Rozdział 78

375 40 7
                                    

Zasada numer siedemdziesiąt osiem

Właściwe rzeczy przychodzą o właściwym czasie


song- JIN "YOURS"


- Koniec chłopaki! Dzięki bardzo.

Hoseok uśmiechnął się, kiedy usłyszał śmiechy swoich kamratów. Nigdy nie spodziewał się, że jako osoba, która rozpętywała tak wiele pożarów, teraz będzie je gasił.

Wydawało się to być jak fragment z filmu, kiedy wracał wspomnieniami do swoich misji. Nie mógł zaprzeczyć, że perspektywa tego, że nie musza już walczyć, była bardzo relaksująca. Jednocześnie jednak jak tylko wsiadał do swojego auta, by wrócić do domu, odczuwał dziwną pustkę. Kiedyś jego życie było jednym, wielkim wariactwem. Dzisiaj, nie było z tego niczego. Czuł się nie na miejscu, kiedy wchodził do mieszkania, aby przygotować sobie późny obiad, a potem siadał przy stole i zastanawiał się co ze sobą zrobić. Myślał o tych, których już nie było w ich społeczności i czuł się jeszcze bardziej przygnębiony. Miał wielu przyjaciół w Kuthulu, bo kiedyś sam przynależał do tej jednostki. Teraz liczebność oddziału była większa dzięki nadejściu nowych sojuszników, ale jednocześnie było tam wiele nieznanych twarzy. Przyłapywał się niekiedy, siadając przy swoim biurku i przeszukując listę kontaktów, że nie ma do kogo zadzwonić.

Jin zajmował się Chunjunem.

Namjoon był zajęty pracą i organizacją nowych członków.

Taehyung miał Jeongguka i szykowali się do ślubu.

Jimin i Yoongi byli razem.

Raz wpadł w istną histerię, kiedy wybrał numer do Sohyuny, która bardzo często chodziła z nim na piwo. Dzwonił raz, dwa, później wysłał SMSa, kiedy zorientował się, że już jej nie. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co czuł Yoongi. Wydawało się, że bliskość Jimina mu pomagała. 

Hoseok nie miał kogoś takiego.

Dlatego kolejny wieczór spędził w barze, popijając kolejny trunek, nie chcąc wracać do cholernie pustego mieszkania. Kiedyś było tam pięć pokoi, ale wszyscy się wyprowadzili. Jimin i Yoongi uczyli się życia razem, Jin zajął miejsce Taehyunga, a Namjoon praktycznie spał w gabinecie albo nocował gdzieś bliżej szpitala. Jung wiedział, że to niezdrowe, ale w ten sposób Nam radził sobie jakoś z utratą bliskich mu przyjaciół, więc kim był Hoseok, aby odrywać go od jedynej rzeczy, która pozwalała mu zapomnieć o tych okropieństwach?

Spojrzał z utęsknieniem na telefon, zaciskając wargi razem. Kiedyś jego telefon dzwoniłby bez przerwy...

Jung złapał za kolejną szklankę piwa, upijając spory łyk, po czym skrzywił się lekko. Nie pijał za często, ale musiał znaleźć coś, co pomogłoby mu po prostu zapomnieć o samotności. 

Chociaż na chwilę...


. . . 


- Powinienem zrobić coś z pompą na urodziny - wydukał.- Może...pojechać z całej prędkości na otwierającym się moście. Brakuje mi trochę tego. 

Hoseok spojrzał w kierunku jego towarzysza, a jego głowa zwisała luźno. Bezpański pies spojrzał na niego krzywo, przez co Jung poczuł się jeszcze gorzej. Czyżby nawet psy nie chciały z nim rozmawiać? Wydawało mu się, że były to jedne z najbardziej przyjaznych istot na świecie i gdyby miał przysięgać na swoje życie, sam przyrzekłby, że kiedyś był psem w swoim życiu. Nie wiedział skąd wychodziła ta konkluzja, ale spodziewał się, że to z powodu mieszania piwa i whisky.

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz