłam pękała mi głowa. Przetarłam tylko twarz dłonią,po czym zetknęłam na elektronicznych zegarek. Pokazuje on 13:25. Jezu już koniec południa, a ja kompletnie nic nie jadłam... Rzygać jednak mi się chcę na samą myśl o przełknięciu czegokolwiek po za płynem. Zetknęłam na swój laptop, nie ten od Starka, tylko mój prywatny. Jezu ile wiadomości... Debby, mama... Do tego jedna od Pana Coopera, i nawet jedna od Justina. Ta ostatnia najbardziej przykuła moją uwagę. Jej treść mówiła, że razem z Debby martwią się o mnie, bo nie odpowiadam. Tylko mama otrzymała ode mnie SMS z tym co się stało. Rozmawiałyśmy krótko przez telefon. Starałam się trzymać, aby jej jeszcze bardziej nie martwić, ale nic z tego. Rozryczałam się jeszcze bardziej. Mam tylko nadzieję, że nie zamierza tu przylecieć. Jeszcze nie... Na to to już w ogóle nie jestem gotowa.
Koniec końców wygrzebałam się w kołdry i doczłapałam się do łazienki. Nawet ona, duma i perła tego projektu, nie jest w stanie teraz wywołać choćby cienia uśmiechu na twarzy. A jest olśniewająca, cała w kremowych marmurach, z piękną umywalką i ogromnym okrągłym lustrem, w którym się przeglądam... Żałuję jak cholera. Wyglądam gorzej niż potwornie. Naciskam przycisk na panelu w ścianie i w ten sposób z drugiej ściany będącej częścią ogromnej kabiny prysznicowej wysuwa się równie ogromna wanna. To akurat była inwencja twórcza Starka. Ja nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest możliwe. I tak napuszcza do niej wody praktycznie po brzegi, po czym wchodzę do czystej, parzącej lekko skórę wody, zamykając za sobą szklaną kabinę.
Nie mam pojęcia ile już tak tu moczę... Ale jest mi dobrze. Woda wyparza trochę bólu z mojego ciała, zmywa łzy. Co jakiś czas zanurzam się w wodzie. Potrafię wstrzymać oddech na prawie trzy minuty. Pod powierzchnią ogarnia mnie spokój, wręcz próżnia. Tylko woda szumu mi w uszach... Chcę tu zostać i nigdy już nic nie czuć. Oddać się głębi... Nie wynurzyć się... Nie... Nie! Nie! Nie! Nie mogę tak myśleć!
Wynurzam się gwałtownie, łapczywie napełniając płuca powietrzem. Odgarniam włosy do tyłu i wybucham kolejny raz szlochem. Chowam twarz w dłoniach. Boże... Proszę... Zabierz to ode mnie. Daj mi ulgę, a kochanej Audrey wieczne spoczywanie w twoim raju. Proszę Boże. Kręcę głową po czym oddycham parę razy głębiej. Odchylam głowę do tyłu i otaczam się ramionami. Niech łzy w końcu przestaną płynąć inaczej autentycznie strzelę sobie w łeb. Ból głowy będzie w tedy mocniejszy, ale za to chwilowy.
Cholera... Nie daję sobie z tym wszystkim rady sama. Wstyd mi przyznać, ale potrzebuję pomocy, inaczej nigdy się po tym nie pozbieram, a już na pewno zrobię to za późno. Steve ma rację... Moje życie jakoś będzie toczyć dalej. Jak walec pod górę, ale jednak. Muszę jakoś funkcjonować, trzymać to wszystko w kupie... Jeśli nie dla mnie to dla mojej mamy.
Wychodzę z wanny. Zawijam swoje ciało w miękki, beżowy szlafrok do kolan, a włosy w biały ręcznik i wychodzę z łazienki. Zastaję na moim łóżku drewniana tackę. Kurde... Mam lekkie déjà vu. Też znajdują się na niej lekki przeciw bólowe, picie i jedzenie. Wraz z filiżanką ciepłej herbaty mogę tutaj znaleźć talerz z filetem z dorsza i chyba... Makaron z cukinii. Do tego jakiś sos. Nie jest pewna, ale wygląda i pachnie znakomicie. Steve wie jak bardzo uwielbiam zarówno ryby jak i cukinię , czy w ogóle różne ciekawe wymysły kulinarne. Wzdycham cicho, ale uśmiecham się delikatnie. Kochany... Po za tym jest jeszcze kwiat białej róży i karteczka zgięta w pół, a w jej środku pytanie: "Mogę wejść?". Znów cicho wzdycham, zamykając na dłuższą chwilę oczy. Nie ucieknę id tego nawet gdybym chciała... A nie chcę.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
FanficKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...