20. Smugi tuszu

896 59 208
                                    

CHARLOTTE POV.

Ilość ludzi w szpitalu jest przytłaczająca. Naprawdę nigdy nie widziałam takiego tłumu w szpitalu. Sale są wypchane pacjentami. Nawet w jednoosobowych są po dwa, trzy łóżka. To naprawdę okropne ilu ludzi wycierpiało podczas ataku obcych, w tym moja Audrey, leżąca na dziale neurologicznym. Na początku recepcjonistka w ogóle nie chcę mnie wpuścić do szpitala. Jeśli nie potrzebuję pomocy medycznej, lub nie jestem jedną z osób z rodziny pacjenta, mam opuścić szpital z powodu tłoku.

Na szczęście po jakiś pięciu minut mojej kłótni, przyszła Susan, która poznała mnie dzięki zdjęciu jakie jej dziś wysłałam. Uprosiłyśmy jakoś Panią z recepcji, aby mnie wpuściła, chociaż na parę minut. O dziwo dopiero w tedy się z sobą przywitałyśmy i ruszyliśmy w stronę windy ma trzecie piętro do małej sali z trzema łóżkami.

- Bardzo ci dziękuję, za pomoc - zwracam się do Susan na ty.

- To ja ci dziękuję w imieniu Audrey, że tu do niej przyszłaś. Jestem pewna, że bardzo by się ucieszyła - stwierdza lekko smutno.

W sumie to jest ode mnie zaledwie dwa lata starsza, jednak z pewnością z wyglądu znacznie bardziej... Dojrzała, a na pewno dojrzalsza od Audrey. Tak, ten wysoko upięty kok, perełki w uszach i błękitna koszula sprawisjs że wygląda jak biznes women, którą z resztą jest, bo pracuję w jakiejś firmie marketingowej na wysokim stanowisku. Jest równie ładna i drobna na twarzy co jej młodsza siostra, jednak sińce pod jej oczami odbierają jej nieco urody. Pewnie płakała, może nawet nie spała. Szybkim krokiem podążam za nią, przez zatłoczone korytarze, słuchając tylko stukotu jej obcasów.

Docieramy do pokoju w którym znajduję się łóżko na którym leży Audrey. Przez uchylone drzwi, widzę ją w końcie sali, tuż przy drzwiach i siedzącego tuż obok niej, wpatrzonego w nią zapewne ojca, głaszcącego ją po ręce, na który znajduje się mnóstwo otarć. Dotyka ich delikatnie, mówiąc coś pod nosem, a ja w tym momencie bardzo żałuję, że tak naprawdę nigdy nie zaznałam czułości ojcowskiej ręki.

Mężczyzna zauważa nas jednak po chwili. Od razu wstaję i podchodzi do nas.

- Dobrze, że w końcu jesteś Susan - mówi do córki i jakby po chwili dopiero zauważa mnie. - Aaa... Pani kim jest?

- To jest przyjaciółka Audrey z pracy, Charlotte Weaysle - przestawia mnie Susan.

- Dzień dobry Panu - albo raczej dobry wieczór.

- Dzień dobry... - przygląda mi się przez dłuższą chwilę - Ty... Byłaś w tedy gdy to się działo? W tej restauracji?

- Tak... Byłam - odpowiadam niepewnie.

- Co się tam w tedy stało? - pyta przejęty.

- Nooo... My się w niej schroniliśmy, a później wybuchło i... Uciekliśmy z niej, ale rozeszłyśmy się - mówię mając nadzieję, że odpowiedziałam jakkolwiek składnie i sensownie. Czuję przy tym kolejny raz jak ogarnia mnie poczucie winy bo... Zostawiłam ją samą sobie.

- Mama wróciła do domu? - Susan pyta ojca.

- Tak, udało mi się ją wygonić, aby odpoczęła.

- Ty też powinieneś wrócić do domu tato - stwierdza z troską. - Teraz ja trochę posiedzę z Audrey, razem z Charlie.

Kiwam głową, dając do zrozumienia, że zgadzam się że słowami dziewczyny. Pan Chang-Wook wygląda na wykończonego. Audrey zawsze opisywała go jako zarozumiałego człowieka, który nie daje jej żyć swoim życiem. Och gdyby go teraz widziałam... Zrozumiała by, jak bardzo ją mimo tego kocha i jakie to szczęście jest mieć ojca.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz