Rozdział 41

737 87 8
                                    

Zasada numer czterdzieści jeden 

Powiedz tylko "tak"


Spowity krwią. Nie tak do końca Kim wyobrażał sobie dzisiejszy wieczór, ale nie miał za wiele do powiedzenia w tej kwestii. Kto w końcu mógł spodziewać się, że jakiś mały, dziki klan bez opieki wyższego mafiozy będzie chciał wedrzeć się do skarbca klanu Kimów? 

Nie mniej jednak, Taehyung musiał dać im nauczkę. Nie od wczoraj widział krew, nie od wczoraj sprawiał innym ból, ale wiele rzeczy od tamtego czasu się zmieniło. Poznał na przykład Jeongguka. Przez obawę przed tym, jak wypadnie w oczach młodszego, często unikał takich wydarzeń, jak te dzisiejsze. Niestety, będąc szefem mafii musiał ukazać autorytet i swoją siłę często używając przy tym przemocy, nawet jeśli miałaby się skończyć śmiercią. Co wydarzyło się też w tym przypadku, ale o szczegółach później.

Kim wszedł do swojego mieszkania, od razu rzucając poplamioną od czerwonej cieszy marynarkę w progu. Podwinął również rękawy swojej koszuli, wzdychając ciężko. Nieco pokaleczył swoje dłonie podczas drobnych "zabiegów", które zastosował na złodziejaszkach. Nie spodziewał się dzisiaj zastosować krwawego orła, ale jeśli on nie do końca był zadowolony, to Park Jimin już zdecydowanie. Kim do tej pory nie był pewien, czy dwójka mężczyzn była żywa czy nie. Zazwyczaj zostawiał pracę do dokończenia innym. Był jak tygrys - pobawił się swoją ofiarą, troszkę przy tym zjadł, a resztę pozostawiał sępom.

V ruszył w kierunku łazienki, kiedy dostrzegł jeden, mały detal. 

Drzwi od jego salonu były uchylone. On, będąc niemal protekcjonistą i pedantem, pilnował, aby przed wyjściem wszystkie drzwi zostały zamknięte. Rozejrzał się po korytarzu, a już po chwili jego wargi drgnęły w uśmiechu, kiedy dostrzegł czarne glany ustawione równo w kącie pokoju.

- Jeongguk?

Starszy również skopał swoje buty, nawet na środku pomieszczenia. Pieprzyć pedantyzm, kiedy wiedział, że młodszy jest u niego w domu. Oboje byli strasznie zabiegani przez cały ten czas i wymieniali się praktycznie tylko wiadomościami. Gdyby tylko Taehyung był częściej w klinice...

Na szczęście czy też nieszczęście musiał być w nowej lokalizacji, gdzie trwały budowy nowego szpitala. Otwierali tam również inne, mniejsze poddziały klanu, takie jak Kuthulu, Medusa czy Admin. Ich budynek miał być czysto lekarski, a to w szpitalu miały być przeprowadzane operacje i miał powstać hotel dla pacjentów. 

V musiał przyznać, że był z siebie dumny. Nie sądził, że jego "biznes" urośnie aż tak w przeciągu pięciu lat. Zaczął od jednego budynku, po kolei budując osiedle mieszkaniowe, po małe miasto, a teraz miał już małą aglomerację. Cieszył się jednak, że mimo swojej brutalnej, przestępczej działalności mógł przynieść też chociaż trochę dobra.

Trzydziestolatek wszedł do salonu, ale nie widział tutaj Jeona. Miał ochotę przekląć się za to, że specjalnie wybrał tak duże mieszkanie. Miał ochotę znaleźć już młodego lekarza i go przytulić, ale wtedy w jego oczy rzuciło się coś...niezwykłego.

- Huh?- burknął Kim.- Eva?

Taehyung podszedł do kanapy, na której wił się jeden z węży. Cóż, Kim nie wiedziałby nawet, że to wąż, gdyby nie jego ruchy. W pierwszym odruchu myślał, że to po prostu jakiś szalik. Dopiero jednak po chwili uświadomił sobie, że w tej tubie leżała Eva, a jej brat był dość niedaleko, bo najwidoczniej postanowił uciec z kanapy, ale równie zadowolony leżał na dywanie koło fotelu w kolejnej tubie, tym razem w kolorze fioletu.

- Hyung!

Tae odwrócił się w czas, bo już po chwili twarde ciało uderzyło w to jego. No tak, starszy nie pomyślał, że Guk może być w łazience. Czuł od niego świeży zapach mydła, który zawsze przyjemnie mu się z lekarzem kojarzył. Oplótł go ramionami, czując jak jego mięśnie się rozluźniają, dopóki nie zorientował się, że przez przypadek obudzili Evę, która patrzyła na nich ciekawskimi oczami.

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz