Może zacznijmy od tego, że w kinie byłam wczoraj z przyjaciółką i jej chłopakiem, który nigdy nie widział żadnego z filmów Marvela i odnalazł się w tym filmie bez problemu, co oznacza że film działa autonomicznie. Jest pierwszym dużym plusem.
Po drugie, tak zgadzam się że to kolejny dość schematyczny film Marvela, jednak moim zdaniem całkiem ładnie się wyróżnia na tle filmów wprowadzających nowe postacie. Po za tym umiemy się, że na tym utartym schemacie powstają zawsze przynajmniej dobre filmy, tylko że bez powiewu świeżości jak na przykład w Thor : Ragnarok.
Po za tym... Film moim zdaniem jest naprawdę bardzo dobry. Tyłka nie urywa, ale bawiłam się na nim naprawdę świetnie, tak jak moi znajomi. Moim zdaniem warto obejrzeć ten film w kinie bo po prostu bardzo dobrze wygląda na wielkim ekranie, oraz dla relacji Carol/Fury, oraz rudego kota, warto jest jak najszybciej obejrzeć film. W ogóle to Brie Larsson świeci aktorsko w tym filmie jak Kapitan Marvel w zwiastunach. Świetna kreacja, świetna postać, zupełnie inna niż dotychczasowe i naprawdę stojąca na równi z męskimi bohaterami. Cudownie lekko wredna, zadziorna, niedająca sobą pomiatać, wręcz impulsywna, a w środku moim zdaniem bardzo delikatna i na początku zagubiona. Nie drugoplanowa! I nie ujmuje pozostałym postaciom kobiecym w MCU, które z roku na rok są coraz lepsze, tylko nie okłamujemy się, że albo były gdzieś z tyłu, albo były czegoś częścią. Nigdy nie były tak naprawdę na pierwszym planie.
Na i przejdźmy teraz do czegoś co jest cierniem w tyłku chyba połowy internetu... W TYM FILMIE JEST TYLKO TYLE FEMINIZMU, ŻE KAŻDY TYPOWY CZŁOWIEK OGLĄDAJĄC GO, NIE ODNIESIE WRAŻENIA PROPAGANDY. Naprawdę ludzie, takich iście feministycznych rzeczy jest raczej mało. Sam ten wątek jest wpleciony bardzo ładnie i nienachalnie na przykład w piosenkach lecących w tle. Naprawdę nie razi w oczy, może po za jedną, krótką sytuacją. Nie warto przekreślać filmu z tak świetnym humorem, postaciami i fajnymi scenami akcji, dla czegoś takiego.
No, skoro już sobie to wszystko wyjaśniliśmy, to przejdźmy do dania głównego, czyli SPOILERÓW!! Tak więc jeśli nie widziałeś tego filmu to w tej chwili wyjdź.
Zacznijmy może od mojej ulubionej scenie w tym filmie. Jeśli chodzi o humor to moje best of 3 jest: Scena rozmowy Carol z Fury'm, oraz w jego aucie gdy jadą do tajnej bazy. Bo Fury to Fury, który nigdy nie zje tostów krojonych w kant. Druga to sekcja zwłok, która jest dowodem, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. No i trzecia, zaliczmy tutaj wszystkie sceny z kotem i rozpływającym się nad nim Fury'm. Coś cudownego. Po prostu złoto.
W ogóle Fury w tym filmie jest tak cudownie inny od tego którego dotychczas znaliśmy. Taki luźny. Jara się wszystkim jak małe dziecko. Naprawdę cudowne, chociaż może niektórym to przeszkadzać. A jak jesteśmy przy nim to wspomnę o Colsonie którego jest stanowczo za mało, ale zawsze się uśmiecham gdy go widzę. Ciepło się robi na serduszku. Tęsknię za tym równym chłopem.
Wracając do ulubionych scen, jeśli chodzi o te poważne, to moją ulubioną sceną walki jest ta, gdy Carol jest porwana i ma związane ręce. Gdy radzi sobie bez mocy jest naprawdę fenomenalna. Wspaniale ta scena pokazuje, że Carol jest zajebista sama w sobie i nie potrzebuję do tego żadnej kosmicznej wręcz mocy. Za to jeśli chodzi o emocje, to ostatnie spotkanie z Carol z tym największym umysłem, czy tam szefem Kree. Niesie z sobą wspaniały morał dla wszystkich. Bo powiedzmy sobie szczerze, że gdyby nie ta zawziętość Carol, jej determinacja, aby iść dalej i się nie poddawać, to nawet z tak ogromną mocą nic by nie osiągnęła. Jej największą siłą jest właśnie jej charakter.
Możemy teraz porozmawiać właśnie o jej mocy, która moim zdaniem... Jest trochę za bardzo przesadzona, przynajmniej jak na początek, no bo kurde... Ona jest pierdzielonym Bogiem! Jak to usłyszała jakiegoś chłopka w kinie: Ona Thanosa to z palcem w d#pie pokona. No ciężko się nie zgodzić, chociaż nie wierzę że Bracia Russo pójdą na łatwiznę. Chodzi mi o to, że trochę za bardzo jak na początek, ona za dobrze sobie z nią radzi. Taki mały minus. Na dodatek... Cholera wie, czy ona przez te lata nieobecności nie stała się jeszcze silniejsza, chociaż nie wiem czy to możliwe.
Nie mogę także nie wspomnieć, że nigdy bym się nie spodziewałam, że Skrulle będą tymi dobrymi. Znaczy wiedziałam z komiksów, że Kree nie są święci to też nieźle cholery, ale Skrulle... To raczej taka podstępna rasa, przynajmniej w komiksach. Tak czy siak, ten zabieg mi się naprawdę podobał. I motyw w rodziną Talosa był uroczy. W ogóle sam Talos bardzo mi się spodobał. Kolejna świetna postać, którą z chęcią zobaczę w dalszych produkcjach. Bardzo fajnie zagrana. Można także wspomnieć o postaci Jude'a Lawa... Ale w sumie po co. Nie była za bardzo interesująca, po za tym jak pod sam koniec Carol go strzeliła i później ciągnęła jak szmatę. Cholernie mi się to podobało. Ona już nie musi nic nikomu udowadniać.
Okej... W sumie to zostały nam dwie ostatnie rzeczy do omówienia, czyli scena po napisach.... Nosz kurna no! Nie wiem jak, ale przekonała mnie do Steve'a w brodzie 😂😂😂. Jak jest czysty i ułożony, bez tego poniszczonego kostiumu wygląda lepiej. A po za tym jest... Zastanawiająca. Oznacza, to że Capitain Marvel pojawi się dosłownie tuż po pstryknięciu, a wszystko wskazuje na to, że spora część End Game dzieje się sporo po nim, może i nawet rok. Co ona będzie robiła przez ten czas... Nie wiem. Jedno jest pewne... Nie mogę się doczekać jej interakcji z resztą, zwłaszcza ze Steve'm... ( Potajemnie, w głębi serduszka ich shippuję. )
No i oczywiście obowiązkiem jest wspomnieć o hołdzie dla Stana Lee. Naprawdę poruszające i urocze. Nie tylko ten montaż z logiem Marvel, ale i scena z pociągu... I ta opętana babcia... Nie ważne! Wróćmy do tematu! Tak więc... Bardzo fajny pomysł. Łezka się w oku zakręciła.
Tak... To chyba tyle. Nie umiem pisać recenzji jakby co, ale naprawdę się starałam, żeby nie było za bardzo chaotycznie. Podzielcie się proszę swoimi przemyśleniami ze mną w komentarzach.
Swoją drogą chciała bym naprawdę z całego serduszka życzyć wszystkim Paniom wszystkiego najlepszego, z okazji dnia kobiet który był przedwczoraj. Jak najwięcej okazji do spełnienia marzeń, miłości, zdrowia i prawdziwych przyjaciół. Abyście zawsze szczerze się uśmiechały i aby TE DNI W MIESIĄCU mijały wam jak najlepiej. No i oczywiście jak najwięcej zarąbistych kobiecych postaci w MCU. Im też życzę wszystkiego najlepszego. Buziaki 😘
No nie mogłam się powstrzymać no! Kocham to! 😍😍
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
ФанфикKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...