54. Kobiece pogaduszki

710 43 99
                                    

CHARLOTTE POV.

Steven pojechał do siebie jakąś godzinę temu. Mówiąc szczerze bałam się, że po przemyśleniu w nocy tego co się stało pod wejściem do Avengers Tower odtrąci mnie, stwierdzi że popełniliśmy błąd i powinniśmy o tym zapomnieć. Zamiast tego był ciepły i czarujący jak zawsze, oraz najwyraźniej zadowolony z takiego obrotu spraw. Nie spodziewałam się tego. W ogóle to co ostatnio dzieje się w moim życiu jest czystym szaleństwem. Inwazja obcych, praca dla Anthony'ego Starka jako architekt wnętrz, a teraz zaczęło mnie łączyć coś więcej z Kapitanem Ameryką. I tak, zapewne na razie nie mam bladego pojęcia w co się pakuję. Moje dość normalne życie uległo  całkowitemu przekręceniu, ale na razie jestem zbyt szczęśliwa, aby się tym martwić i szukać ciemnych stron... Zajęta przy okazji też.

Prace nad salonem poszły dzisiaj w ruchy. Chciałam aby był absolutną perłą tego wieżowca. Włożyłam w niego mnóstwo serca, dlatego gdy meble przyjechały chciałam być przy ich wniesieniu, oraz odpakowywaniu. Podziwiam również wspaniale wykończone pomieszanie w którym mają się znaleźć. Jest podzielony na dwa piętra. Na dole będzie się znajdować częścią wypoczynkowa w postaci największej kanapy jaką kiedykolwiek widziałam, fotelów, puf, telewizora i stojącego z boku stołu z krzesłami, przy którym spokojnie można by przyjmować gości. Na górze gdzie prowadzą schody postanowiłam umieścić małą czytelnię z fotelami i biurkiem. Wszystko będzie prezentować się naprawdę oszałamiająco, imponująco i przy okazji przytulnie, a ja jestem przeszczęśliwa że mogę spełniać swoją pasję z takim rozmachem.

- Te białe fotele będą na górze. Powinien być do nich gdzieś podnóżek... A te dwie pufy niech Pan ustawi przy kominku. No i te drobne półeczki trzeba nad nim przykręcić - dyryguję pracownikami, oczywiście z jak największą rzeczowością.

Przyzwyczaiłam się już do wydawania im poleceń, a oni najwyraźniej do wykonywania ich i mojej obecności. To naprawdę sumienna ekipa. Za każdym razem sprawdzam czy wszystko wykonali dobrze i na razie nigdzie nie popełnili błędu, ale czego się spodziewać po ekipie pracującej dla Starka. Muszą być najlepsi w mieście.

- Panno Weansley! Żyrandole chyba nie dotarły - stwierdza jeden z nich, rozstawiając jednocześnie części wielkiego narożnika, wraz z drugim członkiem ekipy.

- Mają zostać dowiezione później - z tego co widzę w swoich papierach. - Jak już dotrą trzeba na nie bardzo uważać. Są niezwykle delikatne i bardzo duże. Zawieszanie ich może trochę zająć - stwierdzam z nie zadowoleniem.

To trzy ogromne, drewniane, robione ręcznie, specjalnie na zamówienie kule z czego największa ma średnicę wielkości mojego wzrostu. Przywieszenie ich na wysokość pięciu metrów może być problematyczne

- Spokojnie szefowo. Nie takie rzeczy się robiło - odpowiada mi Mark, główny dowodzący grupki mężczyzn. Jeden z nielicznych których kojarzę po imieniu.

Kiwam głową w odpowiedzi, uśmiechając się życzliwie. Wszystko będzie dobrze... Musi. Nie spodziewam się raczej niespodzianek... Jak zwykle myślę tak w nieodpowiednim momencie. Okazuje się bowiem, że mamy gości.

- Charlotte! - woła mnie dobrze znajomy głos Anthony'ego.

- Szefie - lekkim skinieniem głowy witam się

Napotykanie Starka w jego wieży nie jest niczym nadzwyczajnym, jednak dziś towarzyszą mu nietypowi goście. Jednego z nich znam dość pobieżnie i mam mieszane wspomnienia, drugiego za to tylko z telewizji. Natasza Romanoff i Clint Barton, bo tak go przedstawił mi Steve. Obaj agenci podążają nieco za Tonym. Oczywiście skupiam uwagę głównie na tym drugim, męskim osobniku, którego jeszcze nie widziałam. Od razu muszę stwierdzić, że na pierwszy rzut oka miło patrzy mu z twarzy... Z pewnością milej niż Romanoff. Śmieję się coś do niej przez chwilę. Ubrany jest w zwykły t-shirt w fioletowym kolorze i dość schodzone dżinsy. Ogólnie gdybym minęła go po drodze nie zwróciła bym na niego uwagi. W odróżnieniu od reszty nie czuć od niego czegoś na kształt niezwykłej aury... Aaa właśnie wręcz taką niezwykłą normalność. Nie uwierzyła bym, że ratował miasto wraz z resztą Avengersów.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz