STEVE POV.Wyjeżdżam motorem spod bloku, gdzie znajduje się moje mieszkanie. Czeka mnie około półtorej godziny drogi do siedziby Tarczy. Ma się w niej odbyć spotkanie między mną, Tony'm i Victorią a samym Nickiem Fury'm oraz jego prawą ręką, Marią Hill. Jak można się domyśleć, ma ono dotyczyć Libelluli, ale także i dalszej przyszłości Charlotte. Jej dalsze losy, niestety nie są tak oczywiste jak być powinno. Wiele się zmieniło.
Zbyt wiele, aby można było to cofnąć i wrócić do stanu sprzed jej uprowadzenia.
Z Avengers Tower droga do tutajszej bazy rządowej organizacji jest o połowę krótsze, jednakże przed wczoraj postanowiłem się stamtąd wynieść. Powód jest prosty. Moja obecność w murach wieżowca zbyt mocno ją peszy. Można powiedzieć, że wręcz bała się opuszczać swój pokój że strach, iż przez przypadek spotka mnie na korytarzu. W tym przekonaniu utwierdziły mnie słowa Nataszy. Twierdzi ona, że od kiedy wróciłem z powrotem na Brooklyn, Charlie zaczęła się pewniej poruszać po mieszkalnej części budynku.
Nie będę ukrywał boli mnie trochę, że tak bardzo mnie unika. Zaczynam się coraz bardziej obawiać, iż na dobre skreśliła mnie ze swojego życia. Staram się nie tracić nadziei na jeszcze jedną szansę, ale w takiej sytuacji nie jest to łatwe. Cieszę się jednak, że jej samopoczucie ewidentnie się poprawiło w ciągu ostatnich czterech dni od kiedy pomieszkuje z powrotem w wieży.
To jest dla mnie najważniejsze.
Jest już po godzinach szczytu, więc Podczas podróży nie natrafiam na żadne korki. Mimo tego do sali konferencyjnej docieram jako ostatni.
- Proszę, proszę - Tony obraca się na krześle obrotowym w moją stronę, gdy tylko przekraczam próg pomieszczenia. - Podobno to ja zwyczaj się spóźniam.
Zdążyłem się już nauczyć, że te oryginalne komentarze, są jego niecodziennym sposobem na przywitanie się. Są nieodłączną częścią jego sposobu bycia i chociaż na początku naszej znajomości mocno mnie irytowały, teraz zazwyczaj są mi obojętne.
- Stark - odpowiadam mijając go, uprzednio rzucając mu z ukosa dość wymowne spojrzenie.
Podchodzę do czarnoskórego mężczyzny.
- Dyrektorze - podaję mu na przywitanie.
- Kapitanie - wymienia że mną mocni uścisk dłoni.
Zerkam na Marię. Jak zwykle nie podnosi nawet na mnie wzroku, tylko wpatruję się w wyświetlacz laptopa przed sobą, więc nawet nie próbuje się z nią przywitać. Za to siedząca niedaleko niej Victoria, uśmiecha się ciepło w moim kierunku, wstając z krzesła, gdy tylko do niej podchodzę.
- Witaj Steve - ściska mnie lekko.
To naprawdę niesamowite jak wspólne tragedie zbliżają do siebie ludzi. Na początku przez atak na Nowy Jork poznałem Charlie, później przed to całe zamieszanie z Libellulą jej matkę. Obie są teraz niezwykle mi bliskie, mimo iż tej drugiej jeszcze dwa tygodnie temu nie znałem osobiście. Połączyła nas troska o jej córkę i w pewnym sensie poczucie winy, wywolane wyrządzonymi jej przez nas krzywdami. Mam jednak nadzieję, że jeśli tylko Charlie nam na to pozwoli, połączy nas coś... Innego, lepszego i... Trwalszego.
- Jarvisowi udało się bez problemów złamać wszystkie szyfry Libelluli i przeczyścić całą jej bazę danych. Albo raczej... To co z niej zostało - stwiedza Anthony, przesuwając wzdłuż całej średnicy okrągłego stołu swój tablet.
- To znaczy? - dopytuję, gdy trafia w moje ręce, po czym oddaję go siedzącej obok mnie Victorii.
Są na nim nagrania z eksperymentów przeprowadzanych na Charlie oraz z jej treningów. Nagrania których nie miała jeszcze odwagi zobaczyć. Sam nie zdołałem zobaczyć wszystkich do końca. Oglądanie ich było dla mnie zbyt ciężkie, z uwagi na to co się działo na nich z Char. Nawet nie umiem sobie wyobrazić jak ciężkie jest ono dla jej matki.
CZYTASZ
KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction Avengers
Fiksi PenggemarKto by pomyślał, że w życiu tak zwykłej dziewczyny jak ja, wydarzy się tyle niezwykłych rzeczy. W końcu jestem tylko jedną z tysięcy, jak i nie z milionów niebieskookich blondynek mieszkających w Nowym Jorku. Normalną dziewczyną z ilością marzeń, ró...