91. Doprawdy ciekawych

188 14 12
                                    

STEVE POV.

Charlotte mówiła, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wróci najwcześniej o trzeciej nad ranem. Dlatego, gdy o godzinie dwudziestej drugiej, dostałem od Romanoff SMS, o treści "Wracamy.", wiedziałem że coś poszło bardzo nie tak. Zdjąłem jak najszybciej owijki ze swoich dłoni i ruszyłem z sali treningowej na górę, do pokoi mieszkalnych. Wziąłem w swoim szybki prysznic, po czym zacząłem niecierpliwie krążyć w kółko, próbując się powstrzymać przed zadzwonieniem do którejś z dwóch kobiet.

W końcu niedługo tu będą. Wtedy będę mógł je o wszystko wypytać.

Nawet nie wiem do końca jak znajduje się przez drzwiami windy. Cały się spinam, obserwując jak zostaje przywołana do dołu, a następnie jak wjeżdża na górę. Nie wiem czego się spodziewać. Gdy w końcu się rozsuwają, z ulgą stwierdzam iż za równo blondynka jak i rudowłosa wyglądają zupełnie normalnie. Żadnych ran. Żadnych śladów po walce. Tylko te zdecydowanie przybite miny.

- Cześć skarbie - podchodzę do Charlie, z otwartymi ramionami i lekkim uśmiecham na twarzy. -Co się...

Wtedy przechodzi przeze mnie. DOSŁOWNIE PRZECHODZI PRZE MNIE.

Nawet nie podnosząc na mnie wzroku, przenika przez całe moje ciało i prawdopodobnie kieruje się do swojego pokoju. Całe moje ciało na moment zamiera niczym posąg, po czym przechodzi przez nie ciężkie mrowienie. Dopiero po chwili mogę wziąć wdech.

- Co to...

Brakuje mi słów, gdy obie ręce przykładam do klatki piersiowej. Jakby nie patrzeć, przez moment byłem przezroczysty.

- Tak wiem. Strasznie dziwne uczucie - stwierdza jakby od niechcenia Romanoff, zdejmując ze swoich uszu kolczyki i wkładając je do kopertówki.

- Co się stało? - pytam oszołomiony.

- Zaczęła lewitować, nad tłumem podczas tańca. I obawiam się, że ktoś prawdopodobnie zdążył to nagrać.m - wzdycha głośno, po czym wzrusza lekko ramionami. - Oby tylko nie uchwycono jej twarzy. W innym wypadku dostanę ochrzan od Furry'ego, a Char może się pożegnać z rolą druhny.

- Chwila... - przeczesuję palcami włosy do tyłu, starając się zebrać myśli. - Lewitować?!

- Tak. Samoczynnie nosić się nad ziemią.

- Wiem co to znaczy lewitować, po prostu...

Wypuszczam głośno powietrze przez usta. Mój mózg będący w stanie zazwyczaj błyskawicznie przyswajać większość informacji, teraz zdaje się pracować jakby ktoś go oblał smołą. W końcu jednak pojawia się w nim najważniejsze pytanie.

- Jak ona się trzyma?

- Sam widziałeś - duka, ściągając szpilki ze swoich stóp. - Całą drogę powrotną przesiedziałyśmy w milczeniu. Szczerze mówiąc sama nie miałam pojęcia co powiedzieć w takiej sytuacji.

- Idę do niej - rzucam po dłuższej chwili ciszy, odwracając się jednocześnie na pięcie.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Ona potrzebuje przestrzeni Steve! - woła za mną Rosjanka, ale już za późno. Podjąłem decyzję.

Charlie wbrew temu co myśli, nie będzie z tym wszystkim sama.

Stoję przez moment przed jej drzwiami, zanim zbieram się w sobie, aby lekko zapukać. Odpowiada mi cisza.

- Charlotte... Wiem, że tam jesteś skarbie. Mogę wejść?

Wtedy do moich uszu dociera ciche pociągnięcie nosem i szelest tkaniny. Musi leżeć w łóżku. Chyba właśnie nakryła się kołdrą.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz