Rozdział 64

437 49 3
                                    

Zasada numer sześćdziesiąt cztery 

Czasami przerwa to jedyna słuszna decyzja


- Chunjun, zjesz zupkę?

Mały chłopiec wydął usteczka, odwracając wzrok. Jimin westchnął ciężko, opuszczając rękę z łyżeczką. Smutek zawitał na jego twarzy dość szybko i nie był w stanie go powstrzymać, kiedy maluch spoglądał w okno, wyczekując kogokolwiek, kto wyłoniłby się z pobliskiego lasku, gdzie znajdował się mały parking dla pracowników.

- Chunnie...- poprosił jeszcze raz Park, patrząc na bruneta z cierpliwością i życzliwością.

- Jeongguk hyung powiedział, że przyjdzie wczoraj- powiedział wreszcie, zerkając w kierunku starszego.- Co się stało? Marah też nie przyszła. Gdzie są?

- Jeongguk...ma pewien problem do ogarnięcia - mruknął.

Wśród ich grupy znajomych wiadomość o kłótni tej dwójki pojawiła się dość szybko. Zaczęło się od Jina, który usłyszał coś od Yoongiego, który podsłuchał rozmowę Namjoona z Taehyungiem, a Hoseok bezpośrednio spytał Jeona, dlaczego ze swoim chłopakiem od tak wymijają się na korytarzu, bez żadnych czułości. To nie było w ich stylu. Nie byli też jakoś bardzo czepliwi siebie, ale normalnym było widzieć, jak Kim mijając młodszego, okazjonalnie klepie w jego biodro, zanurzał palce w jego szyi, albo składał szybki pocałunek. Dzisiaj oboje zachowywali się jak duchy, a nawet rzekomo spali osobno od dwóch dni.

- Zostawi mnie - usłyszał po chwili.

Park zachłysnął się niemal powietrzem na słowa chłopca. Naprawdę przywiązał się do Jeongguka i Sohyuna, która zaczęła doszkalać się w kwestii Nieśmiertelnych podejrzewała, że młodszy poczuł w Jeonie swojego patrona. Chciał być blisko niego, otwierał się głównie przed nim...tak samo jak Jeongguk w stosunku do Tae. Mimo tego, że mężczyzna był szefem mafii, to nie przeszkadzało to lekarzowi, by udzierać mu czubek nosa tylko po to, aby ten zwrócił na niego uwagę. 

- Nie, Chunnie, nie mów tak - poprosił, bojąc się, że ten zaraz zacznie płakać.

- Powiedział, że mnie odwiedzi. Nigdy nie łamał obietnicy.

- I nie będę.

Młodszy wydał z ciebie wysoki pisk, jak tylko usłyszał znajomy ton głosu. Odskoczył od stołu, o mało nie wylewając zupy na kafelki i samego Parka, który w ostatniej chwili złapał łyżeczkę, przeklinając cicho.

- Gukkie!

- Hejjj.

Jak tylko starszy odwrócił się, by skarcić Jeona za przestraszenie go i chaotyczną postawę najmłodszego, dostrzegł widok, który bardzo go rozczulił. Jeongguk kucał na wysokość małego chłopca, trzymając go mocno. Jego oczy były zaciśnięte, jakby powstrzymywał się od łez. Musiał bardzo za nim tęsknić. Jimin nie rozumiał na czym dokładnie polegała relacja patrona i podopiecznego, ale widział to samo przywiązanie u Tae i Jeona. Cały świat nabierał kolorów tylko wtedy, kiedy była przy tobie prawidłowa osoba. 

- Hej, Guk. Nie miałeś dzisiaj dyżuru?- zapytał Park, wstając od stołu i idąc w ich kierunku. Ku jego zaskoczeniu, Jeongguk miał na sobie plecak. Na sam ten widok coś ścisnęło go w żołądku. Oby to nie było to, o czym myślił.

- Wziąłem krótki urlop, żeby opiekować się Taehyungiem.

- Ale?- zapytał, marszcząc brwi.

- Pogadamy o tym później? Może chcesz wpaść na herbatę?


. . . 


To niestety było to, czego obawiał się Jimin.

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz