Zasada numer sześćdziesiąt dziewięć
Nie składaj obietnic, których nie potrafisz dotrzymać.
Jeongguk był wściekły.
Z impetem wyszedł z domu, przecierając swoje powieki, w których zaczęły gromadzić się łzy. Jasne, to nie była wina V, że kiedy decydowali o stanie wojennym, ten spał. Nie wiedział nawet czy ta wściekłość nie była prędzej spowodowana bezsilnością, jaką młodszy odczuwał. Chodziło tu o coś więcej. Jeongguk po prostu nie był na to gotowy - na stan wojenny, potencjalną perspektywę utraty bliskich, kiedy nawet nie pogodził się do końca ze śmiercią swojego dziadka. Nie był gotów również dlatego, że jego potencjał nadal nie był rozwinięty.
Jasne, potrafił zszywać ludzi, przeprowadzić sukcesywną operację, ale nie umiał jeszcze władać sztyletami jak Hoseok, nie umiał strzelać perfekcyjnie do celu jak Jimin i nie wiedział jak powinien zadawać odpowiednie ciosy, by pokonać przeciwnika jak Namjoon. To oznaczało jedną rzecz, że nie będzie mógł iść na pole bitewne. Sam V mu tego zabronił, przekazując tą informację Jiminowi. Jasne, Guk był nieśmiertelnym, mógł nadawać się do pomocy w bardzo ciężkich warunkach, ale Kim zadecydował stanowczo - nie interesował go potencjał bitewny Jeona, interesowało go jego dobro jako partnera. Jeśli coś wydarzyłoby się z młodszym, V pewnie by spanikował. Jeongguk mógł być użyty jako broń przeciwko niemu i to również Kim brał pod uwagę.
Było mnóstwo scenariuszy, według których coś mogło pójść nie tak.
- Obiecałeś mi coś.
Jeongguk zacisnął swoją szczękę, odwracając swoją głowę w kierunku V. Nie minęło nawet piętnaście minut odkąd tu przyjechał. Reszta klanu rozproszyła się po mieście, zwołując swoich sojuszników. Klan Kima nie miał na co czekać. Z każdym dniem cień nad ich głową rósł, a Thanatos stawał się silniejszy. Jeśli Lay był w stanie ich znaleźć, ten równie dobrze mógł zrobić to równie łatwo.
" Nie będę się więcej bronić. Będę atakować" - przywołał jego słowa, które usłyszał zaledwie chwilę temu.
- Wstępując do klanu obiecałeś mi, że będziesz mi posłuszny. Jestem Taehyungiem, ale nadal jestem i Thirio, Jeongguk. Nie zapominaj o tym.
Guk wiedział, że Kim miał rację. Nienawidził mu tego przyznawać, ale wtedy, kiedy zgadzał się na warunki umowy, nie brał pod uwagę, że będzie zakochany po uszy w szefie mafii i będzie musiał go pożegnać, nie mając w ogóle pewności, że przeżyje.
Thanatos znał wszystkie słabe punkty V. Już raz ten wpadł w ich ręce i mimo że mężczyzna przez te parę miesięcy zdobył pewność siebie i odzyskał resztki dawnej, silnej psychiki, jego serce było w strzępach, które ledwo co trzymał Guk. Jak zareaguje szef mafii w starciu z Thanatosem?
- Obiecywałem to V - wyszeptał.- Ale swojemu ukochanemu też przysięgałem wierność. I to, że nigdy go nie zostawię. A on nie zostawi mnie - dodał z żalem.
Kim westchnął, zbliżając się do niego powoli. Chciał powiedzieć mu wiele rzeczy, ale nie mieli na to czasu. Musiał mieć nadzieję, że drobny pocałunek złożony na jego czole, oddał choć część emocji, jakie nimi targały.
Rano V już tu nie będzie.
- Świat jest okrutny, prawda?
Jeongguk tego nienawidził. Kiedy naprzód Taehyunga wychodził V. Miał wrażenie, że mężczyzna zmieniał się w kompletnie innego człowieka, który nie zważał na jego uczucia jak jego chłopak, mimo że oboje nosili tą samą twarz.
- Pozwól mi iść. Pomogę wam - poprosił szeptem młodszy, czując jak wargi starszego suną po jego skroni na policzek. Guk zamknął oczy, drżąc lekko jak liść na wietrze, gdy dłonie Kima objęły jego talię.
CZYTASZ
Killing Spree | Taekook
FanficW roku 2056 liczba ludności na świecie przekroczyła dziesięć miliardów ludzi. Rządy na całym świecie starają się przywrócić poprzedni stan rzeczy, ale jednego nie mogą zmienić - ciągle rosnącej liczby osób i coraz to malejącej ilości miejsc mieszka...