Rozdział 57

453 67 7
                                    

Zasada numer pięćdziesiąt siedem 

Nigdy nie kłam przyjacielowi


Kiedy młodszy otworzył swoje oczy, pierwszym co poczuł, był brak swojego chłopaka. Uniósł się na jednym łokciu, rozglądając się po ich wspólnej sypialni. Drzwi do pokoju były rozchylone, co oznaczało, że starszy wyszedł, ale zaraz powinien wrócić lub chociaż je zamknąć. Kim nie znosił, gdy drzwi były niepozamykane, szuflady niedomknięte i światła niepozgaszane. Z tego młodszy to właśnie wywnioskował. Jego przeczucia potwierdziły się, bo miejsce koło niego było jeszcze ciepłe. 

Jeongguk opadł na poduszki, patrząc na zegarek obok, który wskazywał dziesiątą. Nadal był niewyspany a to wszystko z powodu namiętnej aktywności do trzeciej. Tae najwidoczniej stęsknił się za nim równie mocno co on.

Mały uśmiech pojawił się na jego wargach, gdy wspomniał to, jak zasypiając, nadal byli wplątani w siebie. Słuchali tylko swoich oddechów, zasypiali na parę chwil, by później rozbudzać siebie na kolejne godziny. I tak w kółko.

- Wyspałeś się?

Jeon spojrzał na lewo w kierunku drzwi, z nadal istniejącym półłukiem na swoich wargach. Kim był już w pełni ubrany, gotowy do wyjścia. To nieco mniejszemu popsuło humor, ale cieszył się, że mimo to V wróci do niego wieczorem.

- Jeszcze nie. Ale muszę iść do pracy.

- Szef nie da ci wolnego? - spytał.

Guk zaśmiał się, zasłaniając swoje oczy przedramieniem, gdy Kim rozchylił mocniej drzwi, by wejść do środka. Nie widział tego jak Tae z rozmarzonym spojrzeniem wędrował po ciele młodszego, napawając się tym widokiem. 

- Nie wiem czy mi da.

- Brzmi jakby był gburem - zauważył, po czym usiadł blisko młodszego.

Jeon parsknął śmiechem, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.

- Ty to powiedziałeś, nie ja - odparł.

- Zrób sobie wolne - poprosił.

- Nie mogę, V - westchnął, siadając, by móc złapać jego twarz w swoje dłonie. Pocałował jego policzek, po czym schował się w jego szyi.- Muszę zrobić zabieg. Obiecałem asystę. Staruszka może mieć komplikacje, więc muszę tam być.

- Hm...- mruknął V, głaszcząc jego plecy.

- A ty? Wystroiłeś się.

- Mam dzisiaj wieczorem ważne spotkanie.

- O której wrócisz?

- Nie wiem - odparł.

Jeongguk odsunął się, schodząc z łóżka. Miał na sobie jedynie bokserki, gdy powędrował w kierunku ich wspólnej szafy. V śledził go swoim wzrokiem, czując się dziwnie otępiałym. Żałował, że nie potrafił się uśmiechnąć, pokazać mu, jak bardzo tęsknił... musiał się skupić na tym, co go dzisiaj czeka. 

Nie miał zbyt wiele czasu, by przygotować się na spotkanie i ewentualny zamach. Postanowił jechać tam tylko z najbardziej zaufanymi ludźmi, którzy byli gotowi oddać za niego życie. O możliwym zamachu wiedzieli jego najbliżsi ludzie, w tym Joon, który zadeklarował się, by przejąć po nim pozycję zastępcy. Mieli ustalony plan, Kim miał mieć na sobie kuloodporną kamizelkę, ale wiedział doskonale, że to wcale mogło go nie ratować przed śmiercią. Sam był w tej baraży wiele lat i znał milion sposobów na zabicie drugiego człowieka.

- Tae, słuchasz mnie?

Oczy Kima powędrowały do góry, spostrzegając ubranego już w pełni lekarza ze zmarszczonymi brwiami. 

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz