CHARLOTTE POV.
Rozglądam się z dumą po zaprojektowanym przeze mnie pomieszczeniu. To była ciężka noc, nie tylko dla ekipy budowlanej, ale i dla mnie, ponieważ musiałam wszystkiego słuchać do trzeciej rano. Było jednak warto, ponieważ to właśnie przez tą ciężką, hałaśliwą noc została wykończona kuchnia. Koniec zamawianego żarcia! Wreszcie będę mogła sama coś sobie upichcić. Cieszę się bardzo, ponieważ naprawdę lubię to robić. Gotowanie sprawia mi przyjemność, a na takim sprzęcie jaki mam do dyspozycji tutaj, będzie ona wręcz nieskazitelna.
Przesuwam dłonią po jasno-szarym, granitowym blacie. Ogólnie odcienie szarości wspaniale prezentują się z jasnym, lekko żółtawym drewnem bukowym, w postaci paneli. Nadają one przytulności i ciepła, prostemu, nowoczesnemu wnętrzu. Wyspa kuchenna z płaską prawie jak kartka papieru płytą indukcyjna też prezentuje się świetnie. Piekarnik i mikroskala są wbudowane w ścianę, wraz z obudowaną panelami, ogromną lodówka, której drzwi otwierają się na nacisk, podobnie jak ciemno-szare szafki.
Dalej, parę kroków w przód można znaleźć gruby, mięsisty jak mech dywan a na przeciwko jego ogromny stół z ośmioma krzesłami, obitymi szarym materiałem, wygodnymi oparciami, nad którym wiszą dwie lampy ze szklanym kloszem, rzucające ciekłe światło, a obok nowoczesny obraz wykupiony z jednej z Nowojorskich galerii. Tak, to właśnie przy tym stole będą się odbywać śniadaniowe obrady wielkiej szóstki. Jeszcze swoim dzieciom będę się chwalić, że to ja wybierałam ten mebel ! Umówmy się, to bez wątpienia zlecenie mojego życia. Nie sądzę, aby jakiekolwiek inne było by w stanie je przebić.
- To twoje dzieło! - moje rozmyślania przerywa Anthony, wchodzący nagle do kuchni z uniesionymi do góry, rozłożonymi rękami, aby wskazać na wszystko co wokół nas się znajduje. - Wszystko, od podszewki.
Najwyraźniej zauważył jak bardzo jestem dumna, więc postanowił mnie w tym upewnić. Tak, mogę to powiedzieć bez zawahania, że na reszcie naprawdę jestem z siebie cholernie dumna. Nie zmienia to jednak faktu, że nie jestem za dobra w przyjmowaniu komplementów.
- Ale nie jest wykonane moimi rękami, ani nawet kupione za moje pieniądze - dukam, jak zwykle starając się trochę odciążyć. I nie! Nie jest to fałszywa skromność, a raczej... Staranie odepchnięcia się od siebie zbyt dużej ilości miodnych, wprawiających mnie w zakłopotanie słów. - Ja tylko...
- Wszystko wymyśliłam - kończy za mnie, wskazując na mnie palcem i jednocześnie podchodząc powoli w moim kierunku. - Jak już mówiłem nie doceniasz się mała. Tak piękna, młoda, utalentowana dziewczyna, może zrobić jeszcze ogromną karierę w show biznesie - stwierdza, nagle obejmując mnie ramieniem.
Ten człowiek uwielbia wprawiać innych w zakłopotanie swoją osobą, co nie świadczy chyba za dobrze o wytrzymałości jego ego, ale mniejsza... Ważniejsze jest to, że potrafię w takiej sytuacji szybko i dość śmiało zareagować. W tym wypadku, naprawdę szybko zdejmuje z siebie jego rękę, dosłownie pochylając się pod nią.
- A ja już mówiłam, że zostawił byś te komplety dla swojej dziewczyny szefie - mówię, jeśli mam być szczera to rozbawiona.
Naprawdę zdążyłam polubić mojego zleceniodawcę. Ma w sobie mnóstwo charyzmy i mimo bycia ekscentrykiem, zaskakująco dobrze można się z nim dogadać. Potrzeba tylko trochę... Cierpliwości i własnego charakteru, który nie pozwoli mu się przytłoczyć i zapewni jego szacunek. Stark ewidentnie docenia ludzi ze swoim zdaniem.
- Ja po prostu... Czuję się zobowiązany do podbudowywania świadomości własnej wartości u wspaniałych kobiet - uśmiecha się szarmancko, chowając ręce za plecami.
- No oczywiście. Powinnam więc w ich imieniu podziękować za twą hojności - stwierdzam wesoło, podchodząc do wyspy kuchennej.
- Bez przesady. To dla mnie przyjemność, tak samo jak wypłacenie ci kolejnej dawki gotówki... - klika coś na swoim nowoczesny telefonie komórkowym. Słychać krótkie piknięcie. - Właśnie została przelana na twoje konto.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
FanficKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...