Zasada numer sześćdziesiąt dwa
Hamujmy Park Jimina, bo będzie źle
Namjoon nie rozumiał jak Taehyung nie był zmęczony latami pracy jako szef mafii. Dla niektórych mogło to wydawać się proste, głównie przez oglądanie hollywoodzkich filmów. W rzeczywistości mało tu było wymachiwania pistoletem i epickich scen akcji, a więcej organizacji, rozmów i strategicznego myślenia. Jednocześnie starszy Kim musiał skupić się na organizacji klanu, prowadzeniu budowy nowej kliniki, uczęszczaniu w rozmowach między klanami i prognozowaniu przyszłych przedsięwzięć.
- Dajesz radę?
Nam spojrzał w kierunku swojego byłego męża, wzdychając z trudem. Mimo wygodnego fotelu w gabinecie Tae jakoś nie potrafił pozbyć się spięcia w swoim ciele. Kątem oka spojrzał na elektryczny zegarek na drugim końcu biurka, czując ostry wstręt w kierunku światła. Przymrużył swoje oczy, po chwili jednak zdecydowanym ruchem zdjął swoje okulary, masując zamknięte powieki opuszkami palców.
- Właśnie skończyłem przegląd i zaakceptowałem grafik na przyszły tydzień - mruknął.
- Może zrobisz sobie przerwę? - zapytał Jin.
- Nie, muszę koniecznie przejrzeć rejestry zasobów. Jak Taehyung to robi na co dzień? Ma pod sobą mnóstwo ludzi, którzy robią to za niego, a on i tak wszystko sprawdza?
- Jest profesjonalistą. Dobrze wiesz, że jest typem osoby, która ma przymus upewniania się. Musi się upewnić, że wszystko gra.
- Dobrze, że ma wolne. Nie wyobrażam sobie, by pracował teraz w takim stanie. Jak u niego?
- Zmienialiśmy dzisiaj szwy. Co prawda był smutny, bo nie mógł jechać wybierać choinki do kliniki.
- Choinki?
- Nam, zbliżają się święta.
- Cholera - mruknął.
Jak mógł o tym zapomnieć? Co prawda ich klimat był...nieco zmieniony. Dawniej w święta padało znacznie więcej śniegu, ale z każdym rokiem temperatura była cieplejsza, a pogoda coraz bardziej nieprzewidywalna. Szczerze mężczyzna myślał, że nadal mają listopad, bo mimo że noce były chłodne i były przymrozki, to nie było widocznych oznak grudnia.
- Spokojnie. Może idź się położyć, hm?
Namjoon nie chcą się kłócić, a tym bardziej pragnąc odpoczynku, skinął głową, zamykając laptopa.
- Ciężki okres przed nami - westchnął, wstając od biurka.
- Mamy wsparcie innych klanów. Wszyscy mają już dość terroru Thanatosa. Większość z klanów i tak już w ogóle nie zajmuje się przestępczością. Cóż, może używają...specyficznych metod, ale na dobre korzyści. Nie wiem czy to usprawiedliwia nasze działanie, ale każdy widzi, że to jest potrzebne. Czy to my, oddający organy innym, czy Bibi, która pomaga przemycać ludzi z krajów zagrożonych wojną, czy Seulgge, która zajmuje się mordem oprawców kobiet i dzieci, albo ten nowy klan, który zajmuje się rasistami i homofobami. Siejemy terror, ale...on jest wszędzie - mruknął smutno Jin.- I tak już wolę wyciąć serce pedofilowi, niż pozwolić na to, by gdzieś na przedmieściach zostało zgwałcone dziecko. Wybieramy mniejsze zło.
Nam pokiwał głową.
Kto wie, może kiedyś uda im się stworzyć na tyle dobre społeczeństwo, że nie będą potrzebne walki klanów?
Piękne byłyby to czasy...
. . .
CZYTASZ
Killing Spree | Taekook
FanficW roku 2056 liczba ludności na świecie przekroczyła dziesięć miliardów ludzi. Rządy na całym świecie starają się przywrócić poprzedni stan rzeczy, ale jednego nie mogą zmienić - ciągle rosnącej liczby osób i coraz to malejącej ilości miejsc mieszka...