43. Batalia

737 62 116
                                    

STEVE POV.

Wracamy właśnie do quinjeta po dość długiej misji w Japonii, czyli można powiedzieć na drugim końcu świata, co oznacza jeszcze dłuższą drogę powrotną. I tak się powinienem cieszyć, że quinjety latają dwa razy szybciej niż normalne samoloty. Nie zmienia to zdania, że jestem z niej bardzo zadowolony. Nikomu z naszych nic się nie stało, a i cywilom również, a bandyci zostali unieszkodliwieni.

Do tego wszystkiego Romanoff wróciła do Nowego Jorku i na razie zamierza w nim zostać. Zgaduję, że po części dlatego, iż Fury kazał jej mnie pilnować podczas misji i kto wie czy nie tylko. Mimo tej możliwości cieszę się z jej towarzystwa. To bystra, wygadana kobieta, niezwykle intrygująca i choć czasami trochę irytująca, lubię z nią rozmawiać. Na razie zachowujemy oczywiście zdrowy, profesjonalny dystans i to mi pasuje, ale z czasem... No cóż zobaczymy. Na razie mimo wszystko nie do końca jej ufam. Szpieg to jednak szpieg. Krętactwo ma we krwi.

— Która jest godzina w Nowym Jorku? — pytam rudowłosą, zdejmując z głowy hełm.

— Mamy piętnaście godzin różnicy, więc około dwudziesta pierwsza — odpowiada, wyjmując słuchawkę z ucha.

Dwudziesta pierwsza, więc pewnie Charlotte powoli zaczyna szykować się do snu. Możliwe też, że położy się później niż zwykle, bo będzie projektować. Obiecałem jej, że napiszę do niej wiadomość, gdy misja się skończy. Chcę, żeby spała spokojnie, więc sięgam szybko do schowka, gdzie zostawiłem komórkę, aby spełnić jej prośbę. Mam tylko nadzieję, że podołam temu zadaniu i wystukam coś na tym ekraniku z sensem.

— To ona cię namówiła, co? — Wdowa nagle zadaje mi pytanie, uśmiechając się w taki sposób, że jej prawy kącik ust jest wyżej.

Ściągam brwi, nie za bardzo rozumiejąc.

— No włosy... — wyjaśnia. — Pani architekt cię namówiła do ich ścięcia — tak naprawdę stwierdza, a nie pyta.

Rosjanka praktycznie pierwsze co zrobiła, gdy mnie tylko zobaczyła, to skomplementowała moją nową fryzurę. Coś jednak zwraca moją szczególną uwagę w jej wypowiedzi.

— Chwila... — podchodzę do niej nieco skołowany. — Skąd wiesz, że architekt?

— Naprawdę się nie domyślasz? Zrobiłam mały rekonesans.

— Rekonesans? — nie dowierzam w to co słyszę.

— Może jeszcze się dziwisz? No proszę cię... Podstawa tego zawodu jest wiedzieć z kim ma się do czynienia — mówi, kręcąc lekko głową jakby to było oczywiste.

— Ty masz raczej z Charlie mało do czynienia — widziały się tylko raz. Tyle najwyraźniej starczyło.

— Jakby co możesz być spokojny — wyjmuje swoje pistolety z kabury. — Jest czysta jak łza. Nigdy nie notowana i do tego zdrowa jak rydz. Przez całe życie chodziła do lekarza, tylko na wizytach kontrolnych, oraz z jednym skręceniem nadgarstka i jednym potłuczeniem głowy. Po za tym same wizyty u dietetyka parę lat temu i u psychologa, ale to mniejsza.

Psychologa...? Tutaj mnie zaciekawiła. Charlie nic mi o tym nie wspominała, nawet gdy ja mówiłem o swoich wizytach. Czemu? Może to przez powód jej wizyt? Nie chciała mi powiedzieć... Z resztą... Nie powinno mnie to obchodzić! Nie powinienem nawet tego wiedzieć. To jej prywatność, którą aktualnie naruszam samym słuchaniem Rosjanki. Takie rzeczy, mogę tylko zaakceptować słysząc je z ust blondynki.

— Ale... To czyjaś prywatność, wiesz? — pytam lekko oszołomiony.

— Bez przesady — robi minę mówiącą, że to dla niej nic wielkiego. — Każdy mógłby zdobyć te informacje gdyby się trochę postarał. Po za tym nie użyłam ich w żadnym złym celu... Tylko z troski o twoje bezpieczeństwo i serce — stwierdza takim tonem, jakbym miał jej za to podziękować, i na dodatek lekceważącym jak tylko można.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz