11. Podziękowanie

1K 67 24
                                    


CHARLOTTE POV.

W tej chwili bardzo żałuję, że mój sen skończył się na tych wydarzeniach w banku, ponieważ gdyby trwał dłużej, może wiedziała bym co się teraz stanie. Zamiast tego patrzę z przerażeniem jak Iron Man leci w stronę portalu, trzymając pocisk jądrowy. Jeśli mu się nie uda, ja i wszyscy ludzie w całym Nowym Jorku zginą od ogromnej siły eksplozji bomby atomowej. Wstrzymuję oddech, aż do momentu gdy mężczyzna w zbroi nie nie wlatuje w kosmiczną wyrwę nad miastem. Gdy to robi, z każdej strony słychać głośne krzyki radości i nawet oklaski. Wszyscy wiwatują herosom, którzy ratują nas przed kosmitami, ale i najwyraźniej innymi ludźmi. Dziennikarka w rękę twierdzi, że rząd wysłał pocisk, aby Iron Man mógł go pokierować do portalu... Ale nie do końca wierzę w tą wersję. Teraz jednak najważniejsze jest to, że pocisk nie uderzył w ziemię, tylko poleciał gdzieś w przestrzeń kosmiczną.

Niesie to za sobą wspaniałe konsekwencję. Statki kosmiczne, jak i sami kosmici nagle padają, jakby ktoś nacisnął przełącznik i ustawił go na OFF. Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, a z serca spada ogromny głaz. Wreszcie mogę odetchnąć pełną piersią, ale i wyjść z podziemi, za resztą ludzi. Nowy Jork przetrwał... W zgliszczach, ale zawsze. Ważne że pozostała część naszej planety została nie naruszona, a te kreatury się po niej nie rozeszły. A to wszystko dzięki naszym herosom.

Światło słoneczne na początku mnie trochę razi, jednak mimo tego wyciągam twarz ku niebu. Tak miło czuć ciepło słoneczne na skórze... I mieć świadomość, że się żyję. W tej chwili tylko to się dla mnie liczy. Pragnę cieszyć się tą chwilą. Obiecuję sobie, że już zawsze będę cieszyć się życiem i je doceniać, bez względu na to jakie ciężkie ono nie będzie. Mam przeczucie, że jeszcze wiele ciężkich chwil mnie po tym wszystkim czeka, ale w tej sekundzie euforia je szczelnie przesłoniła. Nie czuję nawet bólu głowy, czy siniaków.

Dochodzi do mnie jednak, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia co ja. Z tuneli metra lekarze, strażacy i nawet policjanci wynoszą ciężko rannych. Wciąż panuję dość spory chaos, a ja mam przecież zdrowe ręce i nogi... Mogę się przydać, pomóc komuś, nawet opatrzyć. Widzę starszego mężczyznę, który przez złamaną nogę, ledwie wychodzi po schodach na powierzchnię, podpierając się o barierkę. Szybko podbiegam do niego i bez słowa, łapię pod ramię. Słyszę tylko jak powtarza do mnie słowo "dziękuję", gdy pomagam mu pokonać kolejne stopnie schodów.

Spędzam... w sumie to nie wiem ile czasu na pomaganiu ludziom, którzy w kolejce czekają na transport do szpitala, ponieważ karetki biorą tylko najcięższe przypadki, zagrażające życiu. Nie jestem co prawda lekarzem, ale skończyłam kurs pierwszej pomocy, pracowałam podczas studiów jako wolontariusz w szpitalu dziecięcym i potrafię pomóc, zdezynfekować ranę, czy coś w tym stylu. Z resztą nie tylko ja pomagam. Mnóstwo ludzi, którzy nie ucierpieli podczas ataku pomaga tym rannym, starszym lub niepełnosprawnym. To naprawdę niesamowite jak tragedia potrafi zbliżyć ku sobie zupełni obcych sobie ludzi.

Wiele ludzi także szuka i pyta mnie, czy nie widziałam kogoś z ich bliskich, przyjaciele, małżonka, czy dziecka. Tylko dwa razy nie zaprzeczyłam. Ja sama pytam o Audrey, o którą chyba martwię się najbardziej. Była w samym centrum tej inwazji, a ja wciąż jej nie widziałam. Nie wiem czy to dobrze, czy to źle, a martwię się... Z resztą przecież nie tylko o nią. Justin, Debby... Nie mam nawet jak do kogokolwiek zadzwonić, bo zgubiłam gdzieś komórkę. Po prostu świetnie.

Pomagając innym dociera do mnie ogrom zniszczeń, jaki wywołali kosmici. Co innego oglądać krajobraz zniszczonego miasta w telewizji, a patrzeć na niego z bliska na żywo. Na szosach leżą tylko gruzy, zniszczone wraki aut... oraz co najgorsze ludzkie ciała. Pomagałam w szukaniu rannych, sprawdzałam im puls i wiele razy nic nie wyczułam. To było potworne... Najgorsze. Mimo, że nie znam tych ludzi, to myśl że ktoś ich pewnie szuka i się o nich martwi, a koniec końców ich bliscy dowiedzą się o ich śmierci... Zawsze jest bardzo smutna. W każdym razie... Trochę czasu minie zanim będzie można tu normalnie żyć, ludzie wrócą do swojej rutyny, a truchła kosmitów, ich broń i statki zniknął.

KELNERKA - "Droga ku niebiosom" / Fanfiction AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz