Rozdział 47

725 79 25
                                    

Zasada numer czterdzieści siedem

Nawet najsilniejsze więzy nie zawsze są w stanie wszystko utrzymać


Taehyung przetarł swoją twarz, czując lekki skurcz w żołądku, kiedy spostrzegł nagrania palącego się magazynu, w którym przetrzymywali nie tylko organy, ale i osoby do przeszczepów. Zajmowano się tam także naprawą sprzętu, a w obecnym okresie był wykorzystywany jako szpital z uwagi na remont w klinice w Japonii.

Teraz płonął, a raczej to, co z niego zostało. 

- Wiemy kto to zrobił?

Yoongi oblizał usta, nie wiedząc co odpowiedzieć na pytanie Hoseoka. Atmosfera była napięta od samego rana. Kim mimo nocy spędzonej w ramionach młodszego nie mógł spać, co wpłynęło na to, jaki był dzisiaj nerwowy. Nie chodziło tylko i wyłącznie o magazyny w Tokio, ale i o prośbę młodszego chłopaka. Mimo że odstawiał to na bok, nie dawało mu to spokoju, bo był niemal pewien, że gdzieś już słyszał tą nazwę.

- Nie muszę pytać, by wiedzieć - mruknął, nie patrząc na żadnego z nich.- Jest tylko jedna osoba, która ma taką władzę w Japonii.

- Thanatos - westchnął Namjoon.

- Nie wchodzimy w jego interesy, więc dlaczego ciągle się wpieprza?- warknął Jimin.

- Boi się, bo stajemy się silniejsi - rzucił Yoongi, wzruszając ramionami.

Hoseok już otworzył usta, by przemówić, kiedy do pokoju wszedł nie kto inny jak Felix. Usta miał przysłonięte czarnym materiałem, więc zapewne musiał wrócić niedawno z misji za granicami miejsca ich klanu. 

- Thirio-ssi - przywitał się niskim głosem, stojąc prosto naprzeciwko jego biurka.

- Tak?- odparł, patrząc w jego ciemne oczy.

- Mam tu dokumenty, o które prosiłeś, szefie - podniósł dłoń, którą do tej pory trzymał za plecami, by podać ją mafiozie.

- Połóż je tu. Dziękuję - szepnął, czując nieodpartą potrzebę otwarcia teczki z symbolem węża zjadającego własny ogon.

Namjoon odchrząknął, patrząc po wszystkich w pokoju. Yoongi siedział na kanapie z Hoseokiem, podczas gdy Nam stał nad nimi, a Jimin opierał się o komodę pod ścianą, po drugiej stronie. Wyglądało na to, że on i Min musieli się ze sobą pokłócić, bo unikali siebie jak ogień wody.

- Kontynuując - mruknął niezręcznie najstarszy Kim.- Albo wniesiemy o negocjacje albo...

- Chcesz się z nim negocjować?- prychnął Jung, unosząc brew. Rozplątał swoje kończyny, które wcześniej miał założone noga na nogę, by usiąść okrakiem jak Min.- Pojebało cię do reszty.

- Wolisz otwarta wojnę z innym klanem?- rzucił Yoongi, patrząc na niego krzywo.

- Będziesz się bratał z kimś, kto zabił setki naszych ludzi?- zapytał Jimin, niemal na niego sycząc.

- Wolę to niż pozwolić innym, by zabili kolejnych - zauważył Min.- Trzeba myśleć racjonalnie.

- Przymilanie się do nich nie jest racjonalne - warknął Hoseok, kręcąc głową.- Nie zamierzam podawać ręki komuś, kto zabił naszych przyjaciół! Zapomniałeś już o Goo? O Stacy i D.O? 

- Jak śmiesz mówić, że zapomniałem - rzucił wściekły informatyk.

- Na to wygląda, bo jesteś bardzo ochoczy - zaśmiał się Park.

- Och, kurwa mądry się odezwał - syknął nagle Nam, czując pulsujący ból w głowie.- Kto pierwszy zasugerował pakt z Trelosem?

- On to nie to samo! - wrzasnął Jung, stając w obronie Jimina.

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz