CHARLOTTE POV.
To tak cholernie dziwne. Mój pierwszy spacer po mieście bez żadnej obstawy, od nawet nie pamiętam kiedy. Przynajmniej... Według tego co wiem. Nie zdziwiła bym się gdyby ktoś mnie śledził. "Ktoś" czytaj jako ognistowłosa Rosjanka, lub chodzące uosobienie amerykańskich cnót. Z resztą nie ważne. Mam półtorej godziny zanim będę musiała wrócić na trening z Thorem.
Tak, na trening z samym gromowładny Thorem!
Starając się tym nie przejmować i nie skupiać się jak bardzo to absurdalnie brzmi, odhaczam kolejne podpunkty na mojej liście rzeczy do zrobienia. Pierwszą z nich jest wizyta w restauracji pod wieżą. Z tego co wiem jego remont został już niemalże całkowicie ukończony. To że wciąż jestem w sanie wojny z własną matką, nie znaczy że przestał mnie obchodzić nas interes. Wiem jak bardzo kocha to miejsce. Sama wiążę z nim wiele miłych wspomnień.
W lokalu zastaję paru fachowców kładących panele, oraz listwy ścienne, którzy twierdzą że za dwa dni będzie można już wnosić meble. Co ważne kuchnia, oraz główny aneks w niej są już gotowe użytku, trzeba tylko wnieść naczynia, sztućce i tego typu rzeczy. Myślę że w ciągu tygodnia lokal powinien być otwarty.
Ogólnie na pierwszy rzut oka zdaje się, że cały Manhattan wrócił do normalności z przed inwazji. Znaczna większość infrastruktury miasta została już odbudowana. Czuję jak serce mi się ściska, gdy przypominam sobie że to tylko pozory, bp ani to miasto, ani nawet ta nasza mała błękitna planeta już nigdy nie będą takie same. Z tłumu który przemierza te ulice zniknęło nieodwracalnie zbyt dużo istnień. Przełykam gulę w gardle na wspominania o Audrey, jednocześnie notując sobie w głowie, iż muszę ją odwiedzić na cmentarzu. To nie czas na żale, ani nie czas na łzy. Na razie muszę skupić się na mojej drugiej przyjaciółce, tak naprawdę jedynej która mi została.
Cholera wie, czy za chwilę się to nie zmieni.
Uznałam, że neutralny grunt parku Bryant będzie najlepszy do tej rozmowy. Po drodze tutaj zgarnęłam z małej kawiarenki dwa donuty na wynos, oba skąpane w cytrynowym lukrze z mini piankami na wierzchu. Ulubieńcy Debbie. Nie wiem w czym tak naprawdę mają pomóc. Nie liczę iż osłodzą jej bardzo gorzką, a już z pewnością dziwną prawdę.
Przez prawie całe życie przyjaźniła się dzieckiem istoty z innego wymiaru.
Krążę wokół fontanny zastanawiając się czy w ogóle mi uwierzy. Zawsze była bardzo otwartą osobą, no i widziała jak lewituje dosłownie przedwczoraj, ale i tak... To wszystko jest strasznie popieprzone. Wiem jednak że zasłużyła na szczerość bardziej niż ktokolwiek inny. Po za tym teoretycznie wciąż jestem jej pierwszą druhną, a ślub lada dzień. Muszę wiedzieć, czy chce żebym w ogóle się tam pojawiła, po tym incydencie w klubie. Raczej ostatnie czego by chciała, to aby coś takiego powtórzyło się na jej weselu.
- Charlie!
Odwracam się gwałtownie w stronę znajomego głosu. Stoi tam, jakieś trzydzieści metrów ode mnie. Ona i jej podziurawiona dżinsy. Macha w moim kierunku, podchodząc po chwili żwawym krokiem. Odruchowo robię to samo. Zmierzając szybko w jej kierunku, czują jak oczy zaczynają mnie piec od tłumionych łez. Dosłownie wbiegam w jej ramiona. Dzięki Bogu odwzajemnia mój uścisk z równą mocą.
Chcę jej tyle powiedzieć i wiem od czego zacząć.
- Przepraszam - mówię przez łzy.
Mój cały plan dotyczący spokojniej i rzeczowej rozmowy właśnie legł w gruzach.
- Spokojnie. Spokojnie - gładzi mnie po plecach. - Wszystko jest w porządku.
- Nie jest - pociągam lekko nosem. - Gniotę właśnie nasze pączki.
![](https://img.wattpad.com/cover/141048241-288-k803118.jpg)
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
FanfictionKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...