37. Gość

750 47 44
                                    

CHARLOTTE POV.

  Nowy tydzień. Poniedziałek. Dzień pełen pracy i obowiązków. Zapewne najbardziej znienawidzony przez większość ludzi, jednak ja do tej grupy nie należę, przynajmniej w tym tygodniu. Za dużo mam powodów do radości i zapewne jeszcze więcej zadań. Najpierw muszę udać się do restauracji, zobaczyć co i jak, a przede wszystkim przekazać dobrą nowinę Panu Cooperowi. Już teraz mam pieniądze na potrzebny remont i będę miała znacznie więcej na cudowne oraz solidne urządzenie jej. Całe nowe wyposażenie kuchni jak i sali. Jestem niewiarygodnie szczęśliwa z tego powodu i naprawdę nie mogę się doczekać, aż stanie tam pierwszy nowy stolik, za parę miesięcy. Minie jak z bicza strzelił. Jednak czy wrócę do pracy kelnerki? Nie wiem. Z pewnością będę się starała wrócić do mojego wymarzonego zawodu i ukończenia studiów. Z wzmianką o pracy u Starka w CV może mi się to udać – w końcu to niezły prestiż. Na razie jednak nad tym nie rozmyślam, a skupiam na tym co tu i teraz.

Poza restauracją mam oczywiście mnóstwo roboty, związanej z zadowoleniem wyszukanego gustu miliardera. Z jednej strony mam już w głowie koncept, ale z drugiej teraz wiem dla kogo pracuję. To stresuje i nakłada na mnie dużo presji, którą odczuwam coraz bardziej, im więcej o tym myślę, dlatego staram się zapomnieć, że Stark to światowy geniusz i superbohater, a w pomieszczeniach które urządzę, będą funkcjonować na co dzień Avengersi. Tak, jakbym projektowała z nudów dla samej siebie. Siądę przy tym porządnie, gdy już jutro się przeniosę do Avengers Tower.

Tak, po wczorajszym namyśle stwierdziłam, że to będzie najlepsze wyjście i przy okazji może być ciekawie. W końcu to przyszła siedziba herosów – praktycznie współczesny Olimp! Nie mogę też zapomnieć o widoku z mojego pokoju. Hałasy związane z remontem też nie za bardzo mnie zniechęcają. Stopery, oraz słuchawki w uszy i jakoś dam radę. Już zaczęłam się zbierać. Moje rzeczy z wynajętego hangaru podobno już są, jak nie w pokoju to w magazynie wieżowca. Tak więc oficjalnie to była moja ostatnia noc na kanapie u Stevena i pożegnalne śniadanie jakie dla niego przygotowuję. Dlatego bardzo chciałam, aby było wyjątkowe.

— Będę za tym naprawdę tęsknić — słyszę za sobą dość cichy głos mężczyzny.

Blondyn właśnie wrócił z porannego biegania. Jak zwykle, gdy odwracam głowę widzę go lekko uśmiechniętego opartego bokiem o ścianę i nieprzesadnie spoconego. Posyłam mu szczery, ukazujący moje zęby uśmiech, po czym wracam do omletu z awokado, szpinakiem, pomidorkami koktajlowymi i serem feta. Jego zapach roznosi się po całym domu.

— Zawsze mogę do ciebie raz na jakiś czas wpaść i nakarmić, gdy będę miała wolny czas — stwierdzam wesoło.

Lubię gotować, zwłaszcza gdy ktoś mnie tak wychwala, jak Steve.

— Nie mówię tylko o jedzeniu — słyszę jego kroki, zbliżające się w moją stronę. — Ogólnie będzie mi tu pusto bez ciebie — ustawia się tyłem o blat kuchenny. 

Słyszę w jego głosie smutek, mimo że stara się go ukryć. Mi też jest przykro, że go zostawiam, ale przecież tak miało być. Miałam tu tylko pomieszkać przez jakieś dwa tygodnie. Czas minął. Teraz będę miała inne tymczasowe lokum.

— Alfred, wciąż będzie ci dotrzymywał towarzystwa i zajmował miejsce na kanapie — mówię, przerzucając omlet z patelni na talerz. Wyłączam kuchenkę.

Steve zgodził się przechować pupila u siebie, ze względu na hałasy w wieży. Wiem, że obaj Panowie bardzo się polubili. Alfred na pewno będzie się go słuchał, a Steve nie będzie taki sam w czterech ścianach. Szkoda, że nie może mieć swojego czworonoga, ale jak sam stwierdził nie miałby dla niego wystarczającej ilości czasu. Do posiadania pupila trzeba mieć regularny tryb życia, a Steve w każdej chwili może lecieć na misję nie wiadomo na jak długo. Zwierzakiem po prostu nie miałby się kto zająć.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz