Zasada numer pięć
Nie oceniaj książki po okładce
Jeongguk wzdrygnął się na dźwięk odstawianego na stolik jedzenia. Brzęk porcelany odbił się od jego uszu, uwalniając go od krótkiego transu, w który wpadł.
Nie miał pojęcia gdzie dokładnie byli, ale pomieszczenie, w którym go zamknęli przypominało małe mieszkanie, choć w porównaniu do jego było ogromne. Była tu sypialnia, kuchnia z salonem i łazienka. Co prawda, w lodówce nie było jedzenia, ale w szafie w sypialni znalazł świeżą pościel, a w łazience wszelkie potrzebne akcesoria do higieny osobistej. Możliwe, że minął już cały dzień, może dwa. Nikt go jednak nie szukał i Jeongguk był niemal pewien, że jego dziadek jest przekonany, że ten gdzieś pracuje. Albo go zaklina, za "to co śmiał zrobić". Guk podejrzewał, że zważywszy na to, że ten nazywał go imieniem taty, pewnie odnosiło się to do kredytu.
Jeon spojrzał w górę na Park Jimina, mężczyznę, którego życie uratował całkiem niedawno. To on zaprowadził go tutaj, kazał mu wziąć prysznic i zjeść pierwszy posiłek, a później drugi. Przedstawił się mu w trakcie rozmowy, kiedy tłumaczył na nowo sprawę z klubu. Jimin nie miał powodu, aby mu nie ufać. Już raz uratował mu życie, a chłopak mimo swojego ciętego języka wydawał się być dość wrażliwy i serdeczny.
- Jedz - powiedział.
- Nie jestem głodny - odparł.
- Żryj, powiedziałem. Nie będę powtarzał - westchnął, siadając naprzeciwko niego, przy stoliku.
Jeongguk zmarszczył brwi, ale nie odpowiedział nic, tylko sięgnął po łyżkę, która znajdowała się na plastikowej miseczce. Guk niechętnie otworzył wieczko pojemnika, ale w chwili, kiedy do jego nozdrzy dotarł zapach nieznanej potrawy, poczuł ścisk w żołądku. Opanował się przed rzuceniem na jedzenie, ale nie mógł powstrzymać jęku, który wydobył się spomiędzy jego warg na słodko-ostry smak.
Park uśmiechnął się.
- To chakalaka - powiedział, patrząc z dumą na danie, które sam ugotował.- Musisz jeść. Jesteś osłabiony.
- Od kiedy się o mnie troszczysz?- zapytał z pełną buzią.
- Od kiedy ty sam wrzuciłeś jedzenie do mojej miski, choć nie musiałeś.
- Co jeśli jest zatrute?- uniósł brew, biorąc kolejny, duży kawałek warzywnego gulaszu w usta.
- Gdybyśmy cię chcieli zabić, zrobilibyśmy to już dawno temu. - odezwał się głos za nim.
Jeon zachłysnął się, wypluwając jedzenie z powrotem na talerz, zanim się odwrócił. Mimo że był tu krótko, wiedział już, że niejaki pan Kim, czy też Thirio miał w zwyczaju wszędzie skradać do tego stopnia, że nie będziesz nawet wiedzieć, że jest w pokoju, póki sam się nie ujawni. Było to dla chłopaka nieco irytujące, ale nie zamierzał stawiać się mężczyźnie, który jeszcze kilkanaście, kilkadziesiąt godzin temu miał spluwę przy jego głowie. Cóż, przynajmniej nie za często.
- Takie osobniki jak ty powinny zostać wyeksterminować wyjątkowo szybko z uwagi na twoją gadatliwość - odparł cicho Kim.- Jedz, dopóki masz czym i co.
Guk powstrzymał się od przewrócenia oczyma. Teraz, kiedy wiedział, że nie zostanie zabity, czuł się nieco lepiej. Wyglądało na to, że Jiminowi bardzo zależało na tym, by ten żył. Może chodziło o dług, a może z jakiegoś innego powodu. Niemniej chłopak był wdzięczny, bo z każdym posiłkiem czy pytaniem utwierdzał się w przekonaniu, że może stąd niedługo wyjdzie.
CZYTASZ
Killing Spree | Taekook
ФанфикW roku 2056 liczba ludności na świecie przekroczyła dziesięć miliardów ludzi. Rządy na całym świecie starają się przywrócić poprzedni stan rzeczy, ale jednego nie mogą zmienić - ciągle rosnącej liczby osób i coraz to malejącej ilości miejsc mieszka...