CHARLOTTE POV.
Kolejna środa dobiega końca. Dziś minęły zaledwie dwa dni, od historycznej inwazji obcych na ziemię. Z pewnością tę dwa dni zależały do jednych z bardziej pracowitych dni w moim życiu, mimo że nie obsłużyłam w ciągu nich ani jednego osoby. To ilość spraw jakie przez nie załatwiałam uczyniła je takimi męczącymi, jednak nie aż tak złymi jakbym się spodziewała.
Dzisiaj jak i wczoraj po południu udało mi się załatwić parę rzeczy. Po pierwsze jutro z samego rana udaję się do banku, aby wypłacić gotówkę, czyli nasze 20 tysięcy i 5 tysięcy dolarów które pożyczyła nam ciocia Melissa z mężem. Nie byli w stanie nam niestety pożyczyć choćby trochę więcej, ale i tak jesteśmy im niesamowicie wdzięczni, zwłaszcza że przyjęli mamę pod swój dach na czas remontu naszego mieszkania. Po drugie umówiłam się na wizytę w ratuszu, aby zgłosić szkodę i wniosek o odszkodowanie. Mam już zdjęcia, dokładny kosztorys remontu i akt własności, więc w sumie wszystko co jest mi potrzebne. Niestety będę musiała na to poczekać do soboty, bo wcześniej nie ma wolnych terminów.
Po za tym kupiłam parę pudeł, rolek foli bombelkowej i mnóstwo skropaka, aby zabezpieczyć przedmioty podczas transportu do magazynu, który z resztą już też znalazłam i to za całkiem dobrą cenę. Mam tylko nadzieję, że wszystkie meble się w nim zmieszczą, bo tego nie jestem pewna, mimo że jest całkiem spory. Niestety wciąż nie znalazłam, ani firmy transportowej, która mogła by mi te wsz meble i rzeczy do niego zawieść i nie zedrzeć ze mnie za to chorej sumki pieniędzy. Najbardziej martwi mnie to, że wciąż nie znakaz sobie żadnego hotelu. Patrzą na to, że w większości hoteli można zarezerwować sobie pokój na miesiąc nie więcej i że za ten sam jeden miesiąc koszt wynajmu wynosi od około 6700 do 9500 dolarów... Będzie ciężko. Tak... Zdecydowanie najciężej.
Jeśli chodzi o Alfreda moja ukochana Debby, zaoferowała wedle moich skrytych oczekiwań pomoc, że z chęcią zabierze go do swoich teściów do Bostonu, u których jest dość miejsca na trójkę dodatkowych domowników. Z jednej strony to cieszę się z tego powodu, ponieważ w sprawdzonych hotekach dla zwierząt jedna doba pobytu zwierzaka kosztuje około 18 dolców, a dla mnie teraz każdy pieniądz to majątek. Z drugiej Debby ma teraz mnóstwo na głowie i mam jej jeszcze dołożyć do tego psa? No i do tego będę za moim maleństwem tęsknić całym sercem przez ten czas rozłąki. Nie mam chyba innego wyboru, ani czasu na zastanowienie, ponieważ Debby i Stanley lecą do Bostonu już po jutrze wieczorem. Dlatego właśnie staram się nacieszyć moim Alfredem póki jest przy mnie.
Moja mama ciągle jak nie dzwoni, to odbiera telefony od naszych współpracowników, którzy pytają co teraz będzie z restauracją? Kiedy będzie znów czynna? Mam z mamą świadomość, że spora część z nich znajdzie sobie inną pracę i to nie tylko na czas remontu restauracji, co oznacza spore zmiany w personelu. Na dodatek aż z czterema osobami wciąż nie mamy kontaktu, jedną z tych osób jest moja Audrey, do której dzwonię i piszę, ale to nic nie daje, a ja jestem tak naprawdę już pewna, że coś jej się stało. Na samą tą myśl coś się we mnie skręca, ale nie mam jak czegoś z tym zrobić. Głową mury nie przebijesz. Mogę tylko czekać i mieć nadzieję, że to nic poważnego. Jak tylko wszystko już mniej więcej załatwię, to zrobię wszystko aby się dowiedzieć co się stało z moją przyjaciółką. Na razie niestety nawet na to nie mam czasu.
Gdy siedzę już na łóżku mojej mamy, przykryta kołdrą i ze spiącym psem w nogach, przeglądając jedno oferty pracy w internecie, słyszę jak mój telefon stacjonarny drzwoni. Niechętnie wstaję, coraz bardziej odczuwając brak komórki.
- Halo! - odbieram telefon.
- Charlotte... Mam nadzieję, że nie spałaś jeszcze - z drugiej strony kontakt odzywa się głos Justina.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
FanfictionKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...