Rozdział 58

424 63 6
                                    

Zasada numer pięćdziesiąt osiem

Nie zostawiaj ważnych rzeczy do powiedzenia na ostatnią chwilę


Plac był zapełniony.

Co chwila przyjeżdżały i odjeżdżały nowe samochody i furgonetki. Nie było jednak nieprzyjemnej ciszy, krzyków obudzenia czy zestresowanych szeptów. Był śmiech. Mimo tego czarnowłosy mężczyzna w masce nie czuł się ani trochę lepiej. 

- Zaraz przyjdzie kolej na nas - odezwał się głos obok. Kim obrócił głowę ku Yoongiemu, który sam miał maskę, choć nie była już tak bogato zdobiona jak ta Taehyunga. Według niego nieco idiotycznym sposobem było zapraszanie dziesiątek mafiozów na bankiet, gdzie każdy i tak rozpoznałby siebie po głowie. Tafos mógł myśleć, że nikt o nikim nie ma pojęcia, ale było odwrotnie. Szlaki szpiegów były mocno wytarte. Nawet ktoś tak ostrożny jak V znalazł jednego w swoich szeregach.

- Kareta D33, miejsce numer 4 - odezwał się głos w radiu.

V spiął sią, gdy ich auto na nowo ruszyło, by stanąć w wyznaczonym miejscu. Nerwowo spojrzał na lewo, gdzie również jedno z jego samochodów klanu parkowało. Nie było ich zbyt wielu, ale Jimin, Hoseok, Yoongi i Jin nie opuścili jego boku. Tylko Nam został w siedzibie, nie będąc do końca zadowolonym z faktu, że jego były mąż również zamierza odbyć podróż do rzekomo jeszcze bardziej szalonego od Trelosa mężczyzny.

- W imieniu Trelosa Drugiego Tafosa chcę podziękować za przybycie - usłyszał, jak tylko stanęli w miejscu.- Skład broni odbędzie się przy bramie numer siedem. Zostanie ona oddana wraz z zakończeniem bankietu. Proszę o opuszczenie pojazdu.

Kim złapał za jeden z guzików swojej marynarki przy mankiecie. Nikt nie musiał wiedzieć co w nim ma...ale oby tego nie wykryli. Pewnym siebie krokiem wyszedł przez otwarte mu drzwi, znajdując się w towarzystwie kilkunastu mężczyzn, którzy zaczęli wykrywaczami metalu przeszukiwać jego ciało. Uspokoił się nieco, gdy przepuścili go dalej, w kierunku srebrnego SUVa. Zanim jednak zamknięto drzwi, spojrzał na prawo, by spojrzeć w kierunku Jimina.

Wypuścił z siebie drżący oddech, czując dziwne zmieszanie. Yoongi uważnie go obserwował, spinając się w swoim siedzisku. 

Kiedy auto ruszyło, Kim wcisnął przycisk koło swojego siedziska, zamykając małe okienko między sobą a kierowcą. wiedział, że to mogło nic nie dać, bo mogły być tu podsłuchy, ale nie zamierzał mówić nic o innym szefie mafii. 

- Wiesz jaka była pierwsza lekcja od mojego ojca?

Nie tego spodziewał się Yoongi.

Poczuł jak pot zbiera się pod jego maską, kiedy puste oczy V wpatrywały się w niego.

- Czemu nagle mówimy o twoim ojcu?- spytał, choć czuł, że to, do czego miał nawiązać historią ze swoim ojcem było tylko wstępem do czegoś innego.

- Chcesz wiedzieć?

Min skinął głową, bo wiedział, że i tak nie miał wyboru. Znał ten ton głosu szefa. 

Zachowywał się jak ciężka, ciemna chmura, która opadała na miasto. Nie wiadomo było czy to tylko chmura, czy kryje deszcz, a może nawet będą zaraz strzelać pioruny. 

- Kiedy ojciec uczył mnie strzelania do celu, wystawiał butelki na ganek domu. Później kazał strzelać do wiewiórek i kun na naszym podwórku, bym utożsamił się z zabijaniem. Miałem dziesięć lat. Podniosłem na niego głos. Wiedz co zrobił? Zabrał mi wszystko. Jedzenie, dostęp do wody, do ciepła. Spałem w szopie w ogrodzie, co noc słysząc jak kuny biegają po dachu, a zebrane przeze mnie jedzenie zabierają wiewiórki. Wróciłem do domu dopiero wtedy, gdy wytępiłem je wszystkie i przyniosłem je ojcu. Dał je psom do zjedzenia - powiedział, a jego głos stawał się coraz cięższy i bardziej zachrypnięty. Przeładowany wściekłością, która miała zaraz eskalować- Nie było to coś z czego byłem dumny, ale zrobiłem to, bo nigdy nie tyka się dłoni, która ci jeść, Yoongi.

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz