Zasada numer dwadzieścia pięć
Sok marchewkowy pomaga na problemy
- Nie wierzę ci.
- Naprawdę. Czuję się lepiej - burknął Jeongguk, zakładając na nogę skarpetkę.
Sophie stała nad nim z niezadowolonym wyrazem twarzy. Przyjechała tu od razu, jak tylko dowiedziała się, że ten zniknął z kliniki. Kobieta westchnęła, ściskając grzbiet własnego nosa, patrząc z niezadowoleniem na głowę, z której zniknął bandaż.
Przyjechała tutaj jeszcze w nocy, zaalarmowana nie tylko stanem pozostałych ale i porwaniem Park Jimina. Byli bliskimi przyjaciółmi, dlatego fakt, że nie odezwał się od paru godzin ją przerażał. W jednej minucie był w zasięgu wzroku i łączności, a w drugiej znika bez żadnego śladu. Nie byli nawet pewni czy żyje. Cały oddział Kuthulu stał na baczność, a Medusa robiła wszystko co mogła, aby znaleźć zaginionego chłopaka.
- Uwierz mi, V też ma się dobrze - odparła.
- A jego noga?
- Ma parę szwów, ale się wyliże.
Jeongguk pokiwał głową, ale wstał ze swojego łóżka, patrząc na kobietę naprzeciwko niego. Dziewczyna zmarszczył brwi patrząc na niego, ale Guk kompletnie ją zignorował.
- Czy coś się stanie, jeśli pojadę do niego na chwilę?
- Chcesz jechać do niego, kiedy nie wiemy nawet czy Jimin żyje? Nie martwisz się o niego?
- Oczywiście, że się martwię - mruknął.- Chciałem tylko podziękować V za pomoc. Uratował mi życie. Jestem mu winien chociaż tyle.
- Irytujesz mnie, wiesz?
- Ze wzajemnością.
Chłopak sięgnął po wieszak koło drzwi. Jednym, zamaszystym ruchem ściągnął z niego kurtkę, o mało nie uderzając Sophie rękawem skórzanego nakrycia.
- Nie zatrzymasz mnie, wiesz?
So zagryzła wargę tak mocno, że aż poczuła krew, ale odsunęła się na bok, przepuszczając go. Oryginalnie miała zawieźć go z powrotem do kliniki, tak jak zażądał Taehyung, ale wiedziała, że nawet jeśli go tam podwiezie i zwiąże pasami, to i tak ten znajdzie sposób, aby uciec. Coś jednak wzbudziło jej ciekawość. Nie zamierzała jednak mówić co to było, ale doskonale pamiętała, że jeszcze kilkanaście godzin temu nad lewą brwią chłopaka widniało małe rozcięcie. Sama była osobą, która wbijała igłę w każdą jego ranę, by ją zszyć i nie pominęła i tej.
Dlaczego wtedy jej tam nie było?
. . .
- Nie dam wam więcej - mruknął Taehyung, stojąc przy dużym terrarium.
Adam ześlizgnął się z jego ręki na gałęzie pachir, które rosły wolno nad zamontowanym zbiorniku z wodą. V stał z wyciągniętą ręką, oczekując aż Eva pójdzie śladem swojego brata, ale najwidoczniej miała inne plany. Zawsze karmił ją jako pierwszą i musiała trochę poczekać na Adama, aż wrócą do swojego domu, ale czasami trwało to długo. V ze śmiechem spojrzał na pysk gada.
- Zasnęłaś? Znowu? - westchnął, kuśtykając z powrotem na kanapę. Samica zawinęła się wokół jego ręki, umieszczając głowę między jego kciukiem a palcem wskazującym. Postanowił przymknął drzwiczki do terrarium dla Adama, a Eve wziął ze sobą.
- Rozmawiasz z nimi?
Kim spojrzał w górę, wzdrygając się. W przejściu z kuchni do salonu dostrzegł Jeongguka, który stał z reklamówką w dłoni.
CZYTASZ
Killing Spree | Taekook
FanfictionW roku 2056 liczba ludności na świecie przekroczyła dziesięć miliardów ludzi. Rządy na całym świecie starają się przywrócić poprzedni stan rzeczy, ale jednego nie mogą zmienić - ciągle rosnącej liczby osób i coraz to malejącej ilości miejsc mieszka...