Rozdział 45

561 81 12
                                    

Zasada numer czterdzieści pięć

...


Była wietrzna noc, kiedy Kim Haram skończyła swoją nocną zmianę. Jej serce kruszyło się na samo wspomnienie eksperymentu, którego była świadkiem. 

Pracowała dla Uroborusa od czterech lat. Kiedy dowiedziała się w ciągu studiów o rekrutacji do programu naukowego, niewiele o tym myślała. Był rok dwutysięczny dwudziesty dziewiąty, o pracę było dość trudno, zwłaszcza po wielkiej katastrofie, którą spowodował wybuch reaktora jądrowego na aż dwóch kontynentach.

Konflikt, który narodził się parę lat wcześniej eskalował bardziej niż ktokolwiek przypuszczał. Każdy sądził, że inwazja pewnego państwa na drugie potrwa zaledwie rok i tam sądziła też Haram. Konflikt nie sięgał ich bezpośrednio, więc się nie obawiała, aż do pewnego czasu.

Nadal pamiętała wycie syren w szkole, kiedy ogłosili ewakuację, ale z samego wydarzenia niewiele pamiętała. Co utknęło jej w głowie to to, że wielu lekarzy wyjechało by pomóc za granicą. Każdy wiedział już o sile promieniowania, ale nie wiadoma była skala problemu. Zwłaszcza, że do tej pory było wiadomo o wybuchu jednego reaktora i nikt się tym za bardzo nie przejmował. W końcu to była dość daleka odległość...ale skąd tylu chorych?

W czasie swojej praktyki w szpitalu jako pielęgniarka co chwila widziała chorujących, umierających, codziennie coraz więcej. Wieczory spędzała na tyłach szpitala, zalana łzami, paląc papieros za papierosem, próbując pozbyć się słodkiego zapachu palonych ciał, stłumić płacz bliskich i jęki ginących. Może dlatego też przyjęła ofertę rekrutacyjną, kiedy tylko znalazła ulotkę za szybą swojego starego cadillaca. 

Nie spodziewała się jednak tego, co zastała.

Na początku myślała, że ma pomagać kobietom rodzić dzieci. Kiedy jednak matki wychodziły bez swoich pociech, a po najmłodszych nie było znaku, zrozumiała na co się zapisała.

Uroborus był projektem stworzonym przez międzynarodową organizację. Nikt nie znał konkretnego celu ich istnienia, ale istniało wiele, wiele plotek. Myślała, że była tu po to, by ratować ludzkie istnienia, stworzyć nowe, silniejsze pokolenie. I tak było, ale nie spodziewała się jakim kosztem. 

Podczas wybuchu reaktora odkryto pewną zależność, która zamiast doszczętnie niszczyć ludzkie DNA, odnawiała je do stanu perfekcyjnego. Mężczyzna, który stał się ideałem a jednocześnie wzorem eksperymentalnym, był wzorem do naśladowania dla naukowców - by stworzyć więcej takich ludzi jak on,  Athanatoi - nieśmiertelni.

Mieli służyć ludzkości jako farmy organów, niezniszczałych żołnierzy posyłanych na najniebezpieczniejsze misje i tych, którzy dotarliby w miejsca, o których wcześniej tylko marzono. Problemem było jednak odkrycie tego, co wpłynęło na ten stan. 

Atakowano promieniowaniem o różnych natężeniach, ale każdy z eksperymentów zawodził. Szukano odpowiedniego czynnika, który zezwoliłby na stworzenie perfekcyjnego w oczach człowieka, ale bez skutku...przez wiele lat zginęły miliony ludzi - głównie bezdomnych, ale co zrobić, jeśli by się skończyli?

Zrobić istną hodowlę ludzi do eksperymentowania.

I to Kim Haram odpowiadała za odbieranie porodów kobiet, których dzieci później zostawały poddawane promieniowaniu, bo według naukowców - najwięcej pozytywnych efektów i kilkanaście "nieśmiertelnych" miało zaledwie dwa lata.

Kobieta jednak uważała to za bestialskie i nieludzkie, zwłaszcza kiedy widziała sterty popiołów wrzucane do rzek i jezior wiedząc, że to były małe istoty, które pragnęły tylko miłości. Jako kobieta, która sama desperacko starała się zajść w ciążę, uważała to za bardzo niesprawiedliwe.

 Depresja pogrążyła ja całkowicie, ale nie miała gdzie pójść. Miała za wiele do stracenia - swoje życie i swoich najbliższych, w tym narzeczonego Kim Chaehyunga. 

Ale pewnego dnia, kiedy pomagała pozbywać się "nieudanych eksperymentów", wyczuła puls u jednego z dzieci. Pod osłoną nocy zabrała je do swojego wynajmowanego mieszkania, czując wielkie szczęście. Nikt nie zauważyłby jednego, "brakującego egzemplarza", zwłaszcza że wszystkie dzieci po śmierci były wyrzucane do dużych kontenerów na śmieci i nikt nie spojrzał na nie ani razu.

Ale ten maluch, którego numeracja brzmiała 12.1.19.8.1.14. przeżył. Był udanym eksperymentem. Z jego numeracji kobieta nadała mu imię.

12 - L

1 - A

19 - T

8 - H

1 - A

14 - N

Lathan.

Nie wszystko było jednak idealne, bo nie wiedziała, że tego dnia, kiedy uratowała dziecko, ktoś ją szpiegował. Mężczyzna, który również pracował nad projektem, który również wyczuł puls u dziecka i miał w zamiarze zabrać go przed spaleniem. 

Jeon Jihwan.

Zacięty naukowiec, który miał zdecydowanie zbyt wielkie poczucie własnej wartości, pragnął władzy i pieniędzy tylko dla siebie. Dlatego zawarł pakt z Kim Haram.

- Nie powiem nikomu o dziecku, że je ukradłaś - szepnął, trzymając ją za gardło, kiedy włamał się do jej mieszkania. W tle było słuchać płacz małego dziecka.- Ale pozwolisz mi prowadzić na nim eksperymenty, jasne?

Od tamtej chwili udawali, że są rodziną, by nie stwarzać pozorów. Sfałszowali wszystko - od historii jak się poznali, do ciąży Haram, ich pracy, a nawet imiona. Kobieta odseparowała się od swojego ukochanego, choć ciągle pisali listy, z których dowiedziała się, że będąc na służbie w wojsku, również stał się ofiarą promieniowania. Przestał pisać po miesiącach.

Wkrótce później również i Haram w ostatnich dniach funkcjonowania programu Uroborus, który z uwagi na brak funduszy i śmierć naukowców, którzy za długo byli wystawieni na promieniowanie, umierali, sama doświadczyła choroby popromiennej. Zanim jednak umarła, zdarzył się dla niej cud.

Lathan, któremu nadano imię Jeongguk, był w trakcie jednego z cięższych eksperymentów Jihwana, kiedy w ich domu wybuch pożar. Na szczęście kobiety i na nieszczęście mężczyzny, pojawił się odważny strażak, który uratował im życie. Mimo swojego wieku, nadal poruszał się sprawnie i uratował całą trójkę. Chciał dzwonić do szpitala, by uleczyć młodszego, ale wtedy Jihwan zamknął go w piwnicy w kamienicy, bojąc się tego, że prawda wyjdzie na jaw.

Rany malucha wygoiły się na następny dzień. I tamtego dnia również Min Dalgwan został wtajemniczony w ich sytuację, przysięgając Kim Haram, że za wszelką cenę ochroni młodego chłopaka, stając się jego ostatnim opiekunem, "patronem", przybierając imię Jisuk Jeon.

Niedługo później zmarła, a Jihwan chciał wykorzystać tą okazję, zabierając dziecko. Cóż, nie spodziewał się tego, że chcąc zaatakować emerytowanego strażaka, w rzeczywistości sam zostanie ofiarą. W trakcie zażartej walki udusił naukowca, pozorując jego samobójstwo. Później rozniósł plotkę o jego rzekomym raku i depresji, która doprowadziła do jego decyzji.

Niedługo później wyprowadzili się, a dziadek Jeongguka przejął nad nim pełną opiekę. Nie mieli za wiele pieniędzy, a długi Jisuka, który ówcześnie zawarł umowę z byłą pracownicą Uroborusa o zachowaniu tożsamości Jeongguka w tajemnicy, wykosztowała się, by załatwiać mu nowe dokumenty, fałszować inne. Nikt wtedy nie zadawał pytań - liczył się pieniądze. Nikt nie wiedział, że chowali prawdziwego nieśmiertelnego, Lathana, a sądzili, że to kupione zza granicy dziecko.

Guk wychował się w biedzie, ale nikt na to nie patrzył. Zazwyczaj zaskakiwało wszystkich to, jak szybko się uczy, jak bystry i inteligentny był. Był dumą byłego strażaka, choć im starszy się stawał, tym bardziej z jakiegoś powodu przypominał mu podłego naukowca, który ranił i torturował malucha.

Z biegiem lat umysł Jisuka nie był już taki sam. Przeszłość mieszała mu w głowie, nie pamiętał wielu rzeczy, ale był pewien jednego - kochał i zamierzał dbać o swojego wnuka, nawet jeśli nie był z jego krwi.

Do swojej śmierci.

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz