CHARLOTTE POV.
Siedzę sobie właśnie przy stole, przed moim laptopem i piszę z Debby. W tym czasie Steve siedzi na kanapie z gazetą w ręce i czyta. Tak, to już ten etap znajomości kiedy cisza między dwojgiem ludzi jest czymś zwyczajnym i wcale nie krępującym. Każdy może zająć się swoimi sprawami. Oczywiście u mojego boku stoi kubek z czarną, poranną kawą.
Debby: Nie pamiętam kiedy widziałam moją matkę tak wkurzoną i co gorsza jej nerwy przeszły na mnie. Już za parę dni stała bym na ślubnym kobiercu, a później opalała się na Hawajach... Wszystko się spieszyło.
Charlie: Daj spokój. To niczyja wina, że obcy nas zaatakowali.
Tematem głównym naszych wiadomości jest oczywiście ślub mojej przyjaciółki. Miał się odbyć za tydzień. Teraz to niestety wykluczone.
Debby: Lepiej, aby ten twój Kapitan jej nigdy nie spotkał. Powiedziała mi, że to wina jego drużyny, że tego nie powstrzymali i jakby miała okazję, to by osobiście któremuś z nich wszystko wygarnęła. Wiesz jak wygląda moja matka w natarciu.
Uśmiecham się szeroko na wspomnienie Alexandry, która dawała nam popalić za wyjście na imprezę, bez jej pozwolenia. Z perspektywy czasu, to naprawdę zabawne, ale wtedy to było straszne.
Charlie: Tak, to niestety znane mi zjawisko.
Debby: Cała rodzina z Irlandii miała już wykupione bilety, sala wynajęta, dekoracje też. Wszystko dopięte na ostatni guzik!
Charlie: Rozumiem twoją irytację, ale zrozum, że ślub ci nie ucieknie. Wszystko można przecież przełożyć o parę miesięcy. Teraz skupcie się na remoncie mieszkania i zakładu.
Debby: Prace się zaczną jak tylko wrócimy, za jakieś trzy tygodnie. Ekipa już wynajęta, pieniądze też są. Zostało tylko czekać na zwolnienie się ekipy budowlanej
Charlie: No widzisz. Wszystko zmierza ku lepszemu. Jak tylko staniecie na nogi, wrócicie do ślubu i wesela.
Najważniejsze, że wszyscy są cali i mają potrzebne środki, aby zacząć od nowa. Mają siebie. Czego chcieć więcej.
Debby: Wiem... Ale i tak nie mogę tego zdzierżyć!
Przewracam oczami. Cała Debby. Nienawidzi, jeśli coś idzie nie po jej myśli. Czasem mam wrażenie, że nie rozumie, że życie jest jest zbyt nieprzewidziane, aby wszystko szło zgodnie z planem.
Nagle w pokoju rozbrzmiewa dźwięk telefonu stacjonarnego. Steve od razu odkłada gazetę i podchodzi do komody, na której stoi.
- Halo! - mówi do słuchawki. Nagle wygląda na zakłopotanego, po czym jak najszybciej zmierza do swojej sypialni i zamyka za sobą drzwi.
Charlie: Nie przeżywaj jak mysz wykopki! Gwarantuję ci, że będzie miała świetny wieczór panieński, ślub, wesele i podróż poślubną... Tylko za jakiś czas. Dwa, trzy miesiące.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
Fiksi PenggemarKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...