17. A będzie dobrze.

1K 64 70
                                    

CHARLOTTE POV.

Czy to się działo na prawdę? Kolejna komplet niemożliwa rzecz przytrafiła mi się wciągu dwóch dni, tylko że tym razem jakże pozytywna. Naprawdę znów go spotkałam, patrzyłam mu w oczy i rozmawiałam z nim i to tak naprawdę, długo, na parę różnych tematów, ważnych, jak i bardziej błahych... Pozwoli mi się osobiście trochę lepiej poznać i to nie jako tajemnicze ciacho z restauracji, czy heros z wiadomości, a jako Steve... Zwykły, dobry człowiek, który umilił mi swoim towarzystwem mój czas i sprawił, że zapomniałam o zmartwieniach.

Na prawdę nie mogę uwierzyć, że tak po prostu postanowił zajrzeć do restauracji mojej matki, a później zaprosił mnie na wyjście gdzie w miasto. Widziałam jak się przy tym stresował, mieszał, czasem jakby brakowało mu słów, a czasami nie do końca rozumiał moje. Miałam przez to chwilami wrażenie, jakby jeszcze nigdy przedtem nie próbował tak po prostu rozmawiać ze współczesnym człowiekiem, jakby to był jego pierwsze raz. Jeśli tak było to w sumie mu się nie dziwię, po tym co przeżył... Musi mu być bardzo ciężko odnaleźć się w tym świecie i nawiązywać nowe znajomości. Z tym drugim ja też mam problemy, mimo że nie jestem wyciągnięta z innych czasów.

Zmierzając w stronę swojego mieszkania, nie mogę się przestać zastanawiać nad tym, dlaczego to właśnie ze mną postanowił... Się zaznać, że tak to ujmę. Nie ma we mnie przecież nic wyjątkowego w przeciwieństwie do ludzi którzy go otaczają. Co prawda mama zawsze twierdziła, że mam w sobie ogromne pokłady empatii i uroku, które sprawiają że nie da się mnie polubić, jednak zawsze uważałam, że jak to matka w takich sprawach przesadza. Może zobaczył te wywiad którego udzieliłam jednej z telewizji, chociaż nie mam pojęcia czy w ogóle go gdzieś puścili, bo sama osobiście nie zauważyłam. Może przypomniał w tedy sobie o mnie. Ale nawet to nie tłumaczy czemu, aż tak się mną zainteresował?

Wzdycham cicho, w momencie gdy wchodzę do budynku mieszkalnego. Nie chciałam, aby Steve go zobaczył i uznał mnie za totalną życiową miernotę, której aktualnie życie się wali na głowę. Niestety trochę tak jest. Moim ostatnim gwoździem do trumny okazuję się być kartka, wywieszona przy wejściu w środku bloku. Chyba wszyscy mieszkańcy się wokół niej zgromadzili. Z trudem przeciskam się przez tłum sąsiadów, aby wyczytać informacje na niej. Zgaduję że to Pan Triton ją tu wywiesił, aby powiadomić nas wszystkich na raz o tym, jak to będzie w sprawie tego remontu. Po minach wszystkich widzę, że wieści nie są za dobre, jednak uwierdzam się w tym dopiero w tedy gdy sama czytam, że remont ogólny budynku odbędzie się dokładnie za sześć dni, a do tego czasu jego mieszkańcy mają znaleźć sobie lokum zastępcze, oraz zabrać w mieszkań wszystkie swoje rzeczy.

- Tak szybko? - mówię pod nosem, poirytowana.

- Pan Triton stwierdził, że i tak ledwie znalazł firmę remontową - mówi do mnie cicho jedna z moich sąsiadek. -Jednak nie opłaci im się remont, jeśli zaczną później, bo i tak mają teraz mnóstwo zleceń.

Kiwam jej tylko głową w odpowiedzi, po czym zrezygnowana, niemal wlokę się na górę do mieszkania. Kolejny raz w ułamku sekundy, cały mój dobry humor zniknął bez śladu. Sześć dni... Przez ten czas muszę znaleźć jakiś motel na teranie miasta, firmę przeprowadzkową i jakiś magazyn do wynajęcia na meble. Do tego przydało by się zacząć remont restauracji, czyli udać się do banku i wypłacić z konta wszystkie pieniądze, oraz postarać dostać się do urzędu po i złożyć wniosek o odszkodowanie. No i oczywiście praca! Wypadało by znaleźć jakąś dorywczą pracę, aby mieć za co jeść, przez parę następnych miesięcy. No i jakieś lokum, dla Alfreda... Boże od czego zacząć?!

Gdy wchodzę do swojego mieszkania, to z całej siły trzaskam drzwiami, po czym opieram się o nie plecami. To oczywiście od razu sprawiło, że psiak znalazł się przy moich nogach.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz