Rozdział 68

325 44 9
                                    

Zasada numer sześćdziesiąt osiem 

By wiedzieć co nieco o wojnie, trzeba znaleźć się w jej centrum


Taehyung mógł odetchnąć z ulgą, kiedy patrzył w dół na swojego ukochanego. Leżał pod kilkoma puchatymi kocami, wtulony w jego dłoń, która wcześniej gładziła jego policzek. Nie było już na nim małych pocięć, które mimo regeneracji Jeona zostały opatrzone uważnie przez jego ukochanego. Miał nadzieję, że jakikolwiek ból, który ten czuł, nie był aż tak wyczuwalny. Wiedział, że rany na psychice potrafią wyrządzić większą szkodę, ale na widok delikatnej skóry mniejszego w małych cięciach, budziło się w nim coś gwałtownego i dzikiego. 

Mimo że chciał zostać z Jeonem jak najdłużej to musiał zrobić jedną rzecz. Wyszedł na korytarz dużego domu, wsłuchując się w rozmowy na dole. Nie pamiętał kiedy ostatnio było tu aż tylu ludzi. Wszystkim kazał odejść z wyjątkiem Nama, Jina, Hoseoka, Parka i Mina oraz paru pozostałych, którzy otaczali dom. 

Mężczyzna zatrzymał się gwałtownie, słysząc ciche stukanie, które później rozpoznał jako dźwięk wykrywania promieniowania. Słyszał go już wcześniej, gdy młodszy umierał po bankiecie. Teraz był pewien, że to był po prostu sposób, w jaki Marah ujawniała się mu, dlatego nie był aż tak zdziwiony, kiedy po chwili poczuł zapach metalu w powietrzu. Był jednak zaskoczony, bo za nim nie stał wilczur, a mały chłopak z kręconymi włosami. 

- Chunjun? - spytał cicho.

Młodzieniec uśmiechnął się, pokonując dzielącą ich odległość i wyciągnął przed siebie rękę.

- Tak - odparł.

Tae uścisnął jego małą dłoń, czując się dziwnie. Nie pamiętał kiedy ostatnio był tak blisko z jakimkolwiek dzieckiem. Wydawało mu się to nielegalne, aby on, szef mafii, był w stanie dotknąć chociażby palca kogoś tak niewinnego jak dziecko.

- Nie powiedziałeś swojego imienia - burknął chłopiec.

Nie wiedzieć czemu pierwsza myśl Kima była taka, że Chun był bardzo podobny do Jeongguka, mimo że nie byli spokrewnieni. Wyglądali podobnie, nawet mieli oboje blizny na policzkach, choć ta mniejszego była bliżej ucha niż oka w przypadku Jeona. Mogliby być ojcem i synem. Na samą myśl o tym, jego gardło się ścisnęło.

Czy on w ogóle pasował do tego obrazka?

- Kim Taehyung - wycharczał.

- Och! Jesteś chłopakiem Gukkie hyunga.

- Tak. Chciałem ci podziękować za pomoc.

- Nie ma za co. Marah powiedziała mi, że Guk jest w niebezpieczeństwie i musiałem coś zrobić.

- To dobrze - mruknął, nie wiedząc co mógłby więcej powiedzieć.- Muszę już iść, więc-

- Idziesz od niego?- zdziwił się, przerywając mu.

Brwi V wyskoczyły do góry. Nie był przyzwyczajony do tego, jakie dzieci mogą być gwałtowne i mało uwagi zwracały na swoje zachowanie. Nie żeby oczekiwał czegokolwiek od tak małego dziecka, skoro praktycznie w jego życiu nie było matki. Był ciekaw, czy czuł się tak, jak on, gdy był jeszcze mały. Co prawda mama V już nie żyła, a Chuna była nieśmiertelną, ale pewnie żal, który czuli, był podobny.

- Mam coś do załatwienia - wyszeptał. 

- Ale ja mogę tam wejść?

- Yhm...pyta się czy może iść z tobą.

- Ty? - zdziwił się.

- Nie. Marah. Jeongguk hyung ma się dobrze, ale ona martwi się o ciebie. 

Jeongguk hyung.

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz