Zasada numer trzydzieści pięć
Nigdy nie jest za późno, aby czegoś spróbować
W pokoju było słychać tylko ciche stukanie klawiszy, kiedy Kim skończył pisać ostatnie zdanie maila, w między czasie czytając go w kółko i w kółko. W głowie wyliczał wszystkie punkty w swoim mentalnym planerze, upewniając się, że wszystko ma już zapisane i zaplanowane w jak najrozsądniejszy sposób, nie zważając na koszty.
- Nie powinieneś być w domu?
Kim uniósł swoje oczy ku górze, dostrzegając przez szklane drzwi gabinetu Yoongiego i Hoseoka, w którym siedział, Namjoona z kurtką w dłoniach. Mężczyzna wszedł do środka, patrząc uważnie w kierunku swojego brata, który przeniósł się tu ze swojego gabinetu przez problem z elektrycznością. Sądził, że to może być sprawka wadliwego przewodu, ale nie znał się na tym.
- Zaraz tam jadę, ale muszę to skończyć.
Nam skinął głową, mrucząc pod nosem. Powolnym krokiem podszedł do biurka młodszego brata. Szybko jednak wzdrygnął się na dźwięk zbliżającej się burzy. Kiedy wracał z Kuthulu widział ciemne chmury na niebie, które niemal przysłaniały cały księżyc, ale nie przeczuwał ulewy. Nie przepadał za burzami, głównie dlatego, że nie mógł nic za bardzo w ich czasie robić czegokolwiek. Zawsze słuchał rodziców, którzy mówili, aby odłączać wszystkie elektroniczne przyrządy w takich okolicznościach, jeśli nie chce się skończyć porażeniem prądem. I cóż... może perspektywa uderzenia w niego piorunem nie była aż tak zadowalająca.
- Co to?- odchrząknął, patrząc na ekran laptopa młodszego. W pierwszej chwili wydawało mu się, że jego brat grał w simsy (pozdrawiam Nunu), ale dopiero po chwili zrozumiał, że to plan budowy. Przed Taehyungiem również leżały papierki z różnymi numerami i obliczeniami.
- Druczki pod budowę nowego szpitala - powiedział młodszy Kim.- Nasza klinika się rozrasta. Nie mieścimy tam już naszych i pacjentów, więc warto pomyśleć nad jakimś małym oddziałem.
- V, to może poczekać. Powinieneś odpocząć.
- Hm - mruknął, na co Joon wywrócił oczami.
- Czy siedzisz tutaj, żeby o kimś zapomnieć? - zasugerował, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
V uniósł swoje oczy ku niemu, marszcząc swoje czoło. Nam, mimo tego, że jego brat dość łatwo i szybko maskował swoje emocje, nie przegapił tego, jak młodszy wypchnął wnętrze swojego policzka językiem w zirytowanym geście.
To była jedna, jedyna wada. Taehyung był dla każdego jak zamknięta księga, ale nie dla swojego przyrodniego rodzeństwa. Namjoon spędził z nim wystarczająco dużo czasu, nie tylko w rodzinnym domu, ale i w pracy, jako jego prawa ręka, więc znał go na wylot.
- Praca - mruknął, wracając do papirologii.
- Nie ma to nic wspólnego z Jeonggukiem i tym razem wychodził zapłakany z twojego gabinetu? - spytał, ale odpowiedziała mu jedynie cisza. Starszy odchrząknął, próbując zwrócić uwagę szefa mafii, ale bezskutecznie.- Co mu powiedziałeś?
- Nie twój interes. To co jest między mną a nim to moja sprawa.
- Wiesz, że cokolwiek nie zrobisz, Jeongguk nie odpuści - mruknął, co brzmiało jak pytanie i stwierdzenie jednocześnie.- Nie ma sensu go od siebie odpychać.
- Będę się zbierać - burknął v, zatrzaskując swój laptop, jakby właśnie nie był w trakcie pracy nad obliczeniami i listą niezbędnego sprzętu.
CZYTASZ
Killing Spree | Taekook
FanfictionW roku 2056 liczba ludności na świecie przekroczyła dziesięć miliardów ludzi. Rządy na całym świecie starają się przywrócić poprzedni stan rzeczy, ale jednego nie mogą zmienić - ciągle rosnącej liczby osób i coraz to malejącej ilości miejsc mieszka...